Trzecim z czterech zaplanowanych na jesień półmaratonów był rozgrywany po raz pierwszy w podłukowskim rezerwacie Jata, półmaraton 21 serc. Kiedy postanowiłem w nim pobiec już nie pamiętam dokładnie ale wiem że był jednym z ważniejszych punktów tegorocznych startów. Wiedziałem że szykuje się podobne bieganko jak na Adamowskim półmaratonie tradycji. Podpalony troszeczkę przez przyjaciół z Łukowa ( Adaś i ekipa 😆 ) nawet chwilami zaczęłem myśleć o podium. Może nie potrzebnie ale myślałem, ba!!! nawet wymyśliłem sobie że jeżeli naprawdę uda się stanąć na podium open mężczyzn , to połowę nagrody pieniężnej przeznaczę na leczenie Amelki, dla której od początku września zbieram nakrętki i makulaturę. Może to mało skromne ale planem minimum było 1 miejsce w kategorii wiekowej. Chociaż po półmaratonie w Wilnie problemy z gruszkowatym dawały znać o sobie coraz bardziej to wizyta u fizjoterapeuty na tydzień przed biegiem miała zbawienny wpływ na cały tydzień poprzedzający bieg. Treningi biegało się lekko i bez bólu.
Do Łukowa wybraliśmy się we czwórkę, ja Paweł , Aldonka i Łukasz którego namówiłem na start na dwa tygodnie przed biegiem.
Start biegu przewidziano na godz 10 . Pogoda sprzyjała i tylko biegając podczas rozgrzewki wokół zalewu Zimna Woda, czuć było mocniejsze podmuchy wiatru. Mnóstwo znajomych i uśmiechu do okoła . Ten dzień po prostu nie mógł się skończyć źle, i kiedy Maciek przed samym startem krzyknął przez mikrofon, Tomku? czy jest motywacja? Wiedziałem że dam z siebie wszystko.
Zaraz po starcie na prowadzenie wyskoczyli faworyci tego biegu, Kamil i Kuba, ja za nimi . Po pierwszym kilometrze byli już dobre 200 metrów przedemną a po trzecim straciłem ich z oczu. Miałem chęć obejrzeć się do tyłu, czy ktoś mnie goni ale bylem tak skoncentrowany na trzymaniu tempa i pilnowaniu trasy że nawet nie próbowałem. 18.30 na piątce. To było tempo wręcz na życiówkę, i nie przeszkadzało mi że biegnę w terenie, nóżka podawała i robiłem swoje jak zawsze. Gdzieś na 6 km podjechał do mnie chłopak na rowerze. Poprosiłem aby mnie troszkę popilotował bo boję się o to że zabłądzę. Podał mi wodę i powiedział ze będzie jechał z 10 metrów przedemną. Przy okazji uspokoił mnie że daleko , daleko z tyłu nikogo nie widać . Gdzieś na 9 kilometrze zegarek zgubił GPS. Po kilku chwilach odzyskał ale teraz biegłem już na samopoczucie i na tabliczki, które oznaczały kilometry. Przy tabliczce z 11 kilometrem zegarek wskazywał 10.4 , więc nawet nie było sensu na niego patrzeć. Kolega na rowerze po raz ostatni podjechał do mnie gdzieś na 15 kilometrze .Powiedział że mam około kilometra przewagi nad 4 zawodnikiem. Wiatr który do tej pory miło chodził z boku, cisną teraz prosto w oczy. Tempo spadło do 3'50 , no cóż szczerze mówiąc trzeba było tylko utrzymać to co się biegnie. Na ostatnich dwóch kilometrach pojawiły się grupki kibiców i to właśnie oni dali troszkę motywacji do dalszego biegu , bijąc brawo.
Wbiegałem na metę szczęśliwy. Tuż za mną na 4 pozycji przybiegł Łukasz który chyba nie szykował się na tak wysoką pozycję.
Gościna jaką zafundowali tego dnia biegaczom organizatorzy oraz tak ciekawe kategorie, jak chociażby ta dla najszybszego małżeństwa, były wspaniałą otoczką tego wyjątkowego biegowego przedsięwzięcia. Trzeba przyznać że półmaraton charytatywny to nowość a to że na starcie stanęła ponad setka biegaczy to prawdziwy sukces. Brawo BIEGACZE -POMAGACZE oraz fundacja Cegiełkowo.
Dziękuję trenerowi B. B. który to cały czas kontrolował przygotowania do tego półmaratonu oraz Agnieszce, Romanowi i Łukaszowi którzy zgodzili się tego dnia wesprzeć Grupę Biegaczy Skórzec Biega w walce o podium w kategorii drużynowej.
Półmaraton Jata 21 serc
Skóra Tomek
1:20 : 53
open 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz