niedziela, 2 grudnia 2018

Listopad 2018

Zaledwie 150 km udało się  nabiegać w mijającym miesiącu. Bieda aż piszczy, już nawet nie pamiętam kiedy było tak mało. Cały czas tak ciężko się przyznać, nawet przed samym sobą do kontuzji. A może to tylko chwilowa niemoc. Zazwyczaj wszystkie bóle rozbiegiwałem i było git. Tym razem jest inaczej.
Listopad rozpoczęłem startem w 4 edycji jesiennego Grand Prix BGGB.
3 listopada odbył się pierwszy bieg i to chyba ten jedyny który mi wyszedł bo każdy następny był tylko gorszy. Tydzień po inauguracji BGGB odbył się 4 Skórzecki Bieg Niepodległości. https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/11/iv-skorzecki-bieg-niepodlegosci.html?m=1Tu jeszcze było fajnie i nie dało się odczuć braku treningów. Tydzień później na drugim biegu BGGB była już walka,  walka z głową i niemocą. Mimo tej niemocy udało się ukończyć drugi bieg. Myślałem że kolejny, trzeci, po dwu tygodniowej przerwie pójdzie lepiej. Niestety myliłem się. Ale w sumie co się dziwić. Brak treningów  oraz ciągłe problemy z gruszkowatym nie pozwolą mi w tej chwili na nic więcej. Finał BGGB 15 grudnia. Jedyne co mnie cieszy to to że nie muszę już tam biec bo trzy wymagane biegi mam zaliczone. Cieszy fakt że udało się wrócić do systematycznych treningów obwodowych. Brzuch, stabilizacja i rolowanie, wiem że bardzo zaniedbałem te rzeczy i być może brak tych ćwiczeń jest jedną z przyczyn moich obecnych problemów.
Kończy się rok wszyscy szykują się do podsumowań, ja też. W tej chwili wiem już że nie uda się nabiegać 4000 km w tym roku,  trudno. Liczy się tylko powrót do zdrowia.
W planach na grudzień pomoc w organizacji biegu Mikołajkowego który odbędzie się po raz pierwszy w Siedlcach,  dzięki zaangażowaniu wielu biegowych przyjaciół  a dochód z niego będzie przeznaczony na leczenie poszkodowanej w wypadku samochodowym, Gabrysi.
Nie obędzie się też bez nakrętek i makulatury a to wszystko za sprawą trwającej akcji #10tondlaAmelki. Listopad zamkneliśmy na 3.250 kg nakrętek.
Niestety nic więcej nie mogę planować  bo nie wiem na ile pozwoli mi dyspozycja. Chciałbym wrócić do systematycznego biegania, niestety w tej chwili jest to niemożliwe 😐

czwartek, 15 listopada 2018

IV Skórzecki Bieg Niepodległości

Dosyć późno bo dopiero na miesiąc przed startem ruszyliśmy w tym roku z organizacją Biegu Niepodległości w Skórcu. Dwa tygodnie wystarczyło aby limit 120 osób został zamknięty. Kolejne 20 numerów rozeszło się w niecałą dobę. Dyrektor biegu Pan Wojciech Z. postanowił że ze względu na duże zainteresowanie biegiem no i na wyjątkową okoliczność tego biegu, czyli 100 rocznicę odzyskania niepodległości, spróbujemy  przyjąć w Skórcu, 200 Biegaczy w biegu głównym. Porównując do ubiegłorocznego biegu było to prawie drugie tyle osób bo zaledwie 108 osób ukończyło 3 Skórzecki Bieg Niepodległości. Zadowoleni olbrzymim zainteresowaniem cały czas myśleliśmy o tym czy damy radę logistycznie ogarnąć taką liczbę biegaczy,  dbając też o to aby każdy kto zawita do nas w sobotę 10 listopada,  z chęcią wrócił do nas za rok.
Osobiście jako biegacz zbytnio nie byłem nastawiony na mocne bieganie. Po pierwsze to był drugi tydzień mojego biegowego odpoczynku po drugie  ból w pachwinie nie przechodził po trzecie jak to powiedział kiedyś Łukasz K. ciężko coś dobrego nabiegać w biegu przy  którego organizacji się pracuje.
Biegi dziecięce ogarnelismy do 10.45. Start był przewidziany na godz 11.11 także było dobre 20 minut na rozgrzewkę. Mała przebieżka,  kilka rytmów i na start. Tradycyjnie jak co roku hymn państwowy. Prawie 200 Biegaczy na starcie. Niektórzy z flagami a większość w bieli i czerwieni. Pięknie po prostu. Start, tłoczno na początku było i pierwsze metry to prawdziwa walka o to aby się nie wywalić i na nikogo nie wpaść. Po około 200 metrach, na asfalcie zrobiło się fajnie.Szybko wyłoniła się czołówka a tuż za nimi ja. Pierwsze 2 km po 3.30  leciutko i z przyjemnością.
(foto Aktywni Węgrów.)
Do agrafki nie patrzyłem na zegarek. Nawrotka troszkę wybiła mnie z rytmu. Ktoś krzyknął - Tomek ruszaj się bo trener przyjechał popatrzeć. Nie wierzyłem. Po kilkuset metrach zobaczyłem znajomego Pana na rowerze. Kurde Tomek jak ty brzydko tą nogę stawiasz. Weź ją trochę do góry!  Nie dam rady trenerze. Odjechał. Zauważyłem że zaczęłem doganiać zawodnika przedemną i na 4 kilometrze już był mój. Na płytę stadionu wpadłem jako 9 zawodnik tego biegu. Zaczęłem przyśpieszać bo zawodnik z tyłu zaczął się zbliżać. Chyba od ubiegłorocznego biegu w Platerowie,  nie miałem tak wymagającego finiszu. Tomek Niedziałek zafundował mi niesamowitą walkę do ostatnich metrów. Przegrałem ale z radością bo czas na mecie był rewelacyjny. 17.24  To coś czego na tą porę na pewno bym nie przewidział. Nawet trener przyznał że jak na aktualną dyspozycję poszło bardzo dobrze.
Po biegu tradycyjnie już rozmowy ze znajomymi oraz pomoc przy dekoracji najlepszych dzieci w poszczególnych kategoriach wiekowych.
Na zajutrz aby dopełnić świętowania wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem do pobliskiego Wiśniewa aby wziąść tam udział w 7 biegu Niepodległości. 3.5 km zrobione w 12 minut wystarczyło aby wygrać ten bieg i przywieź do domu kolejny puchar 😊
IV SKÓRZECKI BIEG NIEPODLEGŁOŚCI 5km
Skóra Tomasz
17.24
10 miejsce open
3 kat 35 - 50
1 kat mieszkańców gminy Skórzec

czwartek, 1 listopada 2018

Październik 2018

Kończy się październik a wraz z nim rozpoczyna się okres roztrenowania. I chociaż w planach był jeszcze jeden bieg to nogi powiedziały stop. Szkoda ale tak szczerze mówiąc to od listopada 2017 moje kilometry w poszczególnych miesiącach nie schodziły poniżej 330 a ich suma na tą chwilę to 3520.

Jakość tegorocznych treningów o głowę bije te z roku 2017 o czym świadczą życiowki na 10 km i w półmaratonie. Październik rozpoczęłem dosyć mocnym tygodniem w którym zrobiłem prawie 100 km i zakończyłem go półmaratonem w podłukowskim rezerwacie Jata gdzie odbył się pierwszy półmaraton Jata 21 serc.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/10/jata-21-serc.html?m=1
Kolejny tydzień już troszkę spokojniejszy ale cały czas w gazie bo przedemną jedno z większych wyzwań tego roku, poprowadzenie Biegaczy na czas 1.24 w półmaratonie Królewskim w Krakowie.
Kraków był piękną przygodą która zakończyła cykl 4 jesiennych półmaratonów.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/10/siedlce-wilno-ukow-krakow.html?m=1
Kolejny 3 tydzień to odpoczynek a 4 to chęć powrotu do szybkości i właśnie tutaj wszystko na ten rok się skończyło.
Wszyscy twierdzą że mam za mało czasu na regenerację, praca, bieganie akcja 10 ton dla Amelki to wszystko nie raz nakłada się. Staram się ogarniać sprawy takie jak czas dla żony i dla rodziny ostatnio nawet postanowiłem sobie że w dni które małżonka nie pracuje, ja nie będę planował żadnych wyjazdów. Udało się też powrócić do ćwiczeń. Stabilizacja i rozciąganie to jest to czego zabrakło mi w ostatnich miesiącach i być może to jest  przyczyną moich kłopotów z nogami. Mimo wszystko jest dobrze 2 biegania w tym tygodniu były już bez bólu i mam nadzieję że odpoczynek zlecony przez trenera zrobi swoje i od grudnia będę mógł powrócić do treningów bo przecież trzeba myśleć o przyszłorocznych startach 😉
Październik to również sprawy związane ze Skórzeckim biegiem Niepodległości i wspomnianą akcją 10 ton dla Amelki.  Zainteresowanie Skórzeckim biegiem przerosło nasze oczekiwania zupełnie jak i  zainteresowanie akcją zbiórki nakrętek i makulatury. 10 ton makulatury zebrane w dwa miesiące, tego nie spodziewał się nikt. No i dobrze bo pomagać trzeba.

niedziela, 28 października 2018

Siedlce, Wilno, Łuków, Kraków

Dokładnie dwa tygodnie mija dzisiaj od półmaratonu w Krakowie. Był to mój czwarty,  zaplanowany na jesień półmaraton. Postanowiłem go przebiec chociaż trener był temu przeciwny.  Dzisiaj wiem że miał rację ale na  pewno nie żałuję tej decyzji. Super atmosfera na biegu,  wspaniały wyjazd z żoną no i  fajnie spędzone 3 dni w Krakowie  no bo przecież nie samym bieganiem człowiek żyje. Było zwiedzanie,  piwko na starówce, film w kinie,, Pod Baranami " i wiele innych miłych rzeczy. Ale nie o tym miałem pisać. Dzisiaj chciałbym napisać właśnie o tych czterech półmaratonach.
Pierwszy to już tradycja,  ostatnia niedziela sierpnia i bieg siedleckiego Jacka nie poszedł mi zupełnie i chociaż zadanie doprowadzenia zawodników na czas 1.30 wykonałem, to ciężko było po nim ruszyć dalej. A ruszać trzeba było bo za dwa tygodnie byłem już na półmaratonie w Wilnie.
Wilno też poczułem. 1.20.20 to nie był czas jaki mi się marzył,  mimo to  fajnie spędzony czas ze znajomymi zrekompensował  żal  w 100 procentach. Bo co tam te parę sekund jak to powiedział Łukasz. Czy ktoś tam kiedyś będzie pamiętał że ja byłem w Wilnie 20 czy 40. Byłem i to liczyło się najbardziej.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pomaraton-wilno.html?m=1
Niespełna tydzień po Wilnie piętnastka nad Bugiem. Treningowo na luzie bo przecież wszystko było szykowne pod  Jatę. Trzecie miejsce w dobrym samopoczuciu dało komfort psychiczny jakiego brakowało mi po Siedlcach i Wilnie.
7 październik,  Jata. Ach gdybym ja tego dnia dostał asfalt pod nogę 😉. Mogło by peknąć 1.42. z Hajnówki. Leciutka noga i wszystko pięknie chociaż pod koniec zabrakło trochę motywacji do walki o czas. Może troszkę ze względu na samotny bieg a może po prostu głowa wiedziała że nie trzeba się wysilać bo za tydzień znowu wielkie wyzwanie. 1.24. Wielkie wyzwanie? Ktoś zapyta? Tak, bo nie każdy biega półmaratony co tydzień  i to ze średnią poniżej 4 minut kilometr a tu nie dość że trzeba było szybko biec to jeszcze trzeba było zadbać o ludzi i ich zmotywować do walki o jak najlepszy czas.
Po kilku błędach popełnionych w Siedlcach postanowiłem być perfekcyjnym pacemakerem w Krakowie. No i chyba się udało chociaż mnóstwo energii kosztował mnie ten półmaraton zostają na pewno miłe wspomnienia.
Nie wiem do końca czy gdybym był samotnym pacemakerem udało by mi się wykonać to zadanie. Trzeba przyznać że  współpraca i zgranie z drugim zającem(dziękuję Artur jeśli to czytasz) przyczyniły się do sukcesu podczas tego półmaratonu. Kiedy on gonił,  ja uspokajałem, kiedy krzyknął Tomek zdbaj o kibiców, kibice byli razem z nami, kiedy miałem kryzys on  wziął wszystko na swoje barki a kiedy ja już pedziłem do mety z grupą zawodników,  on został aby pogonić tyły. To był naprawdę udany bieg a doświadczenia z Krakowa na pewno przydadzą się w przyszłości.

piątek, 12 października 2018

Co motywuje nauczyciela

Czternastego października od ponad 40 lat obchodzony jest Dzień Edukacji Narodowej. Ten dzień przez większość z nas obchodzony jest jako Dzień Nauczyciela. NAUCZYCIEL. Tak wielu z nas miało tych swoich ulubionych, i tych nielubianych. Każdy miał takich którym coś zawdzięcza. Ja na przykład do dzisiaj pamiętam swojego nauczyciela WF-u Andrzeja W. To on pokazał że WF to nie tylko piłka nożna i ping-pong. Biegi, koszykówka, skoki przez skrzynię, w dal a nawet o tyczce. Mimo że wtedy miałem z WF-u zaledwie czwórkę to zawsze podobało  mi się to w jaki sposób, bardzo młody wtedy nauczyciel, umiał zaimponować, wybrednym siódmo - ósmo klasistom.
Do dziś patrzę na nauczycieli z szacunkiem. Zarówno na tych emerytowanych jak i na tych młodych. To oni wychowywali nas i starają się wychowywać nasze dzieci. Jak dla mnie praca nauczyciela to ciężki kawałek chleba i uważam że z roku na rok jest coraz gorzej, bo nie tylko dzieci są coraz gorsze ale i rodzice wymagają coraz więcej. Osobiście uważam że do tej pracy trzeba mieć wyjątkowe powołanie i predyspozycje.
Co motywuje nauczyciela ? Co pomaga w pracy? Co inspiruje ? Kilku z moich znajomych zgodziło się o tym napisać.
 Na początek jak to u biegacza powinno być, nauczyciel WF -u :) :

Dlaczego uczę w szkole? Zawodnik za moich pleców od razu powiedział "dla pieniędzy" 😀 ale nie, dla pieniędzy tego nie robię, bo pensja 1850 netto nie powala na kolana. A więc dlaczego? Bo to lubię, sprawia mi przyjemność jak kogoś czegoś nauczę, przekaże mu wiedzę, pomogę się rozwinąć, zainteresować czymś nowym.
Do tego jest to praca w której nie ma nudy, cały czas się coś dzieje. Pracuje w podstawówce a z dzieci to często jeden wielki kocioł pomysłów, kreatywności (często nie za mądrych 😂😂). Nigdy nie można powiedzieć, że wiem co się wydarzy, bo coś co wydaje się niemożliwe, okazuje się możliwe 😂
Kolejny ważny powód to to, że jestem trenerem w klubie, szkoła to idealne miejsce aby mieć dostęp do "nowych zawodników". Daje też duże pole do działania społecznego.
Wiadomo są też minusy jak bezsensowna biurokracja i oderwane od życia przepisy czy zalecenia

Pani Arleta jest logopedą oraz pracuje w szkole jako nauczyciel wspomagający. Oprócz tego prowadzi Szkolny  Klub Wolontariatu.

Możliwość robienia tego, co lubię sprawia, że znajduję w sobie „coś”, co porusza mnie do działania. Przyjemność z dzielenia się wiedzą, zarażanie pasją oraz chęć niesienia pomocy dzieciom daje mi ogromną satysfakcję z wykonywanej pracy. Oczywiście nie jest to jedynym motywatorem. Zdecydowanie, zaangażowanie uczniów również nim jest. Dzieci ciekawe, chętne do zdobywania wiedzy i umiejętności oraz podejmowania działań najbardziej poruszają do pracy. Wyzwalają we mnie pokłady sił oraz chęci do realizowania najtrudniejszych kroków. W dużej mierze na moją motywację wpływają zarówno atmosfera w pracy i docenianie zaangażowania, ale i inne zmotywowane oraz chętne do współpracy osoby. Łatwiej jest funkcjonować, gdy mamy z kim chociażby omówić pomysły. Jako nauczycielowi z niedługim stażem pracy bardzo ułatwiało działanie i dawało „kopa” otrzymanie szansy rozwoju zawodowego, zdobycia nowych umiejętności i wsparcie dyrektora przy realizowaniu pomysłów. Szef, który wysłuchał, doradził, dał szansę rozwoju, okazał uznanie, wsparł pomysły oraz inicjatywy, sprawił że czułam się związana ze swoim miejscem pracy oraz byłam chętna do podejmowania wyzwań. Przy temacie motywacji nie sposób nie wspomnieć o dobrej współpracy z rodzicami naszych podopiecznych. Wsparcie a często i pomoc rodziców są niezwykle znaczące w naszej pracy. Zawsze cieszy rodzic chętny do pomagania w sprawach szkolnych.


Pani Hania to emerytowany już nauczyciel . Do dzisiaj dobrze wspomina czas jaki poświęciła swojej pracy:

Co motywuje nauczyciela ?
Kiedyś zetknęłam się z opinią, że tak naprawdę czynniki motywujące nauczyciela do pracy są dwa: lipiec i sierpień 😉 O tak, potwierdzam, że wakacje to coś fajnego! Długie wakacje to jest to, czego wszyscy inni nauczycielom zazdroszczą! Ale praca nauczyciela, to nie tylko długie wakacje, ale również długi rok szkolny i... ogrom trudu i wysiłku na co dzień, odpowiedzialność, stres, hałas, przenoszenie pracy do domu, wieczne przygotowywanie się do zajęć, stosy klasówek, dokumentacji, brak czasu, no i zarobki "bez szału". Ale podobno... "Prawdziwy nauczyciel pracuje pomimo wszystko" 🙂
Jak to było ze mną?
Jak sięgnę pamięcią do dzieciństwa, to jako mała dziewczynka bardzo lubiłam bawić się w szkołę, ale nigdy nie było marzeniem mojego życia zostać nauczycielką. Kończąc liceum nie wiedziałam, co chcę robić w życiu, ale tak jakoś wyszło, że ukończyłam studia pedagogiczne i rozpoczęłam pracę w szkole. Los jednak tak chciał...? 😉
W szkole przepracowałam ponad 30 lat i dzisiaj, mimo, iż bywały chwile, że miałam dość, to wspominam ten czas dobrze i mam nadzieję, że moi uczniowie też 🙂
Jakie są moje refleksje i przemyślenia?
Praca z dziećmi i młodzieżą jest ciągłym wyzwaniem i wymaga postawy twórczej. Nauczyciel również własnym przykładem kształtuje osobowość swych uczniów, często jest dla nich autorytetem. Niestety studia pedagogiczne nie przygotowują do pracy, a dopiero później praktyka weryfikuje zdobyte umiejętności. Ale w tym zawodzie najważniejsze jest jedno: nauczyciel musi lubić uczniów! To jest pierwszy warunek tego zawodu! Być pozytywnie nastawionym do każdego ucznia i odnosić się do niego z szacunkiem.
W swojej pracy zawsze starałam się podchodzić do uczniów z sercem i nie być obojętną na ich problemy, a dobre relacje z uczniami były dla mnie ważniejsze, niż "realizacja podstawy programowej" i wyegzekwowana wiedza. Oczywiście osiągnięcia i postępy uczniów bardzo satysfakcjonują, bo wtedy obserwujemy rezultaty naszej pracy i stają się one naszymi osiągnięciami 🙂
Kiedy spotykam swoich byłych uczniów - młodzież z przed kilku lat, czy dorosłych dzisiaj ludzi, których uczyłam np. ćwierć wieku temu, to zawsze są to miłe spotkania, miłe rozmowy, wspomnienia, wyrazy sympatii, wdzięczności... i to jest dla mnie największą satysfakcją i najważniejszym źródłem sensu pracy nauczyciela!!!

Magdalena uczy matematyki.

Co mnie inspiruje do pracy? Dobre pytanie! Ciągłe szukanie celu. Ustalanie od nowa kim jestem jako nauczyciel. Osobą, która ma wychować, nauczyć, zrozumieć, pchnąć we właściwym kierunku? Czyje oczekiwania są ważniejsze? Moje? Podopiecznych? Rodziców? Jak się zgubię kolejny raz do pionu stawiają mnie uczniowie, z nimi nie można się nudzić. Ich sposób patrzenia na pewne sprawy rozbraja, zaangażowanie z jakim często podchodzą do wspólnych działań buduje. Motywuje mnie zapał innych współpracowników, jest ich sporo, więc zawsze jest ktoś komu aktualnie "chce się chcieć" 😉. Nawet wspólne ponarzekanie z kimś kto rozumie Twoje "problemy" daje moc . Ale najbardziej budują mnie spotkania z absolwentami, którzy dają znać, że było warto robić to wszystko.

Dorota uczy języka angielskiego:

Motywacja. Często szukana u uczniów, rzadziej u siebie. Co mnie jako nauczyciela motywuje do pracy? Pieniądze? Na pewno nie. Status społeczny? Watpię. Gdy patrzę na moich najmłodszych podopiecznych, ich naturalną radość życia i niewyczerpaną energię stwierdzam, że to właśnie oni są moją motywacją. Nie ma nic piękniejszego  niż radość dziecka, że czegoś nowego się nauczyło, coś zrozumiało. Że wykonało specjalnie dla Pani laurkę na krzywo złożonej kartce. To o to chodzi. O dziecięce chwile  radości. O małe wielkie gesty małych wielich ludzi.

A na koniec anonimowe może nie zbyt napawające optymizmem, ale bardzo prawdziwe słowa nauczycielki z kilkunasto letnim stażem.
10 zawodów, które zwiększają ryzyko depresji i niestety są nauczyciele Na liście NSDUH znaleźli się również pracownicy oświaty. Co roku 9 proc. z nich zgłasza się do lekarza z objawami depresji. Nauczyciele mają nie tylko nauczać, ale i wychowywać. Wymaga się od nich stałego podnoszenia kwalifikacji oraz działania zgodnie z misją szkoły. Przy czym starania te często nie są doceniane ani dobrze wynagradzane. Dodatkowo wieloletnia praca w tym charakterze powoduje, że aparat głosowy jest w znacznym stopniu eksploatowany. Nadmierne obciążenie nauczycieli często przeradza się w zniechęcenie, które niezauważone może prowadzić do zaburzeń nastroju i depresji.
Z okazji dnia nauczyciela życzę wszystkim pracownikom oświaty, mnóstwo motywacji zarówno w pracy jak i w życiu codziennym. Nowych pomysłów, nowych inspiracji i nie gasnącej chęci pokazywania młodym ludziom tego że nauka to wspaniały sposób poznawania świata.

poniedziałek, 8 października 2018

Jata 21 serc

Trzecim  z czterech  zaplanowanych  na  jesień półmaratonów był  rozgrywany  po raz pierwszy  w podłukowskim rezerwacie Jata, półmaraton 21 serc. Kiedy  postanowiłem  w nim pobiec  już  nie  pamiętam  dokładnie  ale wiem że był  jednym  z ważniejszych  punktów  tegorocznych  startów.  Wiedziałem  że szykuje  się  podobne bieganko  jak na  Adamowskim  półmaratonie tradycji.  Podpalony  troszeczkę  przez  przyjaciół  z Łukowa ( Adaś  i ekipa 😆 ) nawet chwilami  zaczęłem  myśleć  o  podium.  Może  nie potrzebnie  ale myślałem, ba!!! nawet  wymyśliłem  sobie  że jeżeli  naprawdę  uda się  stanąć  na  podium open  mężczyzn ,  to połowę  nagrody  pieniężnej przeznaczę  na leczenie  Amelki, dla której  od początku  września  zbieram  nakrętki  i makulaturę.  Może  to mało  skromne  ale planem  minimum  było  1 miejsce  w  kategorii  wiekowej.  Chociaż  po półmaratonie  w Wilnie   problemy  z gruszkowatym  dawały  znać  o sobie  coraz bardziej to wizyta  u fizjoterapeuty  na tydzień  przed biegiem  miała  zbawienny  wpływ  na cały  tydzień  poprzedzający  bieg. Treningi  biegało się  lekko  i bez bólu.
Do Łukowa  wybraliśmy się we czwórkę,  ja Paweł  , Aldonka  i Łukasz którego  namówiłem  na start  na dwa tygodnie  przed  biegiem.

Start  biegu  przewidziano  na  godz 10 . Pogoda  sprzyjała  i tylko  biegając  podczas  rozgrzewki  wokół  zalewu  Zimna Woda, czuć  było  mocniejsze  podmuchy  wiatru.  Mnóstwo  znajomych  i uśmiechu  do okoła . Ten dzień  po prostu  nie mógł się  skończyć  źle, i kiedy  Maciek przed samym startem  krzyknął  przez mikrofon,  Tomku?  czy jest motywacja?  Wiedziałem że  dam z siebie  wszystko.
Zaraz po starcie  na prowadzenie  wyskoczyli  faworyci  tego biegu,  Kamil i Kuba, ja za nimi . Po pierwszym kilometrze  byli  już  dobre 200  metrów  przedemną a po trzecim  straciłem  ich z oczu.  Miałem chęć  obejrzeć  się  do tyłu,  czy ktoś  mnie goni  ale bylem tak skoncentrowany  na trzymaniu  tempa i pilnowaniu  trasy  że  nawet  nie próbowałem.  18.30 na piątce. To było  tempo wręcz  na życiówkę,  i nie przeszkadzało  mi że biegnę  w terenie,  nóżka podawała  i robiłem  swoje  jak zawsze.  Gdzieś  na 6 km podjechał  do mnie chłopak na rowerze. Poprosiłem  aby mnie troszkę  popilotował  bo boję  się  o to że  zabłądzę.  Podał  mi wodę  i powiedział  ze będzie jechał  z 10 metrów  przedemną.  Przy okazji  uspokoił  mnie że daleko ,  daleko  z tyłu nikogo nie widać . Gdzieś  na 9 kilometrze  zegarek zgubił  GPS. Po kilku  chwilach  odzyskał  ale teraz biegłem już  na samopoczucie  i na tabliczki,  które  oznaczały  kilometry.  Przy tabliczce  z 11 kilometrem  zegarek  wskazywał 10.4 ,  więc  nawet nie było  sensu  na niego patrzeć.  Kolega na rowerze po raz ostatni  podjechał  do mnie gdzieś  na 15 kilometrze .Powiedział  że mam około  kilometra  przewagi  nad 4 zawodnikiem. Wiatr  który  do tej pory  miło  chodził  z boku, cisną  teraz  prosto w oczy.  Tempo  spadło  do 3'50  ,  no cóż  szczerze  mówiąc  trzeba było  tylko utrzymać  to co się  biegnie. Na ostatnich  dwóch  kilometrach  pojawiły się  grupki  kibiców  i to właśnie  oni dali  troszkę  motywacji  do dalszego  biegu ,  bijąc  brawo.
Wbiegałem  na metę  szczęśliwy. Tuż  za mną  na 4 pozycji  przybiegł  Łukasz  który  chyba nie szykował  się  na tak wysoką  pozycję.
Gościna jaką  zafundowali tego  dnia biegaczom  organizatorzy  oraz  tak ciekawe  kategorie, jak chociażby  ta dla najszybszego  małżeństwa, były  wspaniałą otoczką  tego wyjątkowego  biegowego  przedsięwzięcia.  Trzeba przyznać  że  półmaraton  charytatywny  to nowość  a to że  na starcie  stanęła  ponad  setka  biegaczy to prawdziwy  sukces.  Brawo BIEGACZE -POMAGACZE oraz fundacja  Cegiełkowo.
Dziękuję trenerowi B. B. który to cały czas kontrolował przygotowania do tego półmaratonu oraz Agnieszce, Romanowi i Łukaszowi którzy zgodzili się tego dnia wesprzeć Grupę Biegaczy Skórzec Biega w walce o podium w kategorii drużynowej.
Półmaraton Jata  21 serc
Skóra  Tomek
1:20 : 53
open 3

wtorek, 2 października 2018

Wrzesień 2018

Wrzesień rozpoczęłem startem akcji 10 Ton dla Amelki
https://m.facebook.com/10tondlaamelki/?ref=bookmarks oraz startem w 1 otwartych mistrzostwch gminy Skórzec w biegu przełajowym. 2 miejsce open i tytuł najszybszego mieszkańca Gminy Skórzec  były dobrą motywacją przed startem w Wilnie.
 W Wilnie było uroczo 😉 Mimo że nic z moich planów na ten start nie udało się zrealizować to na pewno ten wyjazd to jeden z lepszych w tym roku.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pomaraton-wilno.html?m=1
Po powrocie z Wilna nie minął nawet tydzień a przede mną był już kolejny start. Tym razem już treningowy bo do startu w Jacie pozostało tylko 3 tygodnie. Mimo tego wspaniałe 3 miejsce open,  mimo zabłądzenia na trasie, dało wiele radości.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pietnastka-w-mielniku.html?m=1
Niestety tego dnia nie było mi dane stanąć na podium. Z Mielnika wracaliśmy szybko bo czekała na nas zaplanowana wcześniej akcja sprzątanie Świata z Grupą Biegaczy Skórzec Biega i Gminą Kotuń. Razem ze strażakami z OSP Nowa Dąbrówka zebraliśmy tego dnia kilkadziesiąt worów śmieci 

Kolejna wrześniowa sobota to 7 start w parkrun Skórzec oraz wyjazd do Łukowa na charytatywny bieg podczas którego trzeba było zjeść 5 pączków i po każdym przebiec 400 metrów wokół stadionu. Tu już było 3 miejsce wśród mężczyzn i z tego co się zorientowałem poległem na ostatnim pączku 😉. Dzięki wspaniałym ludziom z Łukowa i okolic wróciłem tego dnia do domu z pełnym bagażnikiem makulatury i nakrętek  na wsparcie wspomnianej już akcji 10 Ton dla Amelki.
Co do tej właśnie akcji kończymy wrzesień z 4600 kg. makulatury na liczniku. Jest w tym naprawdę duża zasługa  rodziny i znajomych rodziców Amelki.  Świetnie że można aż tak zachęcić ludzi do pomagania.
Co do biegania miesiąc kończę z przebiegniętymi 330 kilometrami, czyli dokładnie tyle samo co we wrześniu.
W planach na październik 2 mocne półmaratony. Już w najbliższą niedzielę 21 serc w podłukowskiej Jacie a tydzień później półmaraton królewski w Krakowie i tam wielkie wyzwanie poprowadzenia biegaczy na czas 1.24 czyli po 3,59'' kilometr. To będzie naprawdę mocne bieganko. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia 😉

piątek, 21 września 2018

Biegacz Pomagacz

Maćka poznałem kilka miesięcy temu. Wydał mi się niezwykle mądrym człowiekiem. Gdy poznałem go bliżej, to co mi się wydawało zostało potwierdzone. Praca z dziećmi chorymi na autyzm w fundacji ,, Żółty latawiec ''  , udział w przedsięwzięciach fundacji ,, Cegiełkowo - Pasja i Pomoc a na ścieżkach biegowych zawsze w koszulce  ,,Biegacze - Pmagacze ''. Przy okazji odbioru nakrętek i makulatury z przedszkola w którym pracuje mieliśmy okazję spotkać się i porozmawiać. Poprosiłem go o napisanie kilku słów o sobie o swojej pracy o bieganiu i o jego motywacji do działania. Jak sam przyznał motywują go ludzie pozytywnie nastawieni do świata. Niewątpliwie on jest też takim człowiekiem. Coś o motywacji na bardzo wysokim poziomie, z pod pióra nie wątpliwie mojego biegowego przyjaciela, Maćka Nurzyńskiego, specjalnie dla tych którzy od czasu do czasu zaglądają na bloga ,,w poszukiwaniu motywacji ,,
Zapraszam :)
Co mnie mo-ty-wu-je?
Życie… Życie jest piękne, i tylko oczy mętne, widzą, to życie wstrętne…
Życie, to przecież ludzie, praca z ludźmi i na rzecz ludzi. Motywuje mnie poczucie zmiany  i sprawczości. Wierzę że, mam choć niewielki wpływ na to, co dzieje się wokół mnie. Organizuję sobie pracę tak, by nie kojarzyła mi się z czymś niemiłym, nudnym pozbawionym sensu… Praca  w przedszkolu i Fundacji „Żółty Latawiec” oraz w Fundacji Cegiełkowo Pasja i Pomoc, to ciągłe poszukiwania… rozwiązań. Przy okazji pokazujemy, że można się zmienić, można np. zacząć biegać i pomagać innym, trzeba tylko zacząć od siebie. My sami, jesteśmy dla siebie najtrudniejszymi przeszkodami i przeciwnikami. Pod skrzydłami Cegiełkowa działa klub Biegacze Pomagacze, z tymi ludźmi, każdy trud, zwłaszcza ten maratoński, zdaje się być przygodą pełną emocji. W zderzeniu  z problemami naszych podopiecznych, sprawy każdego z nas stają się lekkie i proste do rozwiązania. Praca z osobami cierpiącymi na nieuleczalne choroby, jak w przypadku podopiecznych Cegiełkowa, czy z osobami z zaburzeniami rozwojowymi, jak to ma miejsce w Latawcu, pomaga mi mądrze spożytkować swój czas, i po przepracowanym dniu – powiedzieć sobie, to był dobry dzień. Z uśmiechem patrzę w przyszłość!
Bieganie pozwala uspokoić serce i odprężyć rozum. Wówczas, przychodzą nowe pomysły, cele i wyzwania…
Ja ciągle biegnę…
I tak naprawdę, to nie wiem,
 jak długo jeszcze…
Odganiam rękami wrogą przestrzeń
i robię miejsce.
Tunel, dla Ciebie może…
I czasem frunę prawie,
ponad chodnikiem, na trawie, odbijam się,
jak bym był pawiem,
ale to duma jest z tych co , biegną ze mną.
Pytasz o motywację...?
Mam cel.
Kto to i za czym tak gna?
Po życie nowe, po lepszy dzień,
biegnę,
dla nas, dla was,
i niby sam,
a ze wszystkimi,
nigdy ponad, raczej przy ciele i jaźni
zostaję w twojej wyobraźni.
Pobiegnij ze mną, przez myśli chmurę ciemną.
Dasz radę, wiem to na pewno.
Życie to droga, więc raz lewa, raz prawa noga, iść, upadać i wstawać, życie badać, wiesz co, trzeba temu życia sens nadać.
Te hasła wybrzmiewały w naszych tekstach i muzyce 15 lat temu i są aktualne po dziś dzień. Mam w sobie motywację, dzieląc się nią, tak naprawdę ją mnożę.
Życie jest piękne…https://www.youtube.com/watch?v=XI7xGSy3WOE



Maciej Nurzyński

poniedziałek, 17 września 2018

Piętnastka w Mielniku

Decyzję o starcie w imprezie biegowej Ultramaraton Nadbużański podjęłem kilka miesięcy temu. Wspierając akcję #biegamdobrze podczas półmaratonu warszawskiego,  wymyśliłem sobie że osoba która wpłaci największą kwotę na konto mojej zbiórki właśnie w ramach tej akcji, wybierze mi dystans na którym wystartuję w Mielniku. Do wyboru było 15 km pod nazwą szpurt, 30 km pod nazwą chazior i 50 km pod nazwą szmergiel. Po zakończeniu akcji okazało się że tą osobą jest Kasia Rybak która wpłaciła największą kwotę. Kaśka zdecydowała że dystans mogę sobie wybrać osobiście. Chęci straszne od samego początku były na pięćdziesiątkę. Po przebiegnieciu rzeźnka,  mój zapał zmalał do trzydziestki a kiedy  nie ustajacy ból w pachwinie i termin zakończenia zapisów zbliżały się coraz bardziej postanowiłem że wystartuję na dystansie 15 km. Biegałem sporo i w miarę mocno. Do Mielnika jechałem dobrze przygotowany. Niestety przebiegniety tydzień wcześniej półmaraton w  Wilnie nie nastrajał mnie zbyt optymistycznie. Miejsce w pierwszej 10, wypełnienie danej obietnicy i poczucie dobrze zrobionego treningu w wymagającym terenie były dla mnie celem  tej wyprawy.
Do Mielnika wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem już o 7 rano ponieważ musiałem dostarczyć bułeczki które docelowo były przeznaczone na punkty odżywcze tego biegu.
Po dostarczeniu bułeczek odebraliśmy pakiety i postanowiliśmy pójść obejrzeć start pięćdziesiątki i trzydziestki.
Robiąc rozgrzewkę spotykałem biegowych znajomych którzy pytali czy wygrywam dzisiaj. Nie liczyłem nawet na podium. Na Lini startu też sporo znajomych którzy ciepło mnie wspierali.
10,9,8 odliczanie i poszli. Pierwszy kilometr dosyć szybki,  zwycięzca szybko wysunął się na prowadzenie za nim ja i Sylwek który przedstawił mi się jako wice mistrz Europy. Skąd jesteś zapytałem,  z Łosic,  odpowiedział. Zapytał mnie jeszcze czy biegniem razem. Toć możem 😉 odpowiedziałem i tyle go widziałem 😂 . Drugi kilometr i kolejne to już walka na podbiegu. Nie sądziłem że aż tak będzie ciężko mimo to 3 pozycja motywowała mnie bardzo do tej walki i utrzymania tempa.Podbieg się nie kończył a asfaltowa droga zamieniła się w upeprany mazistą breją bruk. Jak się później dowiedziałem była to droga do kopalni kredy. Wszystko było białe do okoła. Drzewa krzaki, trawa i ten bruk. Odciski które nie dają mi spokoju od jakiegoś czasu dawały o sobie znać na  każdym kroku. Jest pod górkę,  będzie z górki myślałem cały czas. I było tyleż krótko i zaraz znowu pod górę. Troszkę radości w moją mękę wprowadził wspaniały fotograf, Darek S. Co tu robisz przyjacielu?  Zapytałem - Jabłek pilnuję - odparł bez namysłu 😁 Na 6 kilometrze usłyszałem muzykę. Czyżby to już półmetek. Muzyka była coraz bardziej wyraźna a kiedy zobaczyłem postać rapera wiedziałem że to już punkt kontrolny na połowie trasy. Raper zapodawał ... Leci Tomek leci   czy ciebie Tomku to ździwi że jesteś trzeci 😁  Skrzydła mnie uniosły. Kaśka i Adam derli się w niebo głosy,  dawaj Tomek !!  Dawaj!!  Zbieg z góry w krzaki i ... Euforia nie trwała długo wybił mnie z niej wspomniany wcześniej zawodnik z drugiej pozycji. A ty co tu robisz?  Zapytałem zabłądziłem. Jak to? Nie wiem . Po chwili zabłądziliśmy razem. Na całe szczęście za chwilę zobaczyliśmy w krzakach dróżkę i czerwone taśmy.. A to tędy trzeba było biec 🤨 powiedział Sylwek. Wkurzony na cały świat wspinałem się pod górę zastanawiając się co straciłem i ile osób nam uciekło . Po chwili wybieglismy na prostą i znowu mi uciekł. Znajomą biegaczkę zapytałem kto jest przed nią. Odpowiedziała mi że tylko Ania Szyszka i ten co ze mną biegł. Nie chciałem wierzyć w taką przewagę bo wiedziałem że nadrobiłem 1.5 km. Z tyłu nie było znowu nikogo. Zbieg w dolinę Bugu i już prościutko do Mielnika ... Polami,  łakami i na sporym wkurwie. Totalnie sam. Na 2 km przed metą znajomy fotograf uspokoił mnie że jestem 4. Czyli tylko Anka mi uciekła ale ona mogła 😉
Na mecie czekała na mnie żona, chyba zadowolona z tego że już jestem. Regionalne piwo serwowane na mecie niezby przypadło mi do gustu,  za to pyzy z mięsem i soczewicą to już mistrzostwo świata.
Szkoda że tego dnia miałem zaplanowane jeszcze inne sprawy bo impreza trwała ponoć do późnych godzin nocnych.
Wracałem z Mielnika z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Obietnica wypełniona,  Trening pierwsza klasa no i miejsce w pierwszej dziesiątce 😉
Ultramaraton Nadbużański
Chazior 15 km  (16.5)
Skóra Tomek
1:04:10
Open 4
M-3

poniedziałek, 10 września 2018

Półmaraton Wilno

Nie dałem się długo prosić kiedy kilka tygodni temu mój biegowy kolega Łukasz, zaproponował mi wspólny wyjazd na półmaraton do Wilna. Po wycieczce na maraton do Aten tęskniłem za takim wyjazdem a Wilno to jak wiadomo prawdziwa perełka dla każdego turysty - podróżnika. Ostra Brama, Zarzecze, Kościół św Anny, Góra trzech krzyży,  Baszta Giedymina, zabytki  tego miasta można wymieniać w nieskończoność a to wszystko okraszone urokliwymi uliczkami, kamienicami i rzeką o nazwie Willia która przepływa przez to miasto. Plan na ten wyjazd był krótki, w piątek po 15 wyjazd, sobota zwiedzanie i odbiór pakietów (biuro zawodów umiejscowione w jednym z najważniejszych miejsc Wilna, placu katedralnym)
niedziela rano bieg i po obiedzie powrót. Trochę hardkorowo ale  cóż.  W trakcie załatwiania formalności dołączył do nas Paweł z małżonką i rodzice Łukasza,  postanowiliśmy więc jechać na dwa samochody. Mój plan na bieg  też był w miarę prosty,  czas poniżej 1.20 i miejsce w pierwszej dwudziestce.  Kiedy podczas sobotniego zwiedzania  Wilna zobaczyłem ukształtowanie terenu stwierdziłem że chyba ostro się przeliczyłem i ciężko będzie ten plan zrealizować. Obiecałem sobie pobiec swoje, jak zawsze,  a co wyjdzie to się zobaczy.  Start przewidziano na godz 9. Jako że do miejsca startu mieliśmy około 1.5 km postanowiliśmy zrobić sobie małą rozgrzewkę  biegnąc na start. Kilka rytmów, wizyta w toj toju i szybciutko do strefy czasowej ... A Tu!  niespodzianka 8.50 nie wpuszczają !  No plis to my jechali 500 km a oni nas nie chcą wpuścić? Boczkiem boczkiem i gdzieś tam Łukasz znalazł rozpiętą barierkę, oczywiście nie byliśmy sami. Szybka przepychanka do przodu,  hymn Litwy i odliczanie. Pierwsze kilometry ciasne jak to na dużych biegach i mimo tego że z górki ciężko było utrzymać jedną prędkość, ale po 3-4 zrobiło się luźniej  i w miarę płasko. Biegło mi się naprawdę dobrze a zegarek pokazywał 3.43- 3.48 . Pierwszy spory podbieg nie zrobił na mnie wrażenia ale poczułem lekką kolkę i zauważyłem że nie ma obok mnie Łukasza. Górka i z górki, wąskie parkowe alejki nawet miejscami szutrowe i mała agrafka tu ostatni raz widziałem Łukasza który miał mojego żela 😊. Kolejne kilometry po bulwarze nadrzecznym i wybieg na wał przeciwpowodziowy i na most. Z mostu na kolejną agrafkę był 13 kilometr a ja cieszyłem i delektowałem się asfaltem bo wiedziałem że wkrótce to się skończy. I tak było. Na 16 kilometrze spojrzałem na zegarek,  3.47 średnie tempo czas równiutko 1 godzina . MASAKRA. Kolejny podbieg... Dawaj Tomek! krzyczała gdzieś  w oddali żona..
No nie był bym sobą gdybym nie przypozował do zdjęcia 😉
Kamienna droga dawała nieźle w kość. Wybiegłem na chodnik był trochę równiejszy. Szybki zbieg i chamowanie bo ostry zakręt i znowu podbieg i zbieg 19 kilometr i walka o czas. Na ulicach praktycznie nieliczni kibice. Polska!  Krzyknęłem przebiegając koło grupki turystów. Zaczęli bić brawo. Ostatni kilometr  już po asfalcie ale nogi już nie niosły. Walka do końca i wielkie rozgoryczenie bo na zegarze który wisiał nad metą 1.20...... I tak samo na zegarku 1.20 .23  Spojrzałem do tyłu.... Gdzie jest Łukasz..? Napiłem się wody, odebrałem medal. Po trzech minutach  usłyszałem wrzawę. Komentator wymieniał nazwisko kobiety... Wysoka blondynka wbiegała na drugie okrążenie które było oddzielone dla zawodników biegnących tego dnia maraton. W dali ujrzałem niebieską koszulkę Łukasza. Dobrze że już jesteś powiedziałem. Opowiadając sobie swoje przeżycia z biegu poszliśmy wyglądać naszego Pawełka. Kiedy Łukasz zapytał mnie za ile on może być? Odpowiedziałem że nasz kolega jest na tyle nieprzewidywalny że możemy go się spodziewać na 1.40 a nawet na 2.10. 😉 Przybiegł na 1.54 zadowolony i niezbyt umęczony. No i dobrze bo czekała nas jeszcze długa droga do domu.

Półmaraton Wilno
Skóra Tomasz
1:20:20
Open-23 m-40 - 7
W biegu ukończyło 1730 osób.
P. S. Dziękujemy Dorotce za znalezienie bardzo dobrej bazy noclegowej i za pokazanie Wilna 😘

sobota, 1 września 2018

Sierpień 2018

330 km nabieganych  w sierpniu i 252 na rowerku  to chyba fajny  wynik.  Wszystko dzięki  systematycznym  treningom i szalonemu  pomysłowi  z urodzinowym  wyjazdem.
Miesiąc  ten rozpoczęłem  startem w Kodniu. Piękne bieganko  w trudnych warunkach i świetne 6 miejsce open.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/piekielna-pietnastka.html?m=1

 Zaraz po sobotnim  starcie  w Kodniu  postanowiłem  zaliczyć  ostatni  etap siedleckiej  ligi biegowej  i pobiec 1500 metrów.  Ciężko było  rozruszać  nogi  ale jakoś  poszło.  Niezbyt  imponujący  czas  tego  ostatniego  biegu pozwolił  jednak  ostatecznie  na zajęcie  trzeciego miejsca  open w ogólnym  podsumowaniu  tegorocznej odsłony  tejże  imprezy .
Kolejnym  trzeci sierpniowy  bieg  to 9 Bieg  Siedleckiego Jacka.  Tym razem  po raz trzeci  jako  pacemaker ,  a kto o tym  nie czytał  to zapraszam  tutaj: https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/9-bieg-siedleckiego-jacka.html?m=1
222 km na rowerku  to urodzinowa  wycieczka  jaką  zafundowałem  sobie 14 sierpnia . O tym wyjeździe też  możecie poczytać  na bloguhttps://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/na-pomys-do-okoa-siedleckiego-wpadlismy.html?m=1
Plany,plany ,  plany  bo bez nich  nie ma motywacji.  Już  za tydzień  razem  z Łukaszem  K. i Pawłem  Cz. udajemy  się  do Wilna.  Osobiście  będzie  dla mnie  to 2 start  poza  granicami kraju  i mam nadzieję  że równie  udany  jak ten pierwszy  w Atenach. W sobotę  15 września  widzimy  się  na imprezie  Ultramaraton Nadbużański.  Była  chęć  na pięćdziesiątkę była chęć  na trzydziestkę, ostatecznie  kończy  się  na piętnastce. Mam nadzieję  że  nie  zarżnę się  w Wilnie  za bardzo i w Mielniku  będę   w  dobrej dyspozycji. Sierpień  zakończyłem  niezłym  hardkorem  w  pracy. 24 chleby ozdobne,  które  mam nadzieję  spodobają  się  odbiorcom  😊