wtorek, 7 sierpnia 2018

Piekielna piętnastka

Piekielna  piętnastka tak nazywają  bieg w Kodniu  zarówno organizatorzy  jak i biegacze którzy  przybywają  do Kodnia rok rocznie, w pierwszą  sobotę  sierpnia.
Osobiście  w Kodniu byłem 2 razy  w 2013 i w 2014 roku.  Ciężko mówić  o życiówkach robionych w lipcu lub sierpniu  bo zazwyczaj  warunki  pogodowe  w tym okresie nie są  sprzyjające  bieganiu  ale to właśnie Kodeńska piętnastka  czyli Bieg Sapiechów, posiada atest  PZLA  i to właśnie  tutaj można powalczyć  o życiówkę  na dystansie 15 km.
Na ten bieg udałem  się  z dwoma kolegami  którzy  również  postanowili  tego dnia zmierzyć się  z  upałem  i z dystansem 15 km oraz z mamą  która  Kodeń  odwiedziła  turystycznie.
Start biegu przewidziano  na godz 13. Osobiście  tego dnia nie pojechałem  się  ścigać,  pojechałem po prostu  na bieg.  Temperatura  sięgała 30 stopni a drobne chmurki  które  dawały  trochę  cienia  szybko przeganiał wiatr. Od samego początku  prowadzenie  obieło  trzech Ukraińców. Po dwóch  rundach  po Kodniu ,  wybiegliśmy  na drogę  do  Kopydłowa  gdzie miał  być  nawrót. Wybiegałem  z Kodnia wśród  4 biegaczy którzy  trzymali  równe tempo w okolicach 3'40'' Na 4 kilometrze  było  nas już  trzech  a policjant  na motorze  który prowadził  bieg  z minuty  na minutę  ginął  nam z oczu. Wraz z nim ginęła  prowadząca trójka. Kolejne kilometry  to walka z upałem  i patrzenie  w niebo,  które  dawało  coraz więcej  nadziei na deszcz.  Na nawrotce  zerwał  się  wiaterek  a że  pierwszą  część  trasy biegliśmy  pod, to teraz zrobiło  się  całkiem przyjemnie.  Na trasie zrobiło  się  tłoczno bo w jedną stronę  biegli  biegacze do nawrotki  a w drugą  my. Mnóstwo  prywatnych  osób  które stojąc  nawet w lesie  ratowali  nas przed odwodnieniem podajac kubki  z wodą. Na 11 kilometrze  na drogę  spadły  pierwsze krople deszczu. Och jak zrobiło  się fajnie. Kilka zdań  zmienionych  z towarzyszami  biegu  i za chwilę  lunęło.  Zauważyłem  że moje buty  straciły  przyczepność. To prawda  nigdy nie testowałem  ich w takich  warunkach.  W przeciągu  kilku  minut  byłem przemoczony do  tego stopnia  że  czułem  się  jak bym wyszedł  ze stawu . Do mety pozostało  2 kilometry,  obejrzałem  się  do tyłu. Już wtedy  wiedziałem  że wśród  czterdziestolatków nie mam sobie równego  na tym biegu . Każdy  zakręt  wymagał  odemnie silnego skupienia  bo buty  jeździły  jak na lodzie.  Towarzystwo  uciekło  o dobre sto metrów  mimo to starałem  się nie zwalniać. Na metę  wbiegałem jako 6 uczestnik pokonując  z uśmiechem  olbrzymią  kałużę  która powstała  w wyniku  ulewy.
Bieg  w Kodniu  to nie tylko kilometry.  Bieg w Kodniu  to pyszny  obiadek  oraz dla tych którzy  oczywiście chcą  coś  do  duchowego  przeżycia. Msza święta  specjalnie  dla biegaczy  oraz wspólna   modlitwa  przed biegiem to coś  czego nie spotkacie  na innych  biegach.  Osobiście  polecam  Kodeńską, piekielną  piętnastkę i przyznam się  że sam poważnie  będę  myślał  o  starcie  w przyszłorocznym  jubileuszowym XX biegu Sapiechów  w Kodniu.
XIX  Bieg Sapiechów
Kodeń 4 sierpnia  2018 - 15 km
Skóra Tomek
czas 56:59
miejsce  open 6
m 40 - 1



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz