środa, 15 lutego 2017

Grand prix BGGB

Dzisiaj napiszę wam o tym jak nie wygrywając ani jednego biegu z pośród pięciu w trzeciej edycji Biegów Górskich BGGB  ,zostałem zwycięzcą  całej serii .
Całość rozpoczęła się 3 grudnia  i tak szczerze do pierwszego startu podchodziłem bardzo sceptycznie .Nie wiedziałem jak pobiegną inni,i ile po jesiennych startach jestem w stanie z siebie wydobyć .To prawda od początku marzyło mi się podium .Chociaż w m-40 myślałem sobie bo o obronie trzeciego miejsca z poprzedniego roku ciężko było mówić :)
Pierwszy bieg jak przystało na zimowe Grand Prix wystartował w iście zimowych warunkach .
Czołówka uformowała się od razu .Korzonek ,Mitrofaniuk ,Skóra .Przez 9 km zmienialiśmy się na prowadzeniu.Jednak po 9 kilometrze chyba postanowili pokazać mi kto będzie rządził na tej edycji biegów i ruszyli dużo szybciej.Na kilometrze jednak nie uciekli mi daleko  i pierwszy bieg ukończyłem w pierwszej trójce z kilkoma sekundami straty .Cieszyłem się bardzo tym bardziej że minutę za mną pojawił się mój kolega ze Grupy Biegaczy Skórzec Biega ,Krzysiek :) Było dobrze a nawet bardzo dobrze w końcu chodzi o to aby cała grupa dobrze się zaprezentowała :)
Dwa tygodnie minęły dosyć szybko i przyszedł czas na drugi start .Troszkę mniej zimowy ale podłoże po którym trzeba było biegać wcale nie było lepsze :) Na drugim starcie pojawił się mój biegowy przyjaciel Łukasz z który przebiegłem  mnóstwo kilometrów przygotowując się do startu  w Atenach .Wiedziałem że też  zechce pokazać dobre bieganie .Drugi bieg bardzo przypominał ten pierwszy .Na drugi kilometrze wyskoczyłem na prowadzenie by na  pograniczu ósmego a dziewiątego  znowu dać się obgonić tym szybszym :) Tym razem dołączył do nich Łukasz.
Całość skończyłem na czwartym miejscu ,a kilka sekund za mną na mecie pojawił się również Krzysiek  .Nie miałem do siebie żalu .Biegłem tak jak potrafiłem najlepiej a to że zbrakło mi sił na tym przeklętym już wtedy dziewiątym kilometrze było wynikiem tylko i wyłącznie małej liczby treningów objętościowych :) Po prostu robiłem za mało dłuższych wybiegań .
3 etap to już zupełnie inna historia .Jadąc na niego zastanawiałem się ile osób zdecyduje się na bieganie w prawie  dwudziesto stopniowym mrozie .O dziwo frekwencja wcale nie była gorsza a na biegu pojawili się wszyscy którym zależało na ukończeniu kolejnego biegu w tej edycji .Ciężkie podłoże i  mroźne powietrze przyczyniły się do tego że prawie każdy kto wystartował tego dnia  nie był zadowolony z uzyskanego wyniku .Co do układu biegu to po raz trzeci powtórzył się scenariusz z dwóch poprzednich z tym że do grona mijających mnie na dziewiątym kilometrze dołączył Krzysiek.No ładnie pomyślałem ,co bieg to gorzej . Trzeci etap ukończyłem na piątym miejscu.Ciężko mi było w to uwierzyć ale trener z tego biegu był w miarę zadowolony a to za sprawą bardzo małych różnic czasowych pierwszej piątki .
Na tym biegu straciłem do prowadzącego tylko 15 sekund .Po trzech etapach byłem na trzecim miejscu w klasyfikacji ogólnej .Było całkiem nieźle chociaż czułem że jeszcze dużo może się wydarzyć .
4 etap zapowiadał się jak inne ale to co się tam wydarzyło przerosło moje najśmielsze oczekiwania  .Już na starcie zauważyłem że nie ma Korzonka i Mitrofaniuka .
Ruszyliśmy bardzo szybko .Pogoda sprzyjała. Było na tyle ciepło że można było biec bez kurki .Na tym biegu wiedziałem dokładnie że  jeżeli chcę powalczyć o coś więcej niż wiekówka  nie mogę pozwolić na to aby Łukasz za bardzo mi uciekł :) Tempo narzucił młody chłopak z pogoni ,tuż za nim Łukasz ja i Krzysiek .Na drugim kilometrze  młodego już nie widzieliśmy a na czwartym po mału zaczął zostawać z tyłu Krzysiek .Na  półmetku byliśmy tylko we dwóch .Ja i Łukasz jak za starych dobrych czasów na treningach .
To on dyktował tempo a ja tylko starałem się je utrzymać.I znowu 9 kilometr ...Łukasz zaczął przyśpieszać a ja za nim.Nie miałem tyle sił co on ,mimo wszystko uciekł mi 15 sekund . Kiedy Krzysiek jako czwarty wpadł na metę ,zapytałem co się stało na czwartym kilometrze ,a on mi odparł krótko.Jak to co się stało?? Ty spójrz na zegarek.Spojrzałem a tam 39 :48 .Z niedowierzaniem spojrzałem jeszcze raz ...Ale czas !!!!  Ten etap wygrał młody z czasem 37 minut a ja wyskoczyłem na prowadzenie w ogólnej klasyfikacji .To był etap  który dodał mi odwagi i wiary w siebie .Wiary w to że podium jest w moim zasięgu .

11 lutego przyszedł czas na finał . Dziesięcio  stopniowy mróz i śnieg .Snieg po którym nawet chodzić było ciężko .Wszystko miałem wyliczone .Wiedziałem kto na ile może mi uciec .Zapowiadała sie bardzo ciekawa walka .Marek dzień wcześniej na endomondo napisał że jest po chorobie .Życzy nam jak najlepiej iże nie ma ochoty się ścigać.Kiedy spojrzałem przed startem na Łukasza pomyślałem o Boże a jemu co???Dzień wcześniej coś go dopadło.Próbował się podleczyć ale ze smutkiem powiedział że jest do bani .Start!!! Od razu na prowadzenie wyskoczył Korzonek, było widać że mu zależy ,że jest w dobrej dyspozycji i że zechce pokazać jaki jest  mocny .2 kilometr Korzonek z każdym metrem centymetr po centymetrze po prostu mi uciekał. Minął mnie  Jasiek który do tej pory biegał gdzieś z tyłu .Umierasz ??? Zapytał ...Chyba tak odparłem .Na 4 kilometrze wyprzedził mnie już Krzysiek .Cały czas starałem się trzymać tempo .Było ciężko .Tuż po półmetku minął mnie kolejny zawodnik a ja nic nie mogłem zrobić .Oglądałem się za siebie tak jak bym wyczekiwał kiedy miną mnie kolejni ale o dziwo z tyłu nikogo już nie było .Liczyłem sekundy poprzedzających mnie biegaczy . Na 7 kilometrze Korzonek miał już minutę przewagi .Uda się powtarzałem sobie w głowie ...uda się!!! 9 kilometr  a ja cały czas do przodu .I tu już pojawiła się radość .Radość z tego że za chwilę koniec, że  nie mam odcięcia jak na czterech poprzednich biegach .Było ciężko ale równo .Na metę wpadłem jako 5 .Za mną Łukasz i Marek.Zapasu z poprzednich biegów wystarczyło .Cieszyłem się tym bardziej że Krzysiek dzięki tym wszystkim zawirowaniom awansował na 3 miejsce open :)  Skórzec Biega Górą :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz