poniedziałek, 10 września 2018

Półmaraton Wilno

Nie dałem się długo prosić kiedy kilka tygodni temu mój biegowy kolega Łukasz, zaproponował mi wspólny wyjazd na półmaraton do Wilna. Po wycieczce na maraton do Aten tęskniłem za takim wyjazdem a Wilno to jak wiadomo prawdziwa perełka dla każdego turysty - podróżnika. Ostra Brama, Zarzecze, Kościół św Anny, Góra trzech krzyży,  Baszta Giedymina, zabytki  tego miasta można wymieniać w nieskończoność a to wszystko okraszone urokliwymi uliczkami, kamienicami i rzeką o nazwie Willia która przepływa przez to miasto. Plan na ten wyjazd był krótki, w piątek po 15 wyjazd, sobota zwiedzanie i odbiór pakietów (biuro zawodów umiejscowione w jednym z najważniejszych miejsc Wilna, placu katedralnym)
niedziela rano bieg i po obiedzie powrót. Trochę hardkorowo ale  cóż.  W trakcie załatwiania formalności dołączył do nas Paweł z małżonką i rodzice Łukasza,  postanowiliśmy więc jechać na dwa samochody. Mój plan na bieg  też był w miarę prosty,  czas poniżej 1.20 i miejsce w pierwszej dwudziestce.  Kiedy podczas sobotniego zwiedzania  Wilna zobaczyłem ukształtowanie terenu stwierdziłem że chyba ostro się przeliczyłem i ciężko będzie ten plan zrealizować. Obiecałem sobie pobiec swoje, jak zawsze,  a co wyjdzie to się zobaczy.  Start przewidziano na godz 9. Jako że do miejsca startu mieliśmy około 1.5 km postanowiliśmy zrobić sobie małą rozgrzewkę  biegnąc na start. Kilka rytmów, wizyta w toj toju i szybciutko do strefy czasowej ... A Tu!  niespodzianka 8.50 nie wpuszczają !  No plis to my jechali 500 km a oni nas nie chcą wpuścić? Boczkiem boczkiem i gdzieś tam Łukasz znalazł rozpiętą barierkę, oczywiście nie byliśmy sami. Szybka przepychanka do przodu,  hymn Litwy i odliczanie. Pierwsze kilometry ciasne jak to na dużych biegach i mimo tego że z górki ciężko było utrzymać jedną prędkość, ale po 3-4 zrobiło się luźniej  i w miarę płasko. Biegło mi się naprawdę dobrze a zegarek pokazywał 3.43- 3.48 . Pierwszy spory podbieg nie zrobił na mnie wrażenia ale poczułem lekką kolkę i zauważyłem że nie ma obok mnie Łukasza. Górka i z górki, wąskie parkowe alejki nawet miejscami szutrowe i mała agrafka tu ostatni raz widziałem Łukasza który miał mojego żela 😊. Kolejne kilometry po bulwarze nadrzecznym i wybieg na wał przeciwpowodziowy i na most. Z mostu na kolejną agrafkę był 13 kilometr a ja cieszyłem i delektowałem się asfaltem bo wiedziałem że wkrótce to się skończy. I tak było. Na 16 kilometrze spojrzałem na zegarek,  3.47 średnie tempo czas równiutko 1 godzina . MASAKRA. Kolejny podbieg... Dawaj Tomek! krzyczała gdzieś  w oddali żona..
No nie był bym sobą gdybym nie przypozował do zdjęcia 😉
Kamienna droga dawała nieźle w kość. Wybiegłem na chodnik był trochę równiejszy. Szybki zbieg i chamowanie bo ostry zakręt i znowu podbieg i zbieg 19 kilometr i walka o czas. Na ulicach praktycznie nieliczni kibice. Polska!  Krzyknęłem przebiegając koło grupki turystów. Zaczęli bić brawo. Ostatni kilometr  już po asfalcie ale nogi już nie niosły. Walka do końca i wielkie rozgoryczenie bo na zegarze który wisiał nad metą 1.20...... I tak samo na zegarku 1.20 .23  Spojrzałem do tyłu.... Gdzie jest Łukasz..? Napiłem się wody, odebrałem medal. Po trzech minutach  usłyszałem wrzawę. Komentator wymieniał nazwisko kobiety... Wysoka blondynka wbiegała na drugie okrążenie które było oddzielone dla zawodników biegnących tego dnia maraton. W dali ujrzałem niebieską koszulkę Łukasza. Dobrze że już jesteś powiedziałem. Opowiadając sobie swoje przeżycia z biegu poszliśmy wyglądać naszego Pawełka. Kiedy Łukasz zapytał mnie za ile on może być? Odpowiedziałem że nasz kolega jest na tyle nieprzewidywalny że możemy go się spodziewać na 1.40 a nawet na 2.10. 😉 Przybiegł na 1.54 zadowolony i niezbyt umęczony. No i dobrze bo czekała nas jeszcze długa droga do domu.

Półmaraton Wilno
Skóra Tomasz
1:20:20
Open-23 m-40 - 7
W biegu ukończyło 1730 osób.
P. S. Dziękujemy Dorotce za znalezienie bardzo dobrej bazy noclegowej i za pokazanie Wilna 😘

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz