poniedziałek, 24 lipca 2017

Rowerowa setka

Marzenia są  po to aby je spełniać, aby mieć  motywację  i   nie stracić  sensu życia .Takie słowa napisałem  na gorąco  po powrocie z  wyjazdu.Nic innego do tej pory nie przychodzi mi do głowy. 100 kilometrowy wyjazd był  jednym z moich ambitniejszych planów  na tegoroczne  wakacje. Może  dla niektórych  to nie dużo  ale oni też  od czegoś  zaczynali. Trzeba przyznać  że jazdę  na rowerze lubiłem zawsze . Nowy rower zakupiony w tamtym roku może i nie był  idealnym  wyborem  ale pozwalał  na jazdę  ze średnią prędkością  powyżej  30 km/ h.Nie było więc  źle .Kilka fajnych przejażdżek  ( jedna ponad 50 km ) w tamtym roku sprawiło że  w tym roku zaplanowałem coś więcej. Napięty wiosenny  plan treningowy  nie pozwalał  mi na nic więcej  oprócz  biegania , wiec  gdy przyszedł  czas odpoczynku  i zakończenie  wiosennych startów  zacząłem  2 -3 razy w tygodniu  przyzwyczajać  tyłek  do siodełka  😄. 20, 30 i w końcu 60 km wyjazdy były tymi treningowymi przed tym docelowym.Kiedy trener napisał że trzeba się  brać  za robotę  co u niego znaczy nowy plan treningowy. ... nie było na co czekać. Sobota 22 lipca miała być  tym dniem.Niestety wróciłem z pracy o pierwszej w nocy i nawet myśl  o  tym co ze mnie za motyywator jak sam nie mogę  siebie zmotywować  ,   nie dała rady wyciągną  mnie z łóżka. Wyjazd odłożyłem do poniedziałku. Kiedy budzik zadzwonił o 4: 45 wiedziałem  że nie mam już  wyboru. Szybkie śniadanie,zegarek , picie ,  czekolada i na rower.
Budził  się  dzień  a ja podekscytowany kręciłem  przed siebie. Pogoda sprzyjała.Trasa na Mokobody  była mi raczej dobrze znana  i nawet kawałek bruku nie był  w stanie  wyprowadzić  mnie z dobrego nastroju. Po godzinie jazdy minęłem  Liwiec  i widać  już  było Mokobody. Zajadę  do Budzieszyna  pomyślałem. Miejsce kultu Maryii  dobrze znane wszystkim którzy  chociaż  od czasu do czasu  bywają  w kościele.

Dziesiątek różańca ...chwila odpoczynku  i dalej w drogę. Przemyki   i Suchożebry przejechałem dosyć  szybko. Mała przygoda za Przygodami ...I dalej ...2 godziny jazdy za mną, 50 km , poczułem głód. Aby do Stoku Lackiego pomyślałem  .Mały przystanek w Stoku Lackim  i wyczekiwany posiłek. Dwa duże pączki  wystarczyły.
Po  wyjechaniu z Ujrzanowa obrałem kierunek na Wiśniew. Tam już  tradycyjnie zdjęcie przy czołgu i szybkie wyliczenia.Trzeba było jeszcze zjechać  pod Domanice bo na zegarku  dopiero 82 km..Z Domanic  już  kierunek na Skórzec. Mała runda po Skórcu i na liczniku 102 km . Elegancko.😄
Porównując stan mojego zmęczenia ten wyjazd mogę przyrównać do piętnastki na zawodach lub luźnego  26 -27 kilometrowej wybiegania. 2 godzinki odpoczynku  i trzeba było  zbierać  się  do pracy. ..takie to życie  amatora  😄

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz