poniedziałek, 12 lipca 2021

X Tatarska Piątka

 Legendy o Tatarskiej piątce słyszałem już kilka lat temu jednak to że zawsze pracowałem w niedzielę było głównym punktem decydującym o tym że tam nie pojadę.  Po raz pierwszy do Studzianki zawitałem w styczniu 2020 a zawiodło mnie tam Tatarskie Grand Prix organizowane przez tamtejszego społecznika Łukasza Wędę a że słynna piątka była potrzebna do zaliczenia całego cyklu więc musiałem tam zawitać również w lipcu. Piątka przypadła mi do gustu tym bardziej że zajęłem 3 miejsce. Ten rok że względu na pandemię i moje problemy z ręką był od samego początku dużo uboższy w starty. Mimo że moc w nogach po przerwie spowodowanej wypadkiem wróciła nie było wiele okazji aby dać jej upust. 2 starty w Grand Prix Poznaj Gminę Skórzec na dystansie 5 km oraz  jeden trochę dłuższy w Ruchence to wszystko co dało się nabiegać tej wiosny. Tatarska piątka mogła być kolejnym sprawdzianem. Do połowy czerwca wszystkie starty wisiały pod olbrzymim znakiem zapytania z powodu planowanej operacji. Kiedy dostałem decyzję o terminie przwidzianym na sierpień postanowiłem zgłosić się na bieg i opłacić opłatę. W międzyczasie udało się namówić na wspólny wyjazd Romana. Przeglądając listę startową na dwa dni przed zawodami stwierdziłem że chyba pierwsza trójka będzie trudna do zdobycia a męcząca infekcja, ból głowy i fluki lejące się strumieniami z nosa nie napawały optymizmem. Jeszcze w sobotę poważanie zastanawiałem się nad sensem wyjazdu jednak głód startów okazał się silniejszy. Prawie półtora godzinna podróż do Studzianki minęła spokojnie i o godz 12 byliśmy na miejscu. Odbiór pakietów bez kolejki,  trochę rozmów że znajomymi i właśnie gdzieś na parkingu dojrzałem Grzesia Machnowskiego pijącego zimne piwko. -A ty co? - Zapytałem - Dopalacza przed startem zażywasz? - Ta - odparł uśmiechając się gorzko. -Achillesa zerwałem, nie biegnę.  Popatrzyłem z niedowierzaniem. Dochodziła 12.30 i czas było troszkę się rozruszać. O 12.50 byłem już w okolicach linni startu, skupiony i myślący tylko o tym aby spokojnie ukończyć ten bieg. Rozejrzałem się do okoła nie było niko ze znanych mi szybkich Biegaczy. Nie było Rafała Golca z którym zawsze się liczę ani nikogo że zwycięzców poprzednich edycji. Chłodna głowa mimo upału mówiła mi: spokojnie,  zawsze na biegu może pojawić się jakiś czarny koń, objawienie i zgrzeje cię dziadku. 3.2.1 i ruszuli punktualnie o 13. Pierwsze metry to rozpoznanie i nie było w tym nic dziwnego że jakiś młodziak pędził 3 kroki przedemna a drugiego oddech słyszałem na plecach. Po pięciuset metrach ten prowadzący był dużo z przodu a oddechu na plecach już nie słyszałem. Słyszałem za to swój był równy i spokojnymimo że na zegarku tępo 3.30 . Mała buteleczka wody którą trzymałem w ręku była zbawieniem. Na pierwszym kilometrze prowadzący już był w moim zasięgu a ciut przed drugim to ja już prowadziłem. Trasa składała się z dwóch pętli opartych na kwadracie. Na dwóch pierwszych prostych było czuć troszkę wiaterek za to na dwóch drugich nie było czuć nic po za żarem lejącym się  z nieba. Nie oglądałem się  za siebie, robiłem swoje. Tuż przed 4 kilometrem pomyślałem że jeżeli ktoś mnie teraz wyprzedzi będzie znaczyło tylko tyle że był lepiej przygotowany. Przy wybiegnięciu na ostatnią prostą usłyszałem od osób obstawiających trasę, że nie mam co się spinać bo mam olbrzymią przewagę. Obejrzałem się.  Nie było wcale dużo może 100 metrów. Łyczek wody z gorącej już buteleczki i doprzodu. Jak mam wygrać sam to chociaż w ładnym stylu pomyślałem. Na metę wbiegałem sam a spiker , nie wiem czy żartował czy serio wspomniał że nie spodziewał się mnie tak szybko. 19.38 to czas zwycięzcy X Tatarskiej Piątki, mój czas. To prawda daleki od rekordu trasy, daleki od czasów zwycięzców z poprzednich edycji ale mimo wszystko historyczny bo zdobyty na X edycji tego biegu. Tuż po odebraniu medalu spotkałem wspomnianego Rafała Golca. Okazało się  że myślał że bieg jest o 14 i tak na niego przyjechał. Miał to być jego urodzinowy bieg. Oczywiście złożyłem mu najserdeczniejsze życzenia myśląc o tym jak wiele szczęścia potrzebuje każdy z nas nawet na najmniejszym kroczku naszego życia. Bieg mogę zaliczyć do tych udanych a sękacz który otrzymałem w nagrodę był tym z górnej półki. Niestety mojemu współyowarzyszowi wyprawy szczęście tego dnia też nie dopisało i tylko 15 sekund zabrakło mu do 3 miejsca w kategorii wiekowej.


Czasami tak się zdarza że licząc na mniej dostajesz więcej. Moje bardzo spokojne podejście do tego startu zostało nagrodzone zwycięstwem. Czy wrócę do Studzianki za rok nie wiem ale na pewno będę polecał ten bieg znajomym.


X Tatarska Piątka 

Skóra Tomasz

Czas 19.38 open 1.

poniedziałek, 5 lipca 2021

Czerwiec 2021

 To co dzieje się w moim życiu w ostatnich miesiącach jest czymś czego nigdy się nie spodziewałem. O niektórych rzeczach naprawdę nie można mówić głośno a tym bardziej pisać o nich na forach. Nie sądzę aby to co  przeżywam osobiście  było powodem pisania postów  na fb. Staram się pisać o czymś innym jednak to jakie znaki  w ostatnim czasie daje mi Pan Bóg, jest dla mnie czymś, czego nigdy nie doświadczyłem a być może, wszystko co działo się wokół mnie, działo się za szybko i nie byłem w stanie dostrzec tych znaków. Być może kiedyś dorosnę do tego aby podzielić się z kimś moim świadectwem, jednak to jeszcze nie ta pora. 

Czerwiec upłynął pod znakiem zbiórki nakrętek, makulatury i biegania czyli nic się nie zmieniło. Mimo że 9 czerwca wywiozłem zebrane nakrętki na skup to już 29 ponownie pakowałem busa. Efektem tych dwóch kursów jest 2.5 tony plastiku sprzedanego na recykling w ramach pomocy dla Fundacji Siedleckie Hospicjum Domowe dla Dzieci.  


1 lipca mija rok kiedy to rozpocząłem współpracę z Stowarzyszeniem Mgiełka z Siedlec w ramach oddawania dla nich makulatury. Przez ten czas wywiozłem na skup prawie 25 ton makulatury i były by to naprawdę fajne pieniążki gdyby nie słaba cena na przełomie grudnia i stycznia. Na całe szczęście od kwietnia jest troszkę lepiej i w tej chwili wspominane  Stowarzyszenie otrzymuje przyzwoite pieniążki za dostarczoną przezemnie na skup makulaturę. Oprócz nakrętek i makulatury dużo ciekawych akcji wydarzyło się w czerwcu.  Ta najciekawsza to rowerowa wyprawa Tour tu Berlin której pomysłodawcą był wójt gminy Kotuń,  Grzegorz Góral. Dzięki jego pomysłowi wsparcia Hospicjum w trakcie rowerowej podróży do Berlina na konto Hospicjum wpadło około 5000 zł a przy okazji wiele osób wsiadło na rower aby wesprzeć cel wyprawy i wirtualnie wesprzeć podróżujących z wójtem Krzyśka i Krystiana. Ta akcją była również dla mnie motywacją i 14 czerwca popełniłem pierwszą setkę na rowerze w tym roku.


Co do mojego biegania to na biegowym  liczniku znalazło się 1500 km a dwa starty które zaliczyłem w tym miesiącu należy zaliczyć do tych bardzo udanych.  Ten pierwszy w Ruchence pod Węgrowem to wspaniałe zwycięstwo na 9.2 kilometrowej trasie. Ten drugi to start w drugim etapie Grand Prix Poznaj Gminę Skórzec.  Drugie miejsce tego dnia może i nie było szczytem moich możliwości ale jak to kiedyś ktoś powiedział:  jak organizujesz to nie pobiegasz. W myśl tej zasady od jakiegoś czasu staram się nie startować w biegach organizowanych przez ekipę Skórzec Biega a jak już biegnę to nie nastawiam się na wynik.


Gdyby ktoś pytał o rękę to nie jest źle. Daję radę zrobić coraz więcej a rehabilitację również znoszę coraz lepiej.  Niestety operacja która miała być w czerwcu przesunęła się na sierpień także nie pozostaje nic innego jak czekać.