Zaledwie 150 km udało się nabiegać w mijającym miesiącu. Bieda aż piszczy, już nawet nie pamiętam kiedy było tak mało. Cały czas tak ciężko się przyznać, nawet przed samym sobą do kontuzji. A może to tylko chwilowa niemoc. Zazwyczaj wszystkie bóle rozbiegiwałem i było git. Tym razem jest inaczej.
Listopad rozpoczęłem startem w 4 edycji jesiennego Grand Prix BGGB.
3 listopada odbył się pierwszy bieg i to chyba ten jedyny który mi wyszedł bo każdy następny był tylko gorszy. Tydzień po inauguracji BGGB odbył się 4 Skórzecki Bieg Niepodległości. https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/11/iv-skorzecki-bieg-niepodlegosci.html?m=1Tu jeszcze było fajnie i nie dało się odczuć braku treningów. Tydzień później na drugim biegu BGGB była już walka, walka z głową i niemocą. Mimo tej niemocy udało się ukończyć drugi bieg. Myślałem że kolejny, trzeci, po dwu tygodniowej przerwie pójdzie lepiej. Niestety myliłem się. Ale w sumie co się dziwić. Brak treningów oraz ciągłe problemy z gruszkowatym nie pozwolą mi w tej chwili na nic więcej. Finał BGGB 15 grudnia. Jedyne co mnie cieszy to to że nie muszę już tam biec bo trzy wymagane biegi mam zaliczone. Cieszy fakt że udało się wrócić do systematycznych treningów obwodowych. Brzuch, stabilizacja i rolowanie, wiem że bardzo zaniedbałem te rzeczy i być może brak tych ćwiczeń jest jedną z przyczyn moich obecnych problemów.
Kończy się rok wszyscy szykują się do podsumowań, ja też. W tej chwili wiem już że nie uda się nabiegać 4000 km w tym roku, trudno. Liczy się tylko powrót do zdrowia.
W planach na grudzień pomoc w organizacji biegu Mikołajkowego który odbędzie się po raz pierwszy w Siedlcach, dzięki zaangażowaniu wielu biegowych przyjaciół a dochód z niego będzie przeznaczony na leczenie poszkodowanej w wypadku samochodowym, Gabrysi.
Nie obędzie się też bez nakrętek i makulatury a to wszystko za sprawą trwającej akcji #10tondlaAmelki. Listopad zamkneliśmy na 3.250 kg nakrętek.
Niestety nic więcej nie mogę planować bo nie wiem na ile pozwoli mi dyspozycja. Chciałbym wrócić do systematycznego biegania, niestety w tej chwili jest to niemożliwe 😐
Witam na stronie która powstała 7 lat temu. Przez wiele lat pisałem tutaj o ciekawych dla mnie sprawach, nie tylko o bieganiu. Rok 2023 zdominowały opisy miejscowości, które zwiedzam biegając po nich. Mam nadzieję że teksty przypadną wam do gustu a niektóre opisy sprawią że zechcecie odwiedzić któreś z tych miejscowości i odnaleźć opisane rzeczy. Z całego serca polecam też starsze artykuły i mam nadzieję że każdy znajdzie coś dla siebie.
niedziela, 2 grudnia 2018
czwartek, 15 listopada 2018
IV Skórzecki Bieg Niepodległości
Dosyć późno bo dopiero na miesiąc przed startem ruszyliśmy w tym roku z organizacją Biegu Niepodległości w Skórcu. Dwa tygodnie wystarczyło aby limit 120 osób został zamknięty. Kolejne 20 numerów rozeszło się w niecałą dobę. Dyrektor biegu Pan Wojciech Z. postanowił że ze względu na duże zainteresowanie biegiem no i na wyjątkową okoliczność tego biegu, czyli 100 rocznicę odzyskania niepodległości, spróbujemy przyjąć w Skórcu, 200 Biegaczy w biegu głównym. Porównując do ubiegłorocznego biegu było to prawie drugie tyle osób bo zaledwie 108 osób ukończyło 3 Skórzecki Bieg Niepodległości. Zadowoleni olbrzymim zainteresowaniem cały czas myśleliśmy o tym czy damy radę logistycznie ogarnąć taką liczbę biegaczy, dbając też o to aby każdy kto zawita do nas w sobotę 10 listopada, z chęcią wrócił do nas za rok.
Osobiście jako biegacz zbytnio nie byłem nastawiony na mocne bieganie. Po pierwsze to był drugi tydzień mojego biegowego odpoczynku po drugie ból w pachwinie nie przechodził po trzecie jak to powiedział kiedyś Łukasz K. ciężko coś dobrego nabiegać w biegu przy którego organizacji się pracuje.
Biegi dziecięce ogarnelismy do 10.45. Start był przewidziany na godz 11.11 także było dobre 20 minut na rozgrzewkę. Mała przebieżka, kilka rytmów i na start. Tradycyjnie jak co roku hymn państwowy. Prawie 200 Biegaczy na starcie. Niektórzy z flagami a większość w bieli i czerwieni. Pięknie po prostu. Start, tłoczno na początku było i pierwsze metry to prawdziwa walka o to aby się nie wywalić i na nikogo nie wpaść. Po około 200 metrach, na asfalcie zrobiło się fajnie.Szybko wyłoniła się czołówka a tuż za nimi ja. Pierwsze 2 km po 3.30 leciutko i z przyjemnością.
Do agrafki nie patrzyłem na zegarek. Nawrotka troszkę wybiła mnie z rytmu. Ktoś krzyknął - Tomek ruszaj się bo trener przyjechał popatrzeć. Nie wierzyłem. Po kilkuset metrach zobaczyłem znajomego Pana na rowerze. Kurde Tomek jak ty brzydko tą nogę stawiasz. Weź ją trochę do góry! Nie dam rady trenerze. Odjechał. Zauważyłem że zaczęłem doganiać zawodnika przedemną i na 4 kilometrze już był mój. Na płytę stadionu wpadłem jako 9 zawodnik tego biegu. Zaczęłem przyśpieszać bo zawodnik z tyłu zaczął się zbliżać. Chyba od ubiegłorocznego biegu w Platerowie, nie miałem tak wymagającego finiszu. Tomek Niedziałek zafundował mi niesamowitą walkę do ostatnich metrów. Przegrałem ale z radością bo czas na mecie był rewelacyjny. 17.24 To coś czego na tą porę na pewno bym nie przewidział. Nawet trener przyznał że jak na aktualną dyspozycję poszło bardzo dobrze.
Po biegu tradycyjnie już rozmowy ze znajomymi oraz pomoc przy dekoracji najlepszych dzieci w poszczególnych kategoriach wiekowych.
Na zajutrz aby dopełnić świętowania wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem do pobliskiego Wiśniewa aby wziąść tam udział w 7 biegu Niepodległości. 3.5 km zrobione w 12 minut wystarczyło aby wygrać ten bieg i przywieź do domu kolejny puchar 😊
IV SKÓRZECKI BIEG NIEPODLEGŁOŚCI 5km
Skóra Tomasz
17.24
10 miejsce open
3 kat 35 - 50
1 kat mieszkańców gminy Skórzec
Osobiście jako biegacz zbytnio nie byłem nastawiony na mocne bieganie. Po pierwsze to był drugi tydzień mojego biegowego odpoczynku po drugie ból w pachwinie nie przechodził po trzecie jak to powiedział kiedyś Łukasz K. ciężko coś dobrego nabiegać w biegu przy którego organizacji się pracuje.
Biegi dziecięce ogarnelismy do 10.45. Start był przewidziany na godz 11.11 także było dobre 20 minut na rozgrzewkę. Mała przebieżka, kilka rytmów i na start. Tradycyjnie jak co roku hymn państwowy. Prawie 200 Biegaczy na starcie. Niektórzy z flagami a większość w bieli i czerwieni. Pięknie po prostu. Start, tłoczno na początku było i pierwsze metry to prawdziwa walka o to aby się nie wywalić i na nikogo nie wpaść. Po około 200 metrach, na asfalcie zrobiło się fajnie.Szybko wyłoniła się czołówka a tuż za nimi ja. Pierwsze 2 km po 3.30 leciutko i z przyjemnością.
Do agrafki nie patrzyłem na zegarek. Nawrotka troszkę wybiła mnie z rytmu. Ktoś krzyknął - Tomek ruszaj się bo trener przyjechał popatrzeć. Nie wierzyłem. Po kilkuset metrach zobaczyłem znajomego Pana na rowerze. Kurde Tomek jak ty brzydko tą nogę stawiasz. Weź ją trochę do góry! Nie dam rady trenerze. Odjechał. Zauważyłem że zaczęłem doganiać zawodnika przedemną i na 4 kilometrze już był mój. Na płytę stadionu wpadłem jako 9 zawodnik tego biegu. Zaczęłem przyśpieszać bo zawodnik z tyłu zaczął się zbliżać. Chyba od ubiegłorocznego biegu w Platerowie, nie miałem tak wymagającego finiszu. Tomek Niedziałek zafundował mi niesamowitą walkę do ostatnich metrów. Przegrałem ale z radością bo czas na mecie był rewelacyjny. 17.24 To coś czego na tą porę na pewno bym nie przewidział. Nawet trener przyznał że jak na aktualną dyspozycję poszło bardzo dobrze.
Po biegu tradycyjnie już rozmowy ze znajomymi oraz pomoc przy dekoracji najlepszych dzieci w poszczególnych kategoriach wiekowych.
Na zajutrz aby dopełnić świętowania wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem do pobliskiego Wiśniewa aby wziąść tam udział w 7 biegu Niepodległości. 3.5 km zrobione w 12 minut wystarczyło aby wygrać ten bieg i przywieź do domu kolejny puchar 😊
IV SKÓRZECKI BIEG NIEPODLEGŁOŚCI 5km
Skóra Tomasz
17.24
10 miejsce open
3 kat 35 - 50
1 kat mieszkańców gminy Skórzec
czwartek, 1 listopada 2018
Październik 2018
Kończy się październik a wraz z nim rozpoczyna się okres roztrenowania. I chociaż w planach był jeszcze jeden bieg to nogi powiedziały stop. Szkoda ale tak szczerze mówiąc to od listopada 2017 moje kilometry w poszczególnych miesiącach nie schodziły poniżej 330 a ich suma na tą chwilę to 3520.
Jakość tegorocznych treningów o głowę bije te z roku 2017 o czym świadczą życiowki na 10 km i w półmaratonie. Październik rozpoczęłem dosyć mocnym tygodniem w którym zrobiłem prawie 100 km i zakończyłem go półmaratonem w podłukowskim rezerwacie Jata gdzie odbył się pierwszy półmaraton Jata 21 serc.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/10/jata-21-serc.html?m=1
Kolejny tydzień już troszkę spokojniejszy ale cały czas w gazie bo przedemną jedno z większych wyzwań tego roku, poprowadzenie Biegaczy na czas 1.24 w półmaratonie Królewskim w Krakowie.
Kraków był piękną przygodą która zakończyła cykl 4 jesiennych półmaratonów.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/10/siedlce-wilno-ukow-krakow.html?m=1
Kolejny 3 tydzień to odpoczynek a 4 to chęć powrotu do szybkości i właśnie tutaj wszystko na ten rok się skończyło.
Wszyscy twierdzą że mam za mało czasu na regenerację, praca, bieganie akcja 10 ton dla Amelki to wszystko nie raz nakłada się. Staram się ogarniać sprawy takie jak czas dla żony i dla rodziny ostatnio nawet postanowiłem sobie że w dni które małżonka nie pracuje, ja nie będę planował żadnych wyjazdów. Udało się też powrócić do ćwiczeń. Stabilizacja i rozciąganie to jest to czego zabrakło mi w ostatnich miesiącach i być może to jest przyczyną moich kłopotów z nogami. Mimo wszystko jest dobrze 2 biegania w tym tygodniu były już bez bólu i mam nadzieję że odpoczynek zlecony przez trenera zrobi swoje i od grudnia będę mógł powrócić do treningów bo przecież trzeba myśleć o przyszłorocznych startach 😉
Październik to również sprawy związane ze Skórzeckim biegiem Niepodległości i wspomnianą akcją 10 ton dla Amelki. Zainteresowanie Skórzeckim biegiem przerosło nasze oczekiwania zupełnie jak i zainteresowanie akcją zbiórki nakrętek i makulatury. 10 ton makulatury zebrane w dwa miesiące, tego nie spodziewał się nikt. No i dobrze bo pomagać trzeba.
Kolejny tydzień już troszkę spokojniejszy ale cały czas w gazie bo przedemną jedno z większych wyzwań tego roku, poprowadzenie Biegaczy na czas 1.24 w półmaratonie Królewskim w Krakowie.
Kraków był piękną przygodą która zakończyła cykl 4 jesiennych półmaratonów.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/10/siedlce-wilno-ukow-krakow.html?m=1
Kolejny 3 tydzień to odpoczynek a 4 to chęć powrotu do szybkości i właśnie tutaj wszystko na ten rok się skończyło.
Wszyscy twierdzą że mam za mało czasu na regenerację, praca, bieganie akcja 10 ton dla Amelki to wszystko nie raz nakłada się. Staram się ogarniać sprawy takie jak czas dla żony i dla rodziny ostatnio nawet postanowiłem sobie że w dni które małżonka nie pracuje, ja nie będę planował żadnych wyjazdów. Udało się też powrócić do ćwiczeń. Stabilizacja i rozciąganie to jest to czego zabrakło mi w ostatnich miesiącach i być może to jest przyczyną moich kłopotów z nogami. Mimo wszystko jest dobrze 2 biegania w tym tygodniu były już bez bólu i mam nadzieję że odpoczynek zlecony przez trenera zrobi swoje i od grudnia będę mógł powrócić do treningów bo przecież trzeba myśleć o przyszłorocznych startach 😉
Październik to również sprawy związane ze Skórzeckim biegiem Niepodległości i wspomnianą akcją 10 ton dla Amelki. Zainteresowanie Skórzeckim biegiem przerosło nasze oczekiwania zupełnie jak i zainteresowanie akcją zbiórki nakrętek i makulatury. 10 ton makulatury zebrane w dwa miesiące, tego nie spodziewał się nikt. No i dobrze bo pomagać trzeba.
niedziela, 28 października 2018
Siedlce, Wilno, Łuków, Kraków
Dokładnie dwa tygodnie mija dzisiaj od półmaratonu w Krakowie. Był to mój czwarty, zaplanowany na jesień półmaraton. Postanowiłem go przebiec chociaż trener był temu przeciwny. Dzisiaj wiem że miał rację ale na pewno nie żałuję tej decyzji. Super atmosfera na biegu, wspaniały wyjazd z żoną no i fajnie spędzone 3 dni w Krakowie no bo przecież nie samym bieganiem człowiek żyje. Było zwiedzanie, piwko na starówce, film w kinie,, Pod Baranami " i wiele innych miłych rzeczy. Ale nie o tym miałem pisać. Dzisiaj chciałbym napisać właśnie o tych czterech półmaratonach.
Pierwszy to już tradycja, ostatnia niedziela sierpnia i bieg siedleckiego Jacka nie poszedł mi zupełnie i chociaż zadanie doprowadzenia zawodników na czas 1.30 wykonałem, to ciężko było po nim ruszyć dalej. A ruszać trzeba było bo za dwa tygodnie byłem już na półmaratonie w Wilnie.
Wilno też poczułem. 1.20.20 to nie był czas jaki mi się marzył, mimo to fajnie spędzony czas ze znajomymi zrekompensował żal w 100 procentach. Bo co tam te parę sekund jak to powiedział Łukasz. Czy ktoś tam kiedyś będzie pamiętał że ja byłem w Wilnie 20 czy 40. Byłem i to liczyło się najbardziej.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pomaraton-wilno.html?m=1
Niespełna tydzień po Wilnie piętnastka nad Bugiem. Treningowo na luzie bo przecież wszystko było szykowne pod Jatę. Trzecie miejsce w dobrym samopoczuciu dało komfort psychiczny jakiego brakowało mi po Siedlcach i Wilnie.
7 październik, Jata. Ach gdybym ja tego dnia dostał asfalt pod nogę 😉. Mogło by peknąć 1.42. z Hajnówki. Leciutka noga i wszystko pięknie chociaż pod koniec zabrakło trochę motywacji do walki o czas. Może troszkę ze względu na samotny bieg a może po prostu głowa wiedziała że nie trzeba się wysilać bo za tydzień znowu wielkie wyzwanie. 1.24. Wielkie wyzwanie? Ktoś zapyta? Tak, bo nie każdy biega półmaratony co tydzień i to ze średnią poniżej 4 minut kilometr a tu nie dość że trzeba było szybko biec to jeszcze trzeba było zadbać o ludzi i ich zmotywować do walki o jak najlepszy czas.
Po kilku błędach popełnionych w Siedlcach postanowiłem być perfekcyjnym pacemakerem w Krakowie. No i chyba się udało chociaż mnóstwo energii kosztował mnie ten półmaraton zostają na pewno miłe wspomnienia.
Nie wiem do końca czy gdybym był samotnym pacemakerem udało by mi się wykonać to zadanie. Trzeba przyznać że współpraca i zgranie z drugim zającem(dziękuję Artur jeśli to czytasz) przyczyniły się do sukcesu podczas tego półmaratonu. Kiedy on gonił, ja uspokajałem, kiedy krzyknął Tomek zdbaj o kibiców, kibice byli razem z nami, kiedy miałem kryzys on wziął wszystko na swoje barki a kiedy ja już pedziłem do mety z grupą zawodników, on został aby pogonić tyły. To był naprawdę udany bieg a doświadczenia z Krakowa na pewno przydadzą się w przyszłości.
Pierwszy to już tradycja, ostatnia niedziela sierpnia i bieg siedleckiego Jacka nie poszedł mi zupełnie i chociaż zadanie doprowadzenia zawodników na czas 1.30 wykonałem, to ciężko było po nim ruszyć dalej. A ruszać trzeba było bo za dwa tygodnie byłem już na półmaratonie w Wilnie.
Wilno też poczułem. 1.20.20 to nie był czas jaki mi się marzył, mimo to fajnie spędzony czas ze znajomymi zrekompensował żal w 100 procentach. Bo co tam te parę sekund jak to powiedział Łukasz. Czy ktoś tam kiedyś będzie pamiętał że ja byłem w Wilnie 20 czy 40. Byłem i to liczyło się najbardziej.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pomaraton-wilno.html?m=1
Niespełna tydzień po Wilnie piętnastka nad Bugiem. Treningowo na luzie bo przecież wszystko było szykowne pod Jatę. Trzecie miejsce w dobrym samopoczuciu dało komfort psychiczny jakiego brakowało mi po Siedlcach i Wilnie.
7 październik, Jata. Ach gdybym ja tego dnia dostał asfalt pod nogę 😉. Mogło by peknąć 1.42. z Hajnówki. Leciutka noga i wszystko pięknie chociaż pod koniec zabrakło trochę motywacji do walki o czas. Może troszkę ze względu na samotny bieg a może po prostu głowa wiedziała że nie trzeba się wysilać bo za tydzień znowu wielkie wyzwanie. 1.24. Wielkie wyzwanie? Ktoś zapyta? Tak, bo nie każdy biega półmaratony co tydzień i to ze średnią poniżej 4 minut kilometr a tu nie dość że trzeba było szybko biec to jeszcze trzeba było zadbać o ludzi i ich zmotywować do walki o jak najlepszy czas.
Po kilku błędach popełnionych w Siedlcach postanowiłem być perfekcyjnym pacemakerem w Krakowie. No i chyba się udało chociaż mnóstwo energii kosztował mnie ten półmaraton zostają na pewno miłe wspomnienia.
Nie wiem do końca czy gdybym był samotnym pacemakerem udało by mi się wykonać to zadanie. Trzeba przyznać że współpraca i zgranie z drugim zającem(dziękuję Artur jeśli to czytasz) przyczyniły się do sukcesu podczas tego półmaratonu. Kiedy on gonił, ja uspokajałem, kiedy krzyknął Tomek zdbaj o kibiców, kibice byli razem z nami, kiedy miałem kryzys on wziął wszystko na swoje barki a kiedy ja już pedziłem do mety z grupą zawodników, on został aby pogonić tyły. To był naprawdę udany bieg a doświadczenia z Krakowa na pewno przydadzą się w przyszłości.
piątek, 12 października 2018
Co motywuje nauczyciela
Czternastego października od ponad 40 lat obchodzony jest Dzień Edukacji Narodowej. Ten dzień przez większość z nas obchodzony jest jako Dzień Nauczyciela. NAUCZYCIEL. Tak wielu z nas miało tych swoich ulubionych, i tych nielubianych. Każdy miał takich którym coś zawdzięcza. Ja na przykład do dzisiaj pamiętam swojego nauczyciela WF-u Andrzeja W. To on pokazał że WF to nie tylko piłka nożna i ping-pong. Biegi, koszykówka, skoki przez skrzynię, w dal a nawet o tyczce. Mimo że wtedy miałem z WF-u zaledwie czwórkę to zawsze podobało mi się to w jaki sposób, bardzo młody wtedy nauczyciel, umiał zaimponować, wybrednym siódmo - ósmo klasistom.
Magdalena uczy matematyki.
Co mnie inspiruje do pracy? Dobre pytanie! Ciągłe szukanie celu. Ustalanie od nowa kim jestem jako nauczyciel. Osobą, która ma wychować, nauczyć, zrozumieć, pchnąć we właściwym kierunku? Czyje oczekiwania są ważniejsze? Moje? Podopiecznych? Rodziców? Jak się zgubię kolejny raz do pionu stawiają mnie uczniowie, z nimi nie można się nudzić. Ich sposób patrzenia na pewne sprawy rozbraja, zaangażowanie z jakim często podchodzą do wspólnych działań buduje. Motywuje mnie zapał innych współpracowników, jest ich sporo, więc zawsze jest ktoś komu aktualnie "chce się chcieć"
. Nawet wspólne ponarzekanie z kimś kto rozumie Twoje "problemy" daje moc . Ale najbardziej budują mnie spotkania z absolwentami, którzy dają znać, że było warto robić to wszystko.
Dorota uczy języka angielskiego:
Motywacja. Często szukana u uczniów, rzadziej u siebie. Co mnie jako nauczyciela motywuje do pracy? Pieniądze? Na pewno nie. Status społeczny? Watpię. Gdy patrzę na moich najmłodszych podopiecznych, ich naturalną radość życia i niewyczerpaną energię stwierdzam, że to właśnie oni są moją motywacją. Nie ma nic piękniejszego niż radość dziecka, że czegoś nowego się nauczyło, coś zrozumiało. Że wykonało specjalnie dla Pani laurkę na krzywo złożonej kartce. To o to chodzi. O dziecięce chwile radości. O małe wielkie gesty małych wielich ludzi.
A na koniec anonimowe może nie zbyt napawające optymizmem, ale bardzo prawdziwe słowa nauczycielki z kilkunasto letnim stażem.
10 zawodów, które zwiększają ryzyko depresji i niestety są nauczyciele Na liście NSDUH znaleźli się również pracownicy oświaty. Co roku 9 proc. z nich zgłasza się do lekarza z objawami depresji. Nauczyciele mają nie tylko nauczać, ale i wychowywać. Wymaga się od nich stałego podnoszenia kwalifikacji oraz działania zgodnie z misją szkoły. Przy czym starania te często nie są doceniane ani dobrze wynagradzane. Dodatkowo wieloletnia praca w tym charakterze powoduje, że aparat głosowy jest w znacznym stopniu eksploatowany. Nadmierne obciążenie nauczycieli często przeradza się w zniechęcenie, które niezauważone może prowadzić do zaburzeń nastroju i depresji.
Z okazji dnia nauczyciela życzę wszystkim pracownikom oświaty, mnóstwo motywacji zarówno w pracy jak i w życiu codziennym. Nowych pomysłów, nowych inspiracji i nie gasnącej chęci pokazywania młodym ludziom tego że nauka to wspaniały sposób poznawania świata.
Do dziś patrzę na nauczycieli z szacunkiem. Zarówno na tych emerytowanych jak i na tych młodych. To oni wychowywali nas i starają się wychowywać nasze dzieci. Jak dla mnie praca nauczyciela to ciężki kawałek chleba i uważam że z roku na rok jest coraz gorzej, bo nie tylko dzieci są coraz gorsze ale i rodzice wymagają coraz więcej. Osobiście uważam że do tej pracy trzeba mieć wyjątkowe powołanie i predyspozycje.
Co motywuje nauczyciela ? Co pomaga w pracy? Co inspiruje ? Kilku z moich znajomych zgodziło się o tym napisać.
Na początek jak to u biegacza powinno być, nauczyciel WF -u :) :
Na początek jak to u biegacza powinno być, nauczyciel WF -u :) :
Dlaczego uczę w szkole? Zawodnik za moich pleców od razu powiedział "dla pieniędzy"
ale nie, dla pieniędzy tego nie robię, bo pensja 1850 netto nie powala na kolana. A więc dlaczego? Bo to lubię, sprawia mi przyjemność jak kogoś czegoś nauczę, przekaże mu wiedzę, pomogę się rozwinąć, zainteresować czymś nowym.
Do tego jest to praca w której nie ma nudy, cały czas się coś dzieje. Pracuje w podstawówce a z dzieci to często jeden wielki kocioł pomysłów, kreatywności (często nie za mądrych![😂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/fd0/1/16/1f602.png)
). Nigdy nie można powiedzieć, że wiem co się wydarzy, bo coś co wydaje się niemożliwe, okazuje się możliwe ![😂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/fd0/1/16/1f602.png)
Kolejny ważny powód to to, że jestem trenerem w klubie, szkoła to idealne miejsce aby mieć dostęp do "nowych zawodników". Daje też duże pole do działania społecznego.
Wiadomo są też minusy jak bezsensowna biurokracja i oderwane od życia przepisy czy zalecenia
![😀](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/fce/1/16/1f600.png)
Do tego jest to praca w której nie ma nudy, cały czas się coś dzieje. Pracuje w podstawówce a z dzieci to często jeden wielki kocioł pomysłów, kreatywności (często nie za mądrych
![😂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/fd0/1/16/1f602.png)
![😂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/fd0/1/16/1f602.png)
![😂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/fd0/1/16/1f602.png)
Kolejny ważny powód to to, że jestem trenerem w klubie, szkoła to idealne miejsce aby mieć dostęp do "nowych zawodników". Daje też duże pole do działania społecznego.
Wiadomo są też minusy jak bezsensowna biurokracja i oderwane od życia przepisy czy zalecenia
Pani Arleta jest logopedą oraz pracuje w szkole jako nauczyciel wspomagający. Oprócz tego prowadzi Szkolny Klub Wolontariatu.
Możliwość robienia tego, co lubię sprawia, że znajduję w sobie „coś”, co porusza mnie do działania. Przyjemność z dzielenia się wiedzą, zarażanie pasją oraz chęć niesienia pomocy dzieciom daje mi ogromną satysfakcję z wykonywanej pracy. Oczywiście nie jest to jedynym motywatorem. Zdecydowanie, zaangażowanie uczniów również nim jest. Dzieci ciekawe, chętne do zdobywania wiedzy i umiejętności oraz podejmowania działań najbardziej poruszają do pracy. Wyzwalają we mnie pokłady sił oraz chęci do realizowania najtrudniejszych kroków. W dużej mierze na moją motywację wpływają zarówno atmosfera w pracy i docenianie zaangażowania, ale i inne zmotywowane oraz chętne do współpracy osoby. Łatwiej jest funkcjonować, gdy mamy z kim chociażby omówić pomysły. Jako nauczycielowi z niedługim stażem pracy bardzo ułatwiało działanie i dawało „kopa” otrzymanie szansy rozwoju zawodowego, zdobycia nowych umiejętności i wsparcie dyrektora przy realizowaniu pomysłów. Szef, który wysłuchał, doradził, dał szansę rozwoju, okazał uznanie, wsparł pomysły oraz inicjatywy, sprawił że czułam się związana ze swoim miejscem pracy oraz byłam chętna do podejmowania wyzwań. Przy temacie motywacji nie sposób nie wspomnieć o dobrej współpracy z rodzicami naszych podopiecznych. Wsparcie a często i pomoc rodziców są niezwykle znaczące w naszej pracy. Zawsze cieszy rodzic chętny do pomagania w sprawach szkolnych.
Pani Hania to emerytowany już nauczyciel . Do dzisiaj dobrze wspomina czas jaki poświęciła swojej pracy:
Co motywuje nauczyciela ?
Kiedyś zetknęłam się z opinią, że tak naprawdę czynniki motywujące nauczyciela do pracy są dwa: lipiec i sierpień
O tak, potwierdzam, że wakacje to coś fajnego! Długie wakacje to jest to, czego wszyscy inni nauczycielom zazdroszczą! Ale praca nauczyciela, to nie tylko długie wakacje, ale również długi rok szkolny i... ogrom trudu i wysiłku na co dzień, odpowiedzialność, stres, hałas, przenoszenie pracy do domu, wieczne przygotowywanie się do zajęć, stosy klasówek, dokumentacji, brak czasu, no i zarobki "bez szału". Ale podobno... "Prawdziwy nauczyciel pracuje pomimo wszystko" ![🙂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png)
Jak to było ze mną?
Jak sięgnę pamięcią do dzieciństwa, to jako mała dziewczynka bardzo lubiłam bawić się w szkołę, ale nigdy nie było marzeniem mojego życia zostać nauczycielką. Kończąc liceum nie wiedziałam, co chcę robić w życiu, ale tak jakoś wyszło, że ukończyłam studia pedagogiczne i rozpoczęłam pracę w szkole. Los jednak tak chciał...?
W szkole przepracowałam ponad 30 lat i dzisiaj, mimo, iż bywały chwile, że miałam dość, to wspominam ten czas dobrze i mam nadzieję, że moi uczniowie też
Jakie są moje refleksje i przemyślenia?
Praca z dziećmi i młodzieżą jest ciągłym wyzwaniem i wymaga postawy twórczej. Nauczyciel również własnym przykładem kształtuje osobowość swych uczniów, często jest dla nich autorytetem. Niestety studia pedagogiczne nie przygotowują do pracy, a dopiero później praktyka weryfikuje zdobyte umiejętności. Ale w tym zawodzie najważniejsze jest jedno: nauczyciel musi lubić uczniów! To jest pierwszy warunek tego zawodu! Być pozytywnie nastawionym do każdego ucznia i odnosić się do niego z szacunkiem.
W swojej pracy zawsze starałam się podchodzić do uczniów z sercem i nie być obojętną na ich problemy, a dobre relacje z uczniami były dla mnie ważniejsze, niż "realizacja podstawy programowej" i wyegzekwowana wiedza. Oczywiście osiągnięcia i postępy uczniów bardzo satysfakcjonują, bo wtedy obserwujemy rezultaty naszej pracy i stają się one naszymi osiągnięciami
Kiedy spotykam swoich byłych uczniów - młodzież z przed kilku lat, czy dorosłych dzisiaj ludzi, których uczyłam np. ćwierć wieku temu, to zawsze są to miłe spotkania, miłe rozmowy, wspomnienia, wyrazy sympatii, wdzięczności... i to jest dla mnie największą satysfakcją i najważniejszym źródłem sensu pracy nauczyciela!!!
Możliwość robienia tego, co lubię sprawia, że znajduję w sobie „coś”, co porusza mnie do działania. Przyjemność z dzielenia się wiedzą, zarażanie pasją oraz chęć niesienia pomocy dzieciom daje mi ogromną satysfakcję z wykonywanej pracy. Oczywiście nie jest to jedynym motywatorem. Zdecydowanie, zaangażowanie uczniów również nim jest. Dzieci ciekawe, chętne do zdobywania wiedzy i umiejętności oraz podejmowania działań najbardziej poruszają do pracy. Wyzwalają we mnie pokłady sił oraz chęci do realizowania najtrudniejszych kroków. W dużej mierze na moją motywację wpływają zarówno atmosfera w pracy i docenianie zaangażowania, ale i inne zmotywowane oraz chętne do współpracy osoby. Łatwiej jest funkcjonować, gdy mamy z kim chociażby omówić pomysły. Jako nauczycielowi z niedługim stażem pracy bardzo ułatwiało działanie i dawało „kopa” otrzymanie szansy rozwoju zawodowego, zdobycia nowych umiejętności i wsparcie dyrektora przy realizowaniu pomysłów. Szef, który wysłuchał, doradził, dał szansę rozwoju, okazał uznanie, wsparł pomysły oraz inicjatywy, sprawił że czułam się związana ze swoim miejscem pracy oraz byłam chętna do podejmowania wyzwań. Przy temacie motywacji nie sposób nie wspomnieć o dobrej współpracy z rodzicami naszych podopiecznych. Wsparcie a często i pomoc rodziców są niezwykle znaczące w naszej pracy. Zawsze cieszy rodzic chętny do pomagania w sprawach szkolnych.
Pani Hania to emerytowany już nauczyciel . Do dzisiaj dobrze wspomina czas jaki poświęciła swojej pracy:
Co motywuje nauczyciela ?
Kiedyś zetknęłam się z opinią, że tak naprawdę czynniki motywujące nauczyciela do pracy są dwa: lipiec i sierpień
![😉](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f57/1/16/1f609.png)
![🙂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png)
Jak to było ze mną?
Jak sięgnę pamięcią do dzieciństwa, to jako mała dziewczynka bardzo lubiłam bawić się w szkołę, ale nigdy nie było marzeniem mojego życia zostać nauczycielką. Kończąc liceum nie wiedziałam, co chcę robić w życiu, ale tak jakoś wyszło, że ukończyłam studia pedagogiczne i rozpoczęłam pracę w szkole. Los jednak tak chciał...?
![😉](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f57/1/16/1f609.png)
W szkole przepracowałam ponad 30 lat i dzisiaj, mimo, iż bywały chwile, że miałam dość, to wspominam ten czas dobrze i mam nadzieję, że moi uczniowie też
![🙂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png)
Jakie są moje refleksje i przemyślenia?
Praca z dziećmi i młodzieżą jest ciągłym wyzwaniem i wymaga postawy twórczej. Nauczyciel również własnym przykładem kształtuje osobowość swych uczniów, często jest dla nich autorytetem. Niestety studia pedagogiczne nie przygotowują do pracy, a dopiero później praktyka weryfikuje zdobyte umiejętności. Ale w tym zawodzie najważniejsze jest jedno: nauczyciel musi lubić uczniów! To jest pierwszy warunek tego zawodu! Być pozytywnie nastawionym do każdego ucznia i odnosić się do niego z szacunkiem.
W swojej pracy zawsze starałam się podchodzić do uczniów z sercem i nie być obojętną na ich problemy, a dobre relacje z uczniami były dla mnie ważniejsze, niż "realizacja podstawy programowej" i wyegzekwowana wiedza. Oczywiście osiągnięcia i postępy uczniów bardzo satysfakcjonują, bo wtedy obserwujemy rezultaty naszej pracy i stają się one naszymi osiągnięciami
![🙂](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f4c/1/16/1f642.png)
Kiedy spotykam swoich byłych uczniów - młodzież z przed kilku lat, czy dorosłych dzisiaj ludzi, których uczyłam np. ćwierć wieku temu, to zawsze są to miłe spotkania, miłe rozmowy, wspomnienia, wyrazy sympatii, wdzięczności... i to jest dla mnie największą satysfakcją i najważniejszym źródłem sensu pracy nauczyciela!!!
Magdalena uczy matematyki.
Co mnie inspiruje do pracy? Dobre pytanie! Ciągłe szukanie celu. Ustalanie od nowa kim jestem jako nauczyciel. Osobą, która ma wychować, nauczyć, zrozumieć, pchnąć we właściwym kierunku? Czyje oczekiwania są ważniejsze? Moje? Podopiecznych? Rodziców? Jak się zgubię kolejny raz do pionu stawiają mnie uczniowie, z nimi nie można się nudzić. Ich sposób patrzenia na pewne sprawy rozbraja, zaangażowanie z jakim często podchodzą do wspólnych działań buduje. Motywuje mnie zapał innych współpracowników, jest ich sporo, więc zawsze jest ktoś komu aktualnie "chce się chcieć"
![😉](https://static.xx.fbcdn.net/images/emoji.php/v9/f57/1/16/1f609.png)
Dorota uczy języka angielskiego:
Motywacja. Często szukana u uczniów, rzadziej u siebie. Co mnie jako nauczyciela motywuje do pracy? Pieniądze? Na pewno nie. Status społeczny? Watpię. Gdy patrzę na moich najmłodszych podopiecznych, ich naturalną radość życia i niewyczerpaną energię stwierdzam, że to właśnie oni są moją motywacją. Nie ma nic piękniejszego niż radość dziecka, że czegoś nowego się nauczyło, coś zrozumiało. Że wykonało specjalnie dla Pani laurkę na krzywo złożonej kartce. To o to chodzi. O dziecięce chwile radości. O małe wielkie gesty małych wielich ludzi.
A na koniec anonimowe może nie zbyt napawające optymizmem, ale bardzo prawdziwe słowa nauczycielki z kilkunasto letnim stażem.
10 zawodów, które zwiększają ryzyko depresji i niestety są nauczyciele Na liście NSDUH znaleźli się również pracownicy oświaty. Co roku 9 proc. z nich zgłasza się do lekarza z objawami depresji. Nauczyciele mają nie tylko nauczać, ale i wychowywać. Wymaga się od nich stałego podnoszenia kwalifikacji oraz działania zgodnie z misją szkoły. Przy czym starania te często nie są doceniane ani dobrze wynagradzane. Dodatkowo wieloletnia praca w tym charakterze powoduje, że aparat głosowy jest w znacznym stopniu eksploatowany. Nadmierne obciążenie nauczycieli często przeradza się w zniechęcenie, które niezauważone może prowadzić do zaburzeń nastroju i depresji.
Z okazji dnia nauczyciela życzę wszystkim pracownikom oświaty, mnóstwo motywacji zarówno w pracy jak i w życiu codziennym. Nowych pomysłów, nowych inspiracji i nie gasnącej chęci pokazywania młodym ludziom tego że nauka to wspaniały sposób poznawania świata.
poniedziałek, 8 października 2018
Jata 21 serc
Trzecim z czterech zaplanowanych na jesień półmaratonów był rozgrywany po raz pierwszy w podłukowskim rezerwacie Jata, półmaraton 21 serc. Kiedy postanowiłem w nim pobiec już nie pamiętam dokładnie ale wiem że był jednym z ważniejszych punktów tegorocznych startów. Wiedziałem że szykuje się podobne bieganko jak na Adamowskim półmaratonie tradycji. Podpalony troszeczkę przez przyjaciół z Łukowa ( Adaś i ekipa 😆 ) nawet chwilami zaczęłem myśleć o podium. Może nie potrzebnie ale myślałem, ba!!! nawet wymyśliłem sobie że jeżeli naprawdę uda się stanąć na podium open mężczyzn , to połowę nagrody pieniężnej przeznaczę na leczenie Amelki, dla której od początku września zbieram nakrętki i makulaturę. Może to mało skromne ale planem minimum było 1 miejsce w kategorii wiekowej. Chociaż po półmaratonie w Wilnie problemy z gruszkowatym dawały znać o sobie coraz bardziej to wizyta u fizjoterapeuty na tydzień przed biegiem miała zbawienny wpływ na cały tydzień poprzedzający bieg. Treningi biegało się lekko i bez bólu.
Do Łukowa wybraliśmy się we czwórkę, ja Paweł , Aldonka i Łukasz którego namówiłem na start na dwa tygodnie przed biegiem.
Start biegu przewidziano na godz 10 . Pogoda sprzyjała i tylko biegając podczas rozgrzewki wokół zalewu Zimna Woda, czuć było mocniejsze podmuchy wiatru. Mnóstwo znajomych i uśmiechu do okoła . Ten dzień po prostu nie mógł się skończyć źle, i kiedy Maciek przed samym startem krzyknął przez mikrofon, Tomku? czy jest motywacja? Wiedziałem że dam z siebie wszystko.
Zaraz po starcie na prowadzenie wyskoczyli faworyci tego biegu, Kamil i Kuba, ja za nimi . Po pierwszym kilometrze byli już dobre 200 metrów przedemną a po trzecim straciłem ich z oczu. Miałem chęć obejrzeć się do tyłu, czy ktoś mnie goni ale bylem tak skoncentrowany na trzymaniu tempa i pilnowaniu trasy że nawet nie próbowałem. 18.30 na piątce. To było tempo wręcz na życiówkę, i nie przeszkadzało mi że biegnę w terenie, nóżka podawała i robiłem swoje jak zawsze. Gdzieś na 6 km podjechał do mnie chłopak na rowerze. Poprosiłem aby mnie troszkę popilotował bo boję się o to że zabłądzę. Podał mi wodę i powiedział ze będzie jechał z 10 metrów przedemną. Przy okazji uspokoił mnie że daleko , daleko z tyłu nikogo nie widać . Gdzieś na 9 kilometrze zegarek zgubił GPS. Po kilku chwilach odzyskał ale teraz biegłem już na samopoczucie i na tabliczki, które oznaczały kilometry. Przy tabliczce z 11 kilometrem zegarek wskazywał 10.4 , więc nawet nie było sensu na niego patrzeć. Kolega na rowerze po raz ostatni podjechał do mnie gdzieś na 15 kilometrze .Powiedział że mam około kilometra przewagi nad 4 zawodnikiem. Wiatr który do tej pory miło chodził z boku, cisną teraz prosto w oczy. Tempo spadło do 3'50 , no cóż szczerze mówiąc trzeba było tylko utrzymać to co się biegnie. Na ostatnich dwóch kilometrach pojawiły się grupki kibiców i to właśnie oni dali troszkę motywacji do dalszego biegu , bijąc brawo.
Wbiegałem na metę szczęśliwy. Tuż za mną na 4 pozycji przybiegł Łukasz który chyba nie szykował się na tak wysoką pozycję.
Gościna jaką zafundowali tego dnia biegaczom organizatorzy oraz tak ciekawe kategorie, jak chociażby ta dla najszybszego małżeństwa, były wspaniałą otoczką tego wyjątkowego biegowego przedsięwzięcia. Trzeba przyznać że półmaraton charytatywny to nowość a to że na starcie stanęła ponad setka biegaczy to prawdziwy sukces. Brawo BIEGACZE -POMAGACZE oraz fundacja Cegiełkowo.
Dziękuję trenerowi B. B. który to cały czas kontrolował przygotowania do tego półmaratonu oraz Agnieszce, Romanowi i Łukaszowi którzy zgodzili się tego dnia wesprzeć Grupę Biegaczy Skórzec Biega w walce o podium w kategorii drużynowej.
Półmaraton Jata 21 serc
Skóra Tomek
1:20 : 53
open 3
Do Łukowa wybraliśmy się we czwórkę, ja Paweł , Aldonka i Łukasz którego namówiłem na start na dwa tygodnie przed biegiem.
Start biegu przewidziano na godz 10 . Pogoda sprzyjała i tylko biegając podczas rozgrzewki wokół zalewu Zimna Woda, czuć było mocniejsze podmuchy wiatru. Mnóstwo znajomych i uśmiechu do okoła . Ten dzień po prostu nie mógł się skończyć źle, i kiedy Maciek przed samym startem krzyknął przez mikrofon, Tomku? czy jest motywacja? Wiedziałem że dam z siebie wszystko.
Zaraz po starcie na prowadzenie wyskoczyli faworyci tego biegu, Kamil i Kuba, ja za nimi . Po pierwszym kilometrze byli już dobre 200 metrów przedemną a po trzecim straciłem ich z oczu. Miałem chęć obejrzeć się do tyłu, czy ktoś mnie goni ale bylem tak skoncentrowany na trzymaniu tempa i pilnowaniu trasy że nawet nie próbowałem. 18.30 na piątce. To było tempo wręcz na życiówkę, i nie przeszkadzało mi że biegnę w terenie, nóżka podawała i robiłem swoje jak zawsze. Gdzieś na 6 km podjechał do mnie chłopak na rowerze. Poprosiłem aby mnie troszkę popilotował bo boję się o to że zabłądzę. Podał mi wodę i powiedział ze będzie jechał z 10 metrów przedemną. Przy okazji uspokoił mnie że daleko , daleko z tyłu nikogo nie widać . Gdzieś na 9 kilometrze zegarek zgubił GPS. Po kilku chwilach odzyskał ale teraz biegłem już na samopoczucie i na tabliczki, które oznaczały kilometry. Przy tabliczce z 11 kilometrem zegarek wskazywał 10.4 , więc nawet nie było sensu na niego patrzeć. Kolega na rowerze po raz ostatni podjechał do mnie gdzieś na 15 kilometrze .Powiedział że mam około kilometra przewagi nad 4 zawodnikiem. Wiatr który do tej pory miło chodził z boku, cisną teraz prosto w oczy. Tempo spadło do 3'50 , no cóż szczerze mówiąc trzeba było tylko utrzymać to co się biegnie. Na ostatnich dwóch kilometrach pojawiły się grupki kibiców i to właśnie oni dali troszkę motywacji do dalszego biegu , bijąc brawo.
Wbiegałem na metę szczęśliwy. Tuż za mną na 4 pozycji przybiegł Łukasz który chyba nie szykował się na tak wysoką pozycję.
Gościna jaką zafundowali tego dnia biegaczom organizatorzy oraz tak ciekawe kategorie, jak chociażby ta dla najszybszego małżeństwa, były wspaniałą otoczką tego wyjątkowego biegowego przedsięwzięcia. Trzeba przyznać że półmaraton charytatywny to nowość a to że na starcie stanęła ponad setka biegaczy to prawdziwy sukces. Brawo BIEGACZE -POMAGACZE oraz fundacja Cegiełkowo.
Dziękuję trenerowi B. B. który to cały czas kontrolował przygotowania do tego półmaratonu oraz Agnieszce, Romanowi i Łukaszowi którzy zgodzili się tego dnia wesprzeć Grupę Biegaczy Skórzec Biega w walce o podium w kategorii drużynowej.
Półmaraton Jata 21 serc
Skóra Tomek
1:20 : 53
open 3
wtorek, 2 października 2018
Wrzesień 2018
Wrzesień rozpoczęłem startem akcji 10 Ton dla Amelki
https://m.facebook.com/10tondlaamelki/?ref=bookmarks oraz startem w 1 otwartych mistrzostwch gminy Skórzec w biegu przełajowym. 2 miejsce open i tytuł najszybszego mieszkańca Gminy Skórzec były dobrą motywacją przed startem w Wilnie.
W Wilnie było uroczo 😉 Mimo że nic z moich planów na ten start nie udało się zrealizować to na pewno ten wyjazd to jeden z lepszych w tym roku.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pomaraton-wilno.html?m=1
Po powrocie z Wilna nie minął nawet tydzień a przede mną był już kolejny start. Tym razem już treningowy bo do startu w Jacie pozostało tylko 3 tygodnie. Mimo tego wspaniałe 3 miejsce open, mimo zabłądzenia na trasie, dało wiele radości.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pietnastka-w-mielniku.html?m=1
Niestety tego dnia nie było mi dane stanąć na podium. Z Mielnika wracaliśmy szybko bo czekała na nas zaplanowana wcześniej akcja sprzątanie Świata z Grupą Biegaczy Skórzec Biega i Gminą Kotuń. Razem ze strażakami z OSP Nowa Dąbrówka zebraliśmy tego dnia kilkadziesiąt worów śmieci
Kolejna wrześniowa sobota to 7 start w parkrun Skórzec oraz wyjazd do Łukowa na charytatywny bieg podczas którego trzeba było zjeść 5 pączków i po każdym przebiec 400 metrów wokół stadionu. Tu już było 3 miejsce wśród mężczyzn i z tego co się zorientowałem poległem na ostatnim pączku 😉. Dzięki wspaniałym ludziom z Łukowa i okolic wróciłem tego dnia do domu z pełnym bagażnikiem makulatury i nakrętek na wsparcie wspomnianej już akcji 10 Ton dla Amelki.
Co do tej właśnie akcji kończymy wrzesień z 4600 kg. makulatury na liczniku. Jest w tym naprawdę duża zasługa rodziny i znajomych rodziców Amelki. Świetnie że można aż tak zachęcić ludzi do pomagania.
Co do biegania miesiąc kończę z przebiegniętymi 330 kilometrami, czyli dokładnie tyle samo co we wrześniu.
W planach na październik 2 mocne półmaratony. Już w najbliższą niedzielę 21 serc w podłukowskiej Jacie a tydzień później półmaraton królewski w Krakowie i tam wielkie wyzwanie poprowadzenia biegaczy na czas 1.24 czyli po 3,59'' kilometr. To będzie naprawdę mocne bieganko. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia 😉
https://m.facebook.com/10tondlaamelki/?ref=bookmarks oraz startem w 1 otwartych mistrzostwch gminy Skórzec w biegu przełajowym. 2 miejsce open i tytuł najszybszego mieszkańca Gminy Skórzec były dobrą motywacją przed startem w Wilnie.
W Wilnie było uroczo 😉 Mimo że nic z moich planów na ten start nie udało się zrealizować to na pewno ten wyjazd to jeden z lepszych w tym roku.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pomaraton-wilno.html?m=1
Po powrocie z Wilna nie minął nawet tydzień a przede mną był już kolejny start. Tym razem już treningowy bo do startu w Jacie pozostało tylko 3 tygodnie. Mimo tego wspaniałe 3 miejsce open, mimo zabłądzenia na trasie, dało wiele radości.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/09/pietnastka-w-mielniku.html?m=1
Niestety tego dnia nie było mi dane stanąć na podium. Z Mielnika wracaliśmy szybko bo czekała na nas zaplanowana wcześniej akcja sprzątanie Świata z Grupą Biegaczy Skórzec Biega i Gminą Kotuń. Razem ze strażakami z OSP Nowa Dąbrówka zebraliśmy tego dnia kilkadziesiąt worów śmieci
Co do tej właśnie akcji kończymy wrzesień z 4600 kg. makulatury na liczniku. Jest w tym naprawdę duża zasługa rodziny i znajomych rodziców Amelki. Świetnie że można aż tak zachęcić ludzi do pomagania.
Co do biegania miesiąc kończę z przebiegniętymi 330 kilometrami, czyli dokładnie tyle samo co we wrześniu.
W planach na październik 2 mocne półmaratony. Już w najbliższą niedzielę 21 serc w podłukowskiej Jacie a tydzień później półmaraton królewski w Krakowie i tam wielkie wyzwanie poprowadzenia biegaczy na czas 1.24 czyli po 3,59'' kilometr. To będzie naprawdę mocne bieganko. Trzymajcie kciuki i do zobaczenia 😉
piątek, 21 września 2018
Biegacz Pomagacz
Maćka poznałem kilka miesięcy temu. Wydał mi się niezwykle mądrym człowiekiem. Gdy poznałem go bliżej, to co mi się wydawało zostało potwierdzone. Praca z dziećmi chorymi na autyzm w fundacji ,, Żółty latawiec '' , udział w przedsięwzięciach fundacji ,, Cegiełkowo - Pasja i Pomoc a na ścieżkach biegowych zawsze w koszulce ,,Biegacze - Pmagacze ''. Przy okazji odbioru nakrętek i makulatury z przedszkola w którym pracuje mieliśmy okazję spotkać się i porozmawiać. Poprosiłem go o napisanie kilku słów o sobie o swojej pracy o bieganiu i o jego motywacji do działania. Jak sam przyznał motywują go ludzie pozytywnie nastawieni do świata. Niewątpliwie on jest też takim człowiekiem. Coś o motywacji na bardzo wysokim poziomie, z pod pióra nie wątpliwie mojego biegowego przyjaciela, Maćka Nurzyńskiego, specjalnie dla tych którzy od czasu do czasu zaglądają na bloga ,,w poszukiwaniu motywacji ,,
Zapraszam :)
Co mnie mo-ty-wu-je?
Życie… Życie jest piękne, i tylko oczy mętne, widzą, to życie wstrętne…
Życie, to przecież ludzie, praca z ludźmi i na rzecz ludzi. Motywuje mnie poczucie zmiany i sprawczości. Wierzę że, mam choć niewielki wpływ na to, co dzieje się wokół mnie. Organizuję sobie pracę tak, by nie kojarzyła mi się z czymś niemiłym, nudnym pozbawionym sensu… Praca w przedszkolu i Fundacji „Żółty Latawiec” oraz w Fundacji Cegiełkowo Pasja i Pomoc, to ciągłe poszukiwania… rozwiązań. Przy okazji pokazujemy, że można się zmienić, można np. zacząć biegać i pomagać innym, trzeba tylko zacząć od siebie. My sami, jesteśmy dla siebie najtrudniejszymi przeszkodami i przeciwnikami. Pod skrzydłami Cegiełkowa działa klub Biegacze Pomagacze, z tymi ludźmi, każdy trud, zwłaszcza ten maratoński, zdaje się być przygodą pełną emocji. W zderzeniu z problemami naszych podopiecznych, sprawy każdego z nas stają się lekkie i proste do rozwiązania. Praca z osobami cierpiącymi na nieuleczalne choroby, jak w przypadku podopiecznych Cegiełkowa, czy z osobami z zaburzeniami rozwojowymi, jak to ma miejsce w Latawcu, pomaga mi mądrze spożytkować swój czas, i po przepracowanym dniu – powiedzieć sobie, to był dobry dzień. Z uśmiechem patrzę w przyszłość!
Bieganie pozwala uspokoić serce i odprężyć rozum. Wówczas, przychodzą nowe pomysły, cele i wyzwania…
Ja ciągle biegnę…
I tak naprawdę, to nie wiem,
jak długo jeszcze…
Odganiam rękami wrogą przestrzeń
i robię miejsce.
Tunel, dla Ciebie może…
I czasem frunę prawie,
ponad chodnikiem, na trawie, odbijam się,
jak bym był pawiem,
ale to duma jest z tych co , biegną ze mną.
Pytasz o motywację...?
Mam cel.
Kto to i za czym tak gna?
Po życie nowe, po lepszy dzień,
biegnę,
dla nas, dla was,
i niby sam,
a ze wszystkimi,
nigdy ponad, raczej przy ciele i jaźni
zostaję w twojej wyobraźni.
Pobiegnij ze mną, przez myśli chmurę ciemną.
Dasz radę, wiem to na pewno.
Życie to droga, więc raz lewa, raz prawa noga, iść, upadać i wstawać, życie badać, wiesz co, trzeba temu życia sens nadać.
Te hasła wybrzmiewały w naszych tekstach i muzyce 15 lat temu i są aktualne po dziś dzień. Mam w sobie motywację, dzieląc się nią, tak naprawdę ją mnożę.
Życie jest piękne…https://www.youtube.com/watch?v=XI7xGSy3WOE
Maciej Nurzyński
Zapraszam :)
Co mnie mo-ty-wu-je?
Życie… Życie jest piękne, i tylko oczy mętne, widzą, to życie wstrętne…
Życie, to przecież ludzie, praca z ludźmi i na rzecz ludzi. Motywuje mnie poczucie zmiany i sprawczości. Wierzę że, mam choć niewielki wpływ na to, co dzieje się wokół mnie. Organizuję sobie pracę tak, by nie kojarzyła mi się z czymś niemiłym, nudnym pozbawionym sensu… Praca w przedszkolu i Fundacji „Żółty Latawiec” oraz w Fundacji Cegiełkowo Pasja i Pomoc, to ciągłe poszukiwania… rozwiązań. Przy okazji pokazujemy, że można się zmienić, można np. zacząć biegać i pomagać innym, trzeba tylko zacząć od siebie. My sami, jesteśmy dla siebie najtrudniejszymi przeszkodami i przeciwnikami. Pod skrzydłami Cegiełkowa działa klub Biegacze Pomagacze, z tymi ludźmi, każdy trud, zwłaszcza ten maratoński, zdaje się być przygodą pełną emocji. W zderzeniu z problemami naszych podopiecznych, sprawy każdego z nas stają się lekkie i proste do rozwiązania. Praca z osobami cierpiącymi na nieuleczalne choroby, jak w przypadku podopiecznych Cegiełkowa, czy z osobami z zaburzeniami rozwojowymi, jak to ma miejsce w Latawcu, pomaga mi mądrze spożytkować swój czas, i po przepracowanym dniu – powiedzieć sobie, to był dobry dzień. Z uśmiechem patrzę w przyszłość!
Bieganie pozwala uspokoić serce i odprężyć rozum. Wówczas, przychodzą nowe pomysły, cele i wyzwania…
Ja ciągle biegnę…
I tak naprawdę, to nie wiem,
jak długo jeszcze…
Odganiam rękami wrogą przestrzeń
i robię miejsce.
Tunel, dla Ciebie może…
I czasem frunę prawie,
ponad chodnikiem, na trawie, odbijam się,
jak bym był pawiem,
ale to duma jest z tych co , biegną ze mną.
Pytasz o motywację...?
Mam cel.
Kto to i za czym tak gna?
Po życie nowe, po lepszy dzień,
biegnę,
dla nas, dla was,
i niby sam,
a ze wszystkimi,
nigdy ponad, raczej przy ciele i jaźni
zostaję w twojej wyobraźni.
Pobiegnij ze mną, przez myśli chmurę ciemną.
Dasz radę, wiem to na pewno.
Życie to droga, więc raz lewa, raz prawa noga, iść, upadać i wstawać, życie badać, wiesz co, trzeba temu życia sens nadać.
Te hasła wybrzmiewały w naszych tekstach i muzyce 15 lat temu i są aktualne po dziś dzień. Mam w sobie motywację, dzieląc się nią, tak naprawdę ją mnożę.
Życie jest piękne…https://www.youtube.com/watch?v=XI7xGSy3WOE
Maciej Nurzyński
poniedziałek, 17 września 2018
Piętnastka w Mielniku
Decyzję o starcie w imprezie biegowej Ultramaraton Nadbużański podjęłem kilka miesięcy temu. Wspierając akcję #biegamdobrze podczas półmaratonu warszawskiego, wymyśliłem sobie że osoba która wpłaci największą kwotę na konto mojej zbiórki właśnie w ramach tej akcji, wybierze mi dystans na którym wystartuję w Mielniku. Do wyboru było 15 km pod nazwą szpurt, 30 km pod nazwą chazior i 50 km pod nazwą szmergiel. Po zakończeniu akcji okazało się że tą osobą jest Kasia Rybak która wpłaciła największą kwotę. Kaśka zdecydowała że dystans mogę sobie wybrać osobiście. Chęci straszne od samego początku były na pięćdziesiątkę. Po przebiegnieciu rzeźnka, mój zapał zmalał do trzydziestki a kiedy nie ustajacy ból w pachwinie i termin zakończenia zapisów zbliżały się coraz bardziej postanowiłem że wystartuję na dystansie 15 km. Biegałem sporo i w miarę mocno. Do Mielnika jechałem dobrze przygotowany. Niestety przebiegniety tydzień wcześniej półmaraton w Wilnie nie nastrajał mnie zbyt optymistycznie. Miejsce w pierwszej 10, wypełnienie danej obietnicy i poczucie dobrze zrobionego treningu w wymagającym terenie były dla mnie celem tej wyprawy.
Do Mielnika wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem już o 7 rano ponieważ musiałem dostarczyć bułeczki które docelowo były przeznaczone na punkty odżywcze tego biegu.
Po dostarczeniu bułeczek odebraliśmy pakiety i postanowiliśmy pójść obejrzeć start pięćdziesiątki i trzydziestki.
Robiąc rozgrzewkę spotykałem biegowych znajomych którzy pytali czy wygrywam dzisiaj. Nie liczyłem nawet na podium. Na Lini startu też sporo znajomych którzy ciepło mnie wspierali.
10,9,8 odliczanie i poszli. Pierwszy kilometr dosyć szybki, zwycięzca szybko wysunął się na prowadzenie za nim ja i Sylwek który przedstawił mi się jako wice mistrz Europy. Skąd jesteś zapytałem, z Łosic, odpowiedział. Zapytał mnie jeszcze czy biegniem razem. Toć możem 😉 odpowiedziałem i tyle go widziałem 😂 . Drugi kilometr i kolejne to już walka na podbiegu. Nie sądziłem że aż tak będzie ciężko mimo to 3 pozycja motywowała mnie bardzo do tej walki i utrzymania tempa.Podbieg się nie kończył a asfaltowa droga zamieniła się w upeprany mazistą breją bruk. Jak się później dowiedziałem była to droga do kopalni kredy. Wszystko było białe do okoła. Drzewa krzaki, trawa i ten bruk. Odciski które nie dają mi spokoju od jakiegoś czasu dawały o sobie znać na każdym kroku. Jest pod górkę, będzie z górki myślałem cały czas. I było tyleż krótko i zaraz znowu pod górę. Troszkę radości w moją mękę wprowadził wspaniały fotograf, Darek S. Co tu robisz przyjacielu? Zapytałem - Jabłek pilnuję - odparł bez namysłu 😁 Na 6 kilometrze usłyszałem muzykę. Czyżby to już półmetek. Muzyka była coraz bardziej wyraźna a kiedy zobaczyłem postać rapera wiedziałem że to już punkt kontrolny na połowie trasy. Raper zapodawał ... Leci Tomek leci czy ciebie Tomku to ździwi że jesteś trzeci 😁 Skrzydła mnie uniosły. Kaśka i Adam derli się w niebo głosy, dawaj Tomek !! Dawaj!! Zbieg z góry w krzaki i ... Euforia nie trwała długo wybił mnie z niej wspomniany wcześniej zawodnik z drugiej pozycji. A ty co tu robisz? Zapytałem zabłądziłem. Jak to? Nie wiem . Po chwili zabłądziliśmy razem. Na całe szczęście za chwilę zobaczyliśmy w krzakach dróżkę i czerwone taśmy.. A to tędy trzeba było biec 🤨 powiedział Sylwek. Wkurzony na cały świat wspinałem się pod górę zastanawiając się co straciłem i ile osób nam uciekło . Po chwili wybieglismy na prostą i znowu mi uciekł. Znajomą biegaczkę zapytałem kto jest przed nią. Odpowiedziała mi że tylko Ania Szyszka i ten co ze mną biegł. Nie chciałem wierzyć w taką przewagę bo wiedziałem że nadrobiłem 1.5 km. Z tyłu nie było znowu nikogo. Zbieg w dolinę Bugu i już prościutko do Mielnika ... Polami, łakami i na sporym wkurwie. Totalnie sam. Na 2 km przed metą znajomy fotograf uspokoił mnie że jestem 4. Czyli tylko Anka mi uciekła ale ona mogła 😉
Na mecie czekała na mnie żona, chyba zadowolona z tego że już jestem. Regionalne piwo serwowane na mecie niezby przypadło mi do gustu, za to pyzy z mięsem i soczewicą to już mistrzostwo świata.
Szkoda że tego dnia miałem zaplanowane jeszcze inne sprawy bo impreza trwała ponoć do późnych godzin nocnych.
Wracałem z Mielnika z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Obietnica wypełniona, Trening pierwsza klasa no i miejsce w pierwszej dziesiątce 😉
Ultramaraton Nadbużański
Chazior 15 km (16.5)
Skóra Tomek
1:04:10
Open 4
M-3
Do Mielnika wybrałem się z małżonką i przyjacielem Pawłem już o 7 rano ponieważ musiałem dostarczyć bułeczki które docelowo były przeznaczone na punkty odżywcze tego biegu.
Po dostarczeniu bułeczek odebraliśmy pakiety i postanowiliśmy pójść obejrzeć start pięćdziesiątki i trzydziestki.
Robiąc rozgrzewkę spotykałem biegowych znajomych którzy pytali czy wygrywam dzisiaj. Nie liczyłem nawet na podium. Na Lini startu też sporo znajomych którzy ciepło mnie wspierali.
10,9,8 odliczanie i poszli. Pierwszy kilometr dosyć szybki, zwycięzca szybko wysunął się na prowadzenie za nim ja i Sylwek który przedstawił mi się jako wice mistrz Europy. Skąd jesteś zapytałem, z Łosic, odpowiedział. Zapytał mnie jeszcze czy biegniem razem. Toć możem 😉 odpowiedziałem i tyle go widziałem 😂 . Drugi kilometr i kolejne to już walka na podbiegu. Nie sądziłem że aż tak będzie ciężko mimo to 3 pozycja motywowała mnie bardzo do tej walki i utrzymania tempa.Podbieg się nie kończył a asfaltowa droga zamieniła się w upeprany mazistą breją bruk. Jak się później dowiedziałem była to droga do kopalni kredy. Wszystko było białe do okoła. Drzewa krzaki, trawa i ten bruk. Odciski które nie dają mi spokoju od jakiegoś czasu dawały o sobie znać na każdym kroku. Jest pod górkę, będzie z górki myślałem cały czas. I było tyleż krótko i zaraz znowu pod górę. Troszkę radości w moją mękę wprowadził wspaniały fotograf, Darek S. Co tu robisz przyjacielu? Zapytałem - Jabłek pilnuję - odparł bez namysłu 😁 Na 6 kilometrze usłyszałem muzykę. Czyżby to już półmetek. Muzyka była coraz bardziej wyraźna a kiedy zobaczyłem postać rapera wiedziałem że to już punkt kontrolny na połowie trasy. Raper zapodawał ... Leci Tomek leci czy ciebie Tomku to ździwi że jesteś trzeci 😁 Skrzydła mnie uniosły. Kaśka i Adam derli się w niebo głosy, dawaj Tomek !! Dawaj!! Zbieg z góry w krzaki i ... Euforia nie trwała długo wybił mnie z niej wspomniany wcześniej zawodnik z drugiej pozycji. A ty co tu robisz? Zapytałem zabłądziłem. Jak to? Nie wiem . Po chwili zabłądziliśmy razem. Na całe szczęście za chwilę zobaczyliśmy w krzakach dróżkę i czerwone taśmy.. A to tędy trzeba było biec 🤨 powiedział Sylwek. Wkurzony na cały świat wspinałem się pod górę zastanawiając się co straciłem i ile osób nam uciekło . Po chwili wybieglismy na prostą i znowu mi uciekł. Znajomą biegaczkę zapytałem kto jest przed nią. Odpowiedziała mi że tylko Ania Szyszka i ten co ze mną biegł. Nie chciałem wierzyć w taką przewagę bo wiedziałem że nadrobiłem 1.5 km. Z tyłu nie było znowu nikogo. Zbieg w dolinę Bugu i już prościutko do Mielnika ... Polami, łakami i na sporym wkurwie. Totalnie sam. Na 2 km przed metą znajomy fotograf uspokoił mnie że jestem 4. Czyli tylko Anka mi uciekła ale ona mogła 😉
Na mecie czekała na mnie żona, chyba zadowolona z tego że już jestem. Regionalne piwo serwowane na mecie niezby przypadło mi do gustu, za to pyzy z mięsem i soczewicą to już mistrzostwo świata.
Szkoda że tego dnia miałem zaplanowane jeszcze inne sprawy bo impreza trwała ponoć do późnych godzin nocnych.
Wracałem z Mielnika z poczuciem dobrze wykonanego zadania. Obietnica wypełniona, Trening pierwsza klasa no i miejsce w pierwszej dziesiątce 😉
Ultramaraton Nadbużański
Chazior 15 km (16.5)
Skóra Tomek
1:04:10
Open 4
M-3
poniedziałek, 10 września 2018
Półmaraton Wilno
Nie dałem się długo prosić kiedy kilka tygodni temu mój biegowy kolega Łukasz, zaproponował mi wspólny wyjazd na półmaraton do Wilna. Po wycieczce na maraton do Aten tęskniłem za takim wyjazdem a Wilno to jak wiadomo prawdziwa perełka dla każdego turysty - podróżnika. Ostra Brama, Zarzecze, Kościół św Anny, Góra trzech krzyży, Baszta Giedymina, zabytki tego miasta można wymieniać w nieskończoność a to wszystko okraszone urokliwymi uliczkami, kamienicami i rzeką o nazwie Willia która przepływa przez to miasto. Plan na ten wyjazd był krótki, w piątek po 15 wyjazd, sobota zwiedzanie i odbiór pakietów (biuro zawodów umiejscowione w jednym z najważniejszych miejsc Wilna, placu katedralnym)
niedziela rano bieg i po obiedzie powrót. Trochę hardkorowo ale cóż. W trakcie załatwiania formalności dołączył do nas Paweł z małżonką i rodzice Łukasza, postanowiliśmy więc jechać na dwa samochody. Mój plan na bieg też był w miarę prosty, czas poniżej 1.20 i miejsce w pierwszej dwudziestce. Kiedy podczas sobotniego zwiedzania Wilna zobaczyłem ukształtowanie terenu stwierdziłem że chyba ostro się przeliczyłem i ciężko będzie ten plan zrealizować. Obiecałem sobie pobiec swoje, jak zawsze, a co wyjdzie to się zobaczy. Start przewidziano na godz 9. Jako że do miejsca startu mieliśmy około 1.5 km postanowiliśmy zrobić sobie małą rozgrzewkę biegnąc na start. Kilka rytmów, wizyta w toj toju i szybciutko do strefy czasowej ... A Tu! niespodzianka 8.50 nie wpuszczają ! No plis to my jechali 500 km a oni nas nie chcą wpuścić? Boczkiem boczkiem i gdzieś tam Łukasz znalazł rozpiętą barierkę, oczywiście nie byliśmy sami. Szybka przepychanka do przodu, hymn Litwy i odliczanie. Pierwsze kilometry ciasne jak to na dużych biegach i mimo tego że z górki ciężko było utrzymać jedną prędkość, ale po 3-4 zrobiło się luźniej i w miarę płasko. Biegło mi się naprawdę dobrze a zegarek pokazywał 3.43- 3.48 . Pierwszy spory podbieg nie zrobił na mnie wrażenia ale poczułem lekką kolkę i zauważyłem że nie ma obok mnie Łukasza. Górka i z górki, wąskie parkowe alejki nawet miejscami szutrowe i mała agrafka tu ostatni raz widziałem Łukasza który miał mojego żela 😊. Kolejne kilometry po bulwarze nadrzecznym i wybieg na wał przeciwpowodziowy i na most. Z mostu na kolejną agrafkę był 13 kilometr a ja cieszyłem i delektowałem się asfaltem bo wiedziałem że wkrótce to się skończy. I tak było. Na 16 kilometrze spojrzałem na zegarek, 3.47 średnie tempo czas równiutko 1 godzina . MASAKRA. Kolejny podbieg... Dawaj Tomek! krzyczała gdzieś w oddali żona..
No nie był bym sobą gdybym nie przypozował do zdjęcia 😉
Kamienna droga dawała nieźle w kość. Wybiegłem na chodnik był trochę równiejszy. Szybki zbieg i chamowanie bo ostry zakręt i znowu podbieg i zbieg 19 kilometr i walka o czas. Na ulicach praktycznie nieliczni kibice. Polska! Krzyknęłem przebiegając koło grupki turystów. Zaczęli bić brawo. Ostatni kilometr już po asfalcie ale nogi już nie niosły. Walka do końca i wielkie rozgoryczenie bo na zegarze który wisiał nad metą 1.20...... I tak samo na zegarku 1.20 .23 Spojrzałem do tyłu.... Gdzie jest Łukasz..? Napiłem się wody, odebrałem medal. Po trzech minutach usłyszałem wrzawę. Komentator wymieniał nazwisko kobiety... Wysoka blondynka wbiegała na drugie okrążenie które było oddzielone dla zawodników biegnących tego dnia maraton. W dali ujrzałem niebieską koszulkę Łukasza. Dobrze że już jesteś powiedziałem. Opowiadając sobie swoje przeżycia z biegu poszliśmy wyglądać naszego Pawełka. Kiedy Łukasz zapytał mnie za ile on może być? Odpowiedziałem że nasz kolega jest na tyle nieprzewidywalny że możemy go się spodziewać na 1.40 a nawet na 2.10. 😉 Przybiegł na 1.54 zadowolony i niezbyt umęczony. No i dobrze bo czekała nas jeszcze długa droga do domu.
Półmaraton Wilno
Skóra Tomasz
1:20:20
Open-23 m-40 - 7
W biegu ukończyło 1730 osób.
P. S. Dziękujemy Dorotce za znalezienie bardzo dobrej bazy noclegowej i za pokazanie Wilna 😘
niedziela rano bieg i po obiedzie powrót. Trochę hardkorowo ale cóż. W trakcie załatwiania formalności dołączył do nas Paweł z małżonką i rodzice Łukasza, postanowiliśmy więc jechać na dwa samochody. Mój plan na bieg też był w miarę prosty, czas poniżej 1.20 i miejsce w pierwszej dwudziestce. Kiedy podczas sobotniego zwiedzania Wilna zobaczyłem ukształtowanie terenu stwierdziłem że chyba ostro się przeliczyłem i ciężko będzie ten plan zrealizować. Obiecałem sobie pobiec swoje, jak zawsze, a co wyjdzie to się zobaczy. Start przewidziano na godz 9. Jako że do miejsca startu mieliśmy około 1.5 km postanowiliśmy zrobić sobie małą rozgrzewkę biegnąc na start. Kilka rytmów, wizyta w toj toju i szybciutko do strefy czasowej ... A Tu! niespodzianka 8.50 nie wpuszczają ! No plis to my jechali 500 km a oni nas nie chcą wpuścić? Boczkiem boczkiem i gdzieś tam Łukasz znalazł rozpiętą barierkę, oczywiście nie byliśmy sami. Szybka przepychanka do przodu, hymn Litwy i odliczanie. Pierwsze kilometry ciasne jak to na dużych biegach i mimo tego że z górki ciężko było utrzymać jedną prędkość, ale po 3-4 zrobiło się luźniej i w miarę płasko. Biegło mi się naprawdę dobrze a zegarek pokazywał 3.43- 3.48 . Pierwszy spory podbieg nie zrobił na mnie wrażenia ale poczułem lekką kolkę i zauważyłem że nie ma obok mnie Łukasza. Górka i z górki, wąskie parkowe alejki nawet miejscami szutrowe i mała agrafka tu ostatni raz widziałem Łukasza który miał mojego żela 😊. Kolejne kilometry po bulwarze nadrzecznym i wybieg na wał przeciwpowodziowy i na most. Z mostu na kolejną agrafkę był 13 kilometr a ja cieszyłem i delektowałem się asfaltem bo wiedziałem że wkrótce to się skończy. I tak było. Na 16 kilometrze spojrzałem na zegarek, 3.47 średnie tempo czas równiutko 1 godzina . MASAKRA. Kolejny podbieg... Dawaj Tomek! krzyczała gdzieś w oddali żona..
No nie był bym sobą gdybym nie przypozował do zdjęcia 😉
Kamienna droga dawała nieźle w kość. Wybiegłem na chodnik był trochę równiejszy. Szybki zbieg i chamowanie bo ostry zakręt i znowu podbieg i zbieg 19 kilometr i walka o czas. Na ulicach praktycznie nieliczni kibice. Polska! Krzyknęłem przebiegając koło grupki turystów. Zaczęli bić brawo. Ostatni kilometr już po asfalcie ale nogi już nie niosły. Walka do końca i wielkie rozgoryczenie bo na zegarze który wisiał nad metą 1.20...... I tak samo na zegarku 1.20 .23 Spojrzałem do tyłu.... Gdzie jest Łukasz..? Napiłem się wody, odebrałem medal. Po trzech minutach usłyszałem wrzawę. Komentator wymieniał nazwisko kobiety... Wysoka blondynka wbiegała na drugie okrążenie które było oddzielone dla zawodników biegnących tego dnia maraton. W dali ujrzałem niebieską koszulkę Łukasza. Dobrze że już jesteś powiedziałem. Opowiadając sobie swoje przeżycia z biegu poszliśmy wyglądać naszego Pawełka. Kiedy Łukasz zapytał mnie za ile on może być? Odpowiedziałem że nasz kolega jest na tyle nieprzewidywalny że możemy go się spodziewać na 1.40 a nawet na 2.10. 😉 Przybiegł na 1.54 zadowolony i niezbyt umęczony. No i dobrze bo czekała nas jeszcze długa droga do domu.
Półmaraton Wilno
Skóra Tomasz
1:20:20
Open-23 m-40 - 7
W biegu ukończyło 1730 osób.
P. S. Dziękujemy Dorotce za znalezienie bardzo dobrej bazy noclegowej i za pokazanie Wilna 😘
sobota, 1 września 2018
Sierpień 2018
330 km nabieganych w sierpniu i 252 na rowerku to chyba fajny wynik. Wszystko dzięki systematycznym treningom i szalonemu pomysłowi z urodzinowym wyjazdem.
Miesiąc ten rozpoczęłem startem w Kodniu. Piękne bieganko w trudnych warunkach i świetne 6 miejsce open.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/piekielna-pietnastka.html?m=1
Zaraz po sobotnim starcie w Kodniu postanowiłem zaliczyć ostatni etap siedleckiej ligi biegowej i pobiec 1500 metrów. Ciężko było rozruszać nogi ale jakoś poszło. Niezbyt imponujący czas tego ostatniego biegu pozwolił jednak ostatecznie na zajęcie trzeciego miejsca open w ogólnym podsumowaniu tegorocznej odsłony tejże imprezy .
Kolejnym trzeci sierpniowy bieg to 9 Bieg Siedleckiego Jacka. Tym razem po raz trzeci jako pacemaker , a kto o tym nie czytał to zapraszam tutaj: https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/9-bieg-siedleckiego-jacka.html?m=1
222 km na rowerku to urodzinowa wycieczka jaką zafundowałem sobie 14 sierpnia . O tym wyjeździe też możecie poczytać na bloguhttps://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/na-pomys-do-okoa-siedleckiego-wpadlismy.html?m=1
Plany,plany , plany bo bez nich nie ma motywacji. Już za tydzień razem z Łukaszem K. i Pawłem Cz. udajemy się do Wilna. Osobiście będzie dla mnie to 2 start poza granicami kraju i mam nadzieję że równie udany jak ten pierwszy w Atenach. W sobotę 15 września widzimy się na imprezie Ultramaraton Nadbużański. Była chęć na pięćdziesiątkę była chęć na trzydziestkę, ostatecznie kończy się na piętnastce. Mam nadzieję że nie zarżnę się w Wilnie za bardzo i w Mielniku będę w dobrej dyspozycji. Sierpień zakończyłem niezłym hardkorem w pracy. 24 chleby ozdobne, które mam nadzieję spodobają się odbiorcom 😊
Miesiąc ten rozpoczęłem startem w Kodniu. Piękne bieganko w trudnych warunkach i świetne 6 miejsce open.https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/piekielna-pietnastka.html?m=1
Zaraz po sobotnim starcie w Kodniu postanowiłem zaliczyć ostatni etap siedleckiej ligi biegowej i pobiec 1500 metrów. Ciężko było rozruszać nogi ale jakoś poszło. Niezbyt imponujący czas tego ostatniego biegu pozwolił jednak ostatecznie na zajęcie trzeciego miejsca open w ogólnym podsumowaniu tegorocznej odsłony tejże imprezy .
Kolejnym trzeci sierpniowy bieg to 9 Bieg Siedleckiego Jacka. Tym razem po raz trzeci jako pacemaker , a kto o tym nie czytał to zapraszam tutaj: https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/9-bieg-siedleckiego-jacka.html?m=1
222 km na rowerku to urodzinowa wycieczka jaką zafundowałem sobie 14 sierpnia . O tym wyjeździe też możecie poczytać na bloguhttps://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/08/na-pomys-do-okoa-siedleckiego-wpadlismy.html?m=1
Plany,plany , plany bo bez nich nie ma motywacji. Już za tydzień razem z Łukaszem K. i Pawłem Cz. udajemy się do Wilna. Osobiście będzie dla mnie to 2 start poza granicami kraju i mam nadzieję że równie udany jak ten pierwszy w Atenach. W sobotę 15 września widzimy się na imprezie Ultramaraton Nadbużański. Była chęć na pięćdziesiątkę była chęć na trzydziestkę, ostatecznie kończy się na piętnastce. Mam nadzieję że nie zarżnę się w Wilnie za bardzo i w Mielniku będę w dobrej dyspozycji. Sierpień zakończyłem niezłym hardkorem w pracy. 24 chleby ozdobne, które mam nadzieję spodobają się odbiorcom 😊
Subskrybuj:
Posty (Atom)