poniedziałek, 17 września 2018

Piętnastka w Mielniku

Decyzję o starcie w imprezie biegowej Ultramaraton Nadbużański podjęłem kilka miesięcy temu. Wspierając akcję #biegamdobrze podczas półmaratonu warszawskiego,  wymyśliłem sobie że osoba która wpłaci największą kwotę na konto mojej zbiórki właśnie w ramach tej akcji, wybierze mi dystans na którym wystartuję w Mielniku. Do wyboru było 15 km pod nazwą szpurt, 30 km pod nazwą chazior i 50 km pod nazwą szmergiel. Po zakończeniu akcji okazało się że tą osobą jest Kasia Rybak która wpłaciła największą kwotę. Kaśka zdecydowała że dystans mogę sobie wybrać osobiście. Chęci straszne od samego początku były na pięćdziesiątkę. Po przebiegnieciu rzeźnka,  mój zapał zmalał do trzydziestki a kiedy  nie ustajacy ból w pachwinie i termin zakończenia zapisów zbliżały się coraz bardziej postanowiłem że wystartuję na dystansie 15 km. Biegałem sporo i w miarę mocno. Do Mielnika jechałem dobrze przygotowany. Niestety przebiegniety tydzień wcześniej półmaraton w  Wilnie nie nastrajał mnie zbyt optymistycznie. Miejsce w pierwszej 10, wypełnienie danej obietnicy i poczucie dobrze zrobionego treningu w wymagającym terenie były dla mnie celem  tej wyprawy.
Do Mielnika wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem już o 7 rano ponieważ musiałem dostarczyć bułeczki które docelowo były przeznaczone na punkty odżywcze tego biegu.
Po dostarczeniu bułeczek odebraliśmy pakiety i postanowiliśmy pójść obejrzeć start pięćdziesiątki i trzydziestki.
Robiąc rozgrzewkę spotykałem biegowych znajomych którzy pytali czy wygrywam dzisiaj. Nie liczyłem nawet na podium. Na Lini startu też sporo znajomych którzy ciepło mnie wspierali.
10,9,8 odliczanie i poszli. Pierwszy kilometr dosyć szybki,  zwycięzca szybko wysunął się na prowadzenie za nim ja i Sylwek który przedstawił mi się jako wice mistrz Europy. Skąd jesteś zapytałem,  z Łosic,  odpowiedział. Zapytał mnie jeszcze czy biegniem razem. Toć możem 😉 odpowiedziałem i tyle go widziałem 😂 . Drugi kilometr i kolejne to już walka na podbiegu. Nie sądziłem że aż tak będzie ciężko mimo to 3 pozycja motywowała mnie bardzo do tej walki i utrzymania tempa.Podbieg się nie kończył a asfaltowa droga zamieniła się w upeprany mazistą breją bruk. Jak się później dowiedziałem była to droga do kopalni kredy. Wszystko było białe do okoła. Drzewa krzaki, trawa i ten bruk. Odciski które nie dają mi spokoju od jakiegoś czasu dawały o sobie znać na  każdym kroku. Jest pod górkę,  będzie z górki myślałem cały czas. I było tyleż krótko i zaraz znowu pod górę. Troszkę radości w moją mękę wprowadził wspaniały fotograf, Darek S. Co tu robisz przyjacielu?  Zapytałem - Jabłek pilnuję - odparł bez namysłu 😁 Na 6 kilometrze usłyszałem muzykę. Czyżby to już półmetek. Muzyka była coraz bardziej wyraźna a kiedy zobaczyłem postać rapera wiedziałem że to już punkt kontrolny na połowie trasy. Raper zapodawał ... Leci Tomek leci   czy ciebie Tomku to ździwi że jesteś trzeci 😁  Skrzydła mnie uniosły. Kaśka i Adam derli się w niebo głosy,  dawaj Tomek !!  Dawaj!!  Zbieg z góry w krzaki i ... Euforia nie trwała długo wybił mnie z niej wspomniany wcześniej zawodnik z drugiej pozycji. A ty co tu robisz?  Zapytałem zabłądziłem. Jak to? Nie wiem . Po chwili zabłądziliśmy razem. Na całe szczęście za chwilę zobaczyliśmy w krzakach dróżkę i czerwone taśmy.. A to tędy trzeba było biec 🤨 powiedział Sylwek. Wkurzony na cały świat wspinałem się pod górę zastanawiając się co straciłem i ile osób nam uciekło . Po chwili wybieglismy na prostą i znowu mi uciekł. Znajomą biegaczkę zapytałem kto jest przed nią. Odpowiedziała mi że tylko Ania Szyszka i ten co ze mną biegł. Nie chciałem wierzyć w taką przewagę bo wiedziałem że nadrobiłem 1.5 km. Z tyłu nie było znowu nikogo. Zbieg w dolinę Bugu i już prościutko do Mielnika ... Polami,  łakami i na sporym wkurwie. Totalnie sam. Na 2 km przed metą znajomy fotograf uspokoił mnie że jestem 4. Czyli tylko Anka mi uciekła ale ona mogła 😉
Na mecie czekała na mnie żona, chyba zadowolona z tego że już jestem. Regionalne piwo serwowane na mecie niezby przypadło mi do gustu,  za to pyzy z mięsem i soczewicą to już mistrzostwo świata.
Szkoda że tego dnia miałem zaplanowane jeszcze inne sprawy bo impreza trwała ponoć do późnych godzin nocnych.
Wracałem z Mielnika z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Obietnica wypełniona,  Trening pierwsza klasa no i miejsce w pierwszej dziesiątce 😉
Ultramaraton Nadbużański
Chazior 15 km  (16.5)
Skóra Tomek
1:04:10
Open 4
M-3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz