niedziela, 19 sierpnia 2018

222 km do okoła powiatu

Na pomysł  obiechania do okoła  powiatu siedleckiego, wpadliśmy   z kolegą  Hubciem,   podczas jednej z  wycieczek rowerowych.  Wtedy  to rozmawiając  o tym liczyliśmy  taki wyjazd na dwa dni, z noclegiem  nad Bugiem. Pomiar  trasy  jaki przeprowadziłem  na mapach endomondo, wskazał  około 230 km.  Jakiś  czas  temu  pomyślałem  że mógłbym  to zrobić  w jeden  dzień. Mimo że  w tym roku znacznie  zaniedbałem  treningi  rowerowe  postanowiłem  spróbować.
 Na  dzień  wyprawy  wybrałem  14 sierpnia,  dzień  wolny  od pracy  (jak dla mnie) . Wyjazd  rowerowy  miał  być  prezentem  na  urodziny  dla siebie  samego i sprawdzeniem  swojej  silnej woli.  Jako że wiedziałem  że od czasu do czasu  będę  zjeżdzał  z dróg  asfaltowych  poprosiłem  kolegę  Janka  o to aby  pożyczył  mi swój  rower.  Wiedziałem  że jego sprzęt  jest niezawodny  i poradzi  sobie w każdych  warunkach.  O godz  7.15 żona wywiozła  mnie samochodem  do Domanic , na skraj  zarówno  powiatu  jak i województwa mazowieckiego.
O godz 8.30 ruszyłem  przed siebie, zaopatrzony  w 1 litr wody, koszulkę  na zmianę , recznik i  power  banka aby od czasu do czasu  podładować  telefon  i zegarek który  bo biegu  rzeźnika  wiedziałem  ze nie wytrzyma  więcej  niż 5-6 godzin.
Pierwszy  przystanek  i tak jakby  etap wiódł  do Seroczyna,  wzdłuż  południowej  granicy  powiatu. W Seroczynie  byłem  po niespełna  godzinie  jazdy. Chwila odpoczynku ,  sprawdzenie  mapy i obranie  kierunku.  Już  wcześniej  wiedziałem  że miejscami  będę  musiał  wyjechać  poza granice  powiatu  ze względu  na bezdroża. W okolicach  rzeki  Kostrzyń  dróg  które  się  po prostu  kończą  jest dużo.  Wybrałem  drogę  znaną, która przez kilka kilometrów  prowadziła  przez powiat  miński . Kolejnym punktem  do zdobycia  była  droga krajowa  nr 2 i miejscowość  Bojmie.  Tu zaplanowałem  dłuższy  postój  ze śniadaniem  i ładowaniem baterii  w zegarku który wskazywał 47 km. Kolejne kilometry  to  nieustanny  warkot  mijających  mnie tirów  i innych  samochodów. Po 10 kilometrach,w miejscowości  Polaki,   zjechałem z drogi krajowej nr 2 na południe .Kolejnym  punktem  do zaliczenia  był most na rzece  Liwiec  w miejscowości  Wólka  Proszewska.  Męczyn  i Skupie  to tutaj zostawiłem  bardzo dużo  energii.  Polne drogi  dały  mi się  we znaki. Temperatura  rosła  z godziny  na godzinę. Myślę  że to tutaj  właśnie  na 68 kilometrze  dopadł  mnie pierwszy  kryzys.  Mimo  wszystko  po dojechali do asfaltu  przeciełem trase węgrowską. Świniary,  Kowiesy,  Stany Małe i Duże  cały czas na pograniczu  powiatu . Patrykozy i Smuniew. Tu na chwilę  wjechałem  do powiatu  Sokołowskiego. Teraz już  kierunek Paprotnia.  100 km na zegarku. Drugie  ładowanie  baterii.  I tych  moich  i tych  w zegarku.  Wysokokaloryczny  posiłek  na trawie  pod sklepem  i dalej w drogę. Tym razem  na Korczew i Mogielnicę. Na tym  odcinku  spotkałem ojca z dwójką  dzieci. Po krótkiej  rozmowie  dowiedziałem się  że jadą  do Białowieży  . Trochę  się  zagapiłem, z tylu za moimi plecami pojawiła się chmura i nie wiem kiedy  przejechałem  drogę  . Mimo  wszystko  do Mogielnicy  dojechałem.  Kolejna szutrówka. To już  tereny  nadrzeczne. Dojeżdżając do miejscowości  Bużyska  widziałem już  piękne  budowle po drugiej  stronie  rzeki  Bug.  To miasto  Drohiczyn.
  Kolejna chmura  i kilka kropel deszczu przyniosły  ochłodzenie. Nie znaczne  ale odczuwalne. Wyjeżdżając  na asfalt w miejscowości  Góry  stwierdziłem  że jak na razie dosyć  mam przełajówka i kolejną  część  trasy muszę  jechać  asfaltem. Drażniew,  Hruszew, Łysów  i Niemojki.  Do trzech razy sztuka tak sobie mówiłem  i wiedziałem  że kolejna chmura  burzowa  mi już  nie odpuści.  Tak było . Przymusowy  przystanek  w miejscowości  Zakrze.   Deszcz  luną  z nieba a ja czekałem co będzie  dalej  na przystanku  autobusowym.  Po 20 minutach  opady  ustały  do tego stopnia  że można było  jechać.   Bar z kebabem  który  napotkałem  po trasie był  idealnym  rozwiązaniem na to aby odpocząć,  zjeść  coś ,naładować  baterie  w zegarku  i postanowić  co dalej.   Ze względu na  duże  opady  deszczu  postanowiłem  że nie będę  szukał  bocznych  dróg  i kolejną  część  wyprawy  pokonam  główną  drogą  z Łosic  przez Olszankę  Do Krzeska.  Dojeżdżają do Krzeska  postanowiłem zjechać do dwóch  chyba najbardziej  wysunięty na wschód  w tej części  powiatu  miejscowości,  Wesółka  i Grochówka.
 Kolejny  etap  zaliczony  robiło  się już  późne popołudnie a ja wiedziałem  że już  teraz  nie mogę  się  poddać.  Kolejny  Kryzys dopadł  mnie na trasie  z Krzeska do Zbuczyna . W mordę  wind  nie dawał  spokoju  a kilometry  prawie nie ubywały. Kiedy  tuż przed zbuczynem  zjechałem  z trasy A2  cieszylem  się  że do celu zostało  nie więcej niż  40 km. Łęcznowola,  Januszówka,  Radomyśl i Gostchorz. To był  przedostatni  etap  wyprawy. W lesie  przed Gostchorzą  włączyłem  światła  w rowerze , dochodziła godz 20. Zjeżdzając  z trasy Łukowskiej w miejscowości  Tworki  zobaczyłem  znak ,  DOMANICE 10 .  To już  tylko pół  godzinki.  Zadzwoniłem  do żony po raz kolejny  informując  gdzie jestem.  Dochodziła 20.30 kiedy  dojechałem  do Domanic  a na tarczy zegarka  wyświtliły  się  222 km.  Zmęczony ale szczęśliwy  zapakowane rower do bagażnika ,  całując  żonę  w rękę.  Poczułem  że chyba  się  troszkę  o mnie martwiła.  Urodzinowe marzenie  spełnione. Jakie będzie kolejne to już  chyba większość  znajomych  wie.  Nie rozpowiadam  za dużo  bo nie chcę  zapeszyć.  Dziękuję  bardzo za wyrozumiałość  mojej żonie która pomogła mi w zorganizowaniu  tego wyjazdu. Dziękuję  Jasiowi  za pożyczenie roweru który okazał  się  niezawodny. Dziękuję  również  wszystkim  fejsbukowym znajomym, którzy tego dnia  wirtualnie jechali  ze mną, no  i jak to mówią,  do następnego razu 😄

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz