piątek, 21 września 2018

Biegacz Pomagacz

Maćka poznałem kilka miesięcy temu. Wydał mi się niezwykle mądrym człowiekiem. Gdy poznałem go bliżej, to co mi się wydawało zostało potwierdzone. Praca z dziećmi chorymi na autyzm w fundacji ,, Żółty latawiec ''  , udział w przedsięwzięciach fundacji ,, Cegiełkowo - Pasja i Pomoc a na ścieżkach biegowych zawsze w koszulce  ,,Biegacze - Pmagacze ''. Przy okazji odbioru nakrętek i makulatury z przedszkola w którym pracuje mieliśmy okazję spotkać się i porozmawiać. Poprosiłem go o napisanie kilku słów o sobie o swojej pracy o bieganiu i o jego motywacji do działania. Jak sam przyznał motywują go ludzie pozytywnie nastawieni do świata. Niewątpliwie on jest też takim człowiekiem. Coś o motywacji na bardzo wysokim poziomie, z pod pióra nie wątpliwie mojego biegowego przyjaciela, Maćka Nurzyńskiego, specjalnie dla tych którzy od czasu do czasu zaglądają na bloga ,,w poszukiwaniu motywacji ,,
Zapraszam :)
Co mnie mo-ty-wu-je?
Życie… Życie jest piękne, i tylko oczy mętne, widzą, to życie wstrętne…
Życie, to przecież ludzie, praca z ludźmi i na rzecz ludzi. Motywuje mnie poczucie zmiany  i sprawczości. Wierzę że, mam choć niewielki wpływ na to, co dzieje się wokół mnie. Organizuję sobie pracę tak, by nie kojarzyła mi się z czymś niemiłym, nudnym pozbawionym sensu… Praca  w przedszkolu i Fundacji „Żółty Latawiec” oraz w Fundacji Cegiełkowo Pasja i Pomoc, to ciągłe poszukiwania… rozwiązań. Przy okazji pokazujemy, że można się zmienić, można np. zacząć biegać i pomagać innym, trzeba tylko zacząć od siebie. My sami, jesteśmy dla siebie najtrudniejszymi przeszkodami i przeciwnikami. Pod skrzydłami Cegiełkowa działa klub Biegacze Pomagacze, z tymi ludźmi, każdy trud, zwłaszcza ten maratoński, zdaje się być przygodą pełną emocji. W zderzeniu  z problemami naszych podopiecznych, sprawy każdego z nas stają się lekkie i proste do rozwiązania. Praca z osobami cierpiącymi na nieuleczalne choroby, jak w przypadku podopiecznych Cegiełkowa, czy z osobami z zaburzeniami rozwojowymi, jak to ma miejsce w Latawcu, pomaga mi mądrze spożytkować swój czas, i po przepracowanym dniu – powiedzieć sobie, to był dobry dzień. Z uśmiechem patrzę w przyszłość!
Bieganie pozwala uspokoić serce i odprężyć rozum. Wówczas, przychodzą nowe pomysły, cele i wyzwania…
Ja ciągle biegnę…
I tak naprawdę, to nie wiem,
 jak długo jeszcze…
Odganiam rękami wrogą przestrzeń
i robię miejsce.
Tunel, dla Ciebie może…
I czasem frunę prawie,
ponad chodnikiem, na trawie, odbijam się,
jak bym był pawiem,
ale to duma jest z tych co , biegną ze mną.
Pytasz o motywację...?
Mam cel.
Kto to i za czym tak gna?
Po życie nowe, po lepszy dzień,
biegnę,
dla nas, dla was,
i niby sam,
a ze wszystkimi,
nigdy ponad, raczej przy ciele i jaźni
zostaję w twojej wyobraźni.
Pobiegnij ze mną, przez myśli chmurę ciemną.
Dasz radę, wiem to na pewno.
Życie to droga, więc raz lewa, raz prawa noga, iść, upadać i wstawać, życie badać, wiesz co, trzeba temu życia sens nadać.
Te hasła wybrzmiewały w naszych tekstach i muzyce 15 lat temu i są aktualne po dziś dzień. Mam w sobie motywację, dzieląc się nią, tak naprawdę ją mnożę.
Życie jest piękne…https://www.youtube.com/watch?v=XI7xGSy3WOE



Maciej Nurzyński

poniedziałek, 17 września 2018

Piętnastka w Mielniku

Decyzję o starcie w imprezie biegowej Ultramaraton Nadbużański podjęłem kilka miesięcy temu. Wspierając akcję #biegamdobrze podczas półmaratonu warszawskiego,  wymyśliłem sobie że osoba która wpłaci największą kwotę na konto mojej zbiórki właśnie w ramach tej akcji, wybierze mi dystans na którym wystartuję w Mielniku. Do wyboru było 15 km pod nazwą szpurt, 30 km pod nazwą chazior i 50 km pod nazwą szmergiel. Po zakończeniu akcji okazało się że tą osobą jest Kasia Rybak która wpłaciła największą kwotę. Kaśka zdecydowała że dystans mogę sobie wybrać osobiście. Chęci straszne od samego początku były na pięćdziesiątkę. Po przebiegnieciu rzeźnka,  mój zapał zmalał do trzydziestki a kiedy  nie ustajacy ból w pachwinie i termin zakończenia zapisów zbliżały się coraz bardziej postanowiłem że wystartuję na dystansie 15 km. Biegałem sporo i w miarę mocno. Do Mielnika jechałem dobrze przygotowany. Niestety przebiegniety tydzień wcześniej półmaraton w  Wilnie nie nastrajał mnie zbyt optymistycznie. Miejsce w pierwszej 10, wypełnienie danej obietnicy i poczucie dobrze zrobionego treningu w wymagającym terenie były dla mnie celem  tej wyprawy.
Do Mielnika wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem już o 7 rano ponieważ musiałem dostarczyć bułeczki które docelowo były przeznaczone na punkty odżywcze tego biegu.
Po dostarczeniu bułeczek odebraliśmy pakiety i postanowiliśmy pójść obejrzeć start pięćdziesiątki i trzydziestki.
Robiąc rozgrzewkę spotykałem biegowych znajomych którzy pytali czy wygrywam dzisiaj. Nie liczyłem nawet na podium. Na Lini startu też sporo znajomych którzy ciepło mnie wspierali.
10,9,8 odliczanie i poszli. Pierwszy kilometr dosyć szybki,  zwycięzca szybko wysunął się na prowadzenie za nim ja i Sylwek który przedstawił mi się jako wice mistrz Europy. Skąd jesteś zapytałem,  z Łosic,  odpowiedział. Zapytał mnie jeszcze czy biegniem razem. Toć możem 😉 odpowiedziałem i tyle go widziałem 😂 . Drugi kilometr i kolejne to już walka na podbiegu. Nie sądziłem że aż tak będzie ciężko mimo to 3 pozycja motywowała mnie bardzo do tej walki i utrzymania tempa.Podbieg się nie kończył a asfaltowa droga zamieniła się w upeprany mazistą breją bruk. Jak się później dowiedziałem była to droga do kopalni kredy. Wszystko było białe do okoła. Drzewa krzaki, trawa i ten bruk. Odciski które nie dają mi spokoju od jakiegoś czasu dawały o sobie znać na  każdym kroku. Jest pod górkę,  będzie z górki myślałem cały czas. I było tyleż krótko i zaraz znowu pod górę. Troszkę radości w moją mękę wprowadził wspaniały fotograf, Darek S. Co tu robisz przyjacielu?  Zapytałem - Jabłek pilnuję - odparł bez namysłu 😁 Na 6 kilometrze usłyszałem muzykę. Czyżby to już półmetek. Muzyka była coraz bardziej wyraźna a kiedy zobaczyłem postać rapera wiedziałem że to już punkt kontrolny na połowie trasy. Raper zapodawał ... Leci Tomek leci   czy ciebie Tomku to ździwi że jesteś trzeci 😁  Skrzydła mnie uniosły. Kaśka i Adam derli się w niebo głosy,  dawaj Tomek !!  Dawaj!!  Zbieg z góry w krzaki i ... Euforia nie trwała długo wybił mnie z niej wspomniany wcześniej zawodnik z drugiej pozycji. A ty co tu robisz?  Zapytałem zabłądziłem. Jak to? Nie wiem . Po chwili zabłądziliśmy razem. Na całe szczęście za chwilę zobaczyliśmy w krzakach dróżkę i czerwone taśmy.. A to tędy trzeba było biec 🤨 powiedział Sylwek. Wkurzony na cały świat wspinałem się pod górę zastanawiając się co straciłem i ile osób nam uciekło . Po chwili wybieglismy na prostą i znowu mi uciekł. Znajomą biegaczkę zapytałem kto jest przed nią. Odpowiedziała mi że tylko Ania Szyszka i ten co ze mną biegł. Nie chciałem wierzyć w taką przewagę bo wiedziałem że nadrobiłem 1.5 km. Z tyłu nie było znowu nikogo. Zbieg w dolinę Bugu i już prościutko do Mielnika ... Polami,  łakami i na sporym wkurwie. Totalnie sam. Na 2 km przed metą znajomy fotograf uspokoił mnie że jestem 4. Czyli tylko Anka mi uciekła ale ona mogła 😉
Na mecie czekała na mnie żona, chyba zadowolona z tego że już jestem. Regionalne piwo serwowane na mecie niezby przypadło mi do gustu,  za to pyzy z mięsem i soczewicą to już mistrzostwo świata.
Szkoda że tego dnia miałem zaplanowane jeszcze inne sprawy bo impreza trwała ponoć do późnych godzin nocnych.
Wracałem z Mielnika z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Obietnica wypełniona,  Trening pierwsza klasa no i miejsce w pierwszej dziesiątce 😉
Ultramaraton Nadbużański
Chazior 15 km  (16.5)
Skóra Tomek
1:04:10
Open 4
M-3

poniedziałek, 10 września 2018

Półmaraton Wilno

Nie dałem się długo prosić kiedy kilka tygodni temu mój biegowy kolega Łukasz, zaproponował mi wspólny wyjazd na półmaraton do Wilna. Po wycieczce na maraton do Aten tęskniłem za takim wyjazdem a Wilno to jak wiadomo prawdziwa perełka dla każdego turysty - podróżnika. Ostra Brama, Zarzecze, Kościół św Anny, Góra trzech krzyży,  Baszta Giedymina, zabytki  tego miasta można wymieniać w nieskończoność a to wszystko okraszone urokliwymi uliczkami, kamienicami i rzeką o nazwie Willia która przepływa przez to miasto. Plan na ten wyjazd był krótki, w piątek po 15 wyjazd, sobota zwiedzanie i odbiór pakietów (biuro zawodów umiejscowione w jednym z najważniejszych miejsc Wilna, placu katedralnym)
niedziela rano bieg i po obiedzie powrót. Trochę hardkorowo ale  cóż.  W trakcie załatwiania formalności dołączył do nas Paweł z małżonką i rodzice Łukasza,  postanowiliśmy więc jechać na dwa samochody. Mój plan na bieg  też był w miarę prosty,  czas poniżej 1.20 i miejsce w pierwszej dwudziestce.  Kiedy podczas sobotniego zwiedzania  Wilna zobaczyłem ukształtowanie terenu stwierdziłem że chyba ostro się przeliczyłem i ciężko będzie ten plan zrealizować. Obiecałem sobie pobiec swoje, jak zawsze,  a co wyjdzie to się zobaczy.  Start przewidziano na godz 9. Jako że do miejsca startu mieliśmy około 1.5 km postanowiliśmy zrobić sobie małą rozgrzewkę  biegnąc na start. Kilka rytmów, wizyta w toj toju i szybciutko do strefy czasowej ... A Tu!  niespodzianka 8.50 nie wpuszczają !  No plis to my jechali 500 km a oni nas nie chcą wpuścić? Boczkiem boczkiem i gdzieś tam Łukasz znalazł rozpiętą barierkę, oczywiście nie byliśmy sami. Szybka przepychanka do przodu,  hymn Litwy i odliczanie. Pierwsze kilometry ciasne jak to na dużych biegach i mimo tego że z górki ciężko było utrzymać jedną prędkość, ale po 3-4 zrobiło się luźniej  i w miarę płasko. Biegło mi się naprawdę dobrze a zegarek pokazywał 3.43- 3.48 . Pierwszy spory podbieg nie zrobił na mnie wrażenia ale poczułem lekką kolkę i zauważyłem że nie ma obok mnie Łukasza. Górka i z górki, wąskie parkowe alejki nawet miejscami szutrowe i mała agrafka tu ostatni raz widziałem Łukasza który miał mojego żela 😊. Kolejne kilometry po bulwarze nadrzecznym i wybieg na wał przeciwpowodziowy i na most. Z mostu na kolejną agrafkę był 13 kilometr a ja cieszyłem i delektowałem się asfaltem bo wiedziałem że wkrótce to się skończy. I tak było. Na 16 kilometrze spojrzałem na zegarek,  3.47 średnie tempo czas równiutko 1 godzina . MASAKRA. Kolejny podbieg... Dawaj Tomek! krzyczała gdzieś  w oddali żona..
No nie był bym sobą gdybym nie przypozował do zdjęcia 😉
Kamienna droga dawała nieźle w kość. Wybiegłem na chodnik był trochę równiejszy. Szybki zbieg i chamowanie bo ostry zakręt i znowu podbieg i zbieg 19 kilometr i walka o czas. Na ulicach praktycznie nieliczni kibice. Polska!  Krzyknęłem przebiegając koło grupki turystów. Zaczęli bić brawo. Ostatni kilometr  już po asfalcie ale nogi już nie niosły. Walka do końca i wielkie rozgoryczenie bo na zegarze który wisiał nad metą 1.20...... I tak samo na zegarku 1.20 .23  Spojrzałem do tyłu.... Gdzie jest Łukasz..? Napiłem się wody, odebrałem medal. Po trzech minutach  usłyszałem wrzawę. Komentator wymieniał nazwisko kobiety... Wysoka blondynka wbiegała na drugie okrążenie które było oddzielone dla zawodników biegnących tego dnia maraton. W dali ujrzałem niebieską koszulkę Łukasza. Dobrze że już jesteś powiedziałem. Opowiadając sobie swoje przeżycia z biegu poszliśmy wyglądać naszego Pawełka. Kiedy Łukasz zapytał mnie za ile on może być? Odpowiedziałem że nasz kolega jest na tyle nieprzewidywalny że możemy go się spodziewać na 1.40 a nawet na 2.10. 😉 Przybiegł na 1.54 zadowolony i niezbyt umęczony. No i dobrze bo czekała nas jeszcze długa droga do domu.

Półmaraton Wilno
Skóra Tomasz
1:20:20
Open-23 m-40 - 7
W biegu ukończyło 1730 osób.
P. S. Dziękujemy Dorotce za znalezienie bardzo dobrej bazy noclegowej i za pokazanie Wilna 😘

sobota, 1 września 2018

Sierpień 2018

330 km nabieganych  w sierpniu i 252 na rowerku  to chyba fajny  wynik.  Wszystko dzięki  systematycznym  treningom i szalonemu  pomysłowi  z urodzinowym  wyjazdem.
Miesiąc  ten rozpoczęłem  startem w Kodniu. Piękne bieganko  w trudnych warunkach i świetne 6 miejsce open.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/piekielna-pietnastka.html?m=1

 Zaraz po sobotnim  starcie  w Kodniu  postanowiłem  zaliczyć  ostatni  etap siedleckiej  ligi biegowej  i pobiec 1500 metrów.  Ciężko było  rozruszać  nogi  ale jakoś  poszło.  Niezbyt  imponujący  czas  tego  ostatniego  biegu pozwolił  jednak  ostatecznie  na zajęcie  trzeciego miejsca  open w ogólnym  podsumowaniu  tegorocznej odsłony  tejże  imprezy .
Kolejnym  trzeci sierpniowy  bieg  to 9 Bieg  Siedleckiego Jacka.  Tym razem  po raz trzeci  jako  pacemaker ,  a kto o tym  nie czytał  to zapraszam  tutaj: https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/9-bieg-siedleckiego-jacka.html?m=1
222 km na rowerku  to urodzinowa  wycieczka  jaką  zafundowałem  sobie 14 sierpnia . O tym wyjeździe też  możecie poczytać  na bloguhttps://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/na-pomys-do-okoa-siedleckiego-wpadlismy.html?m=1
Plany,plany ,  plany  bo bez nich  nie ma motywacji.  Już  za tydzień  razem  z Łukaszem  K. i Pawłem  Cz. udajemy  się  do Wilna.  Osobiście  będzie  dla mnie  to 2 start  poza  granicami kraju  i mam nadzieję  że równie  udany  jak ten pierwszy  w Atenach. W sobotę  15 września  widzimy  się  na imprezie  Ultramaraton Nadbużański.  Była  chęć  na pięćdziesiątkę była chęć  na trzydziestkę, ostatecznie  kończy  się  na piętnastce. Mam nadzieję  że  nie  zarżnę się  w Wilnie  za bardzo i w Mielniku  będę   w  dobrej dyspozycji. Sierpień  zakończyłem  niezłym  hardkorem  w  pracy. 24 chleby ozdobne,  które  mam nadzieję  spodobają  się  odbiorcom  😊