Kiedy Twoja życiówka , obojętnie na jakim dystansie nie jest tym na co w tej chwili Cię stać robisz wszystko by to zmienić. I chociaż w sobotę przed Orlenowskim Świętem Biegania były rozgrywane dwa fajne biegi , Bieg pamięci w Mińsku Mazowieckim i Bieg o puchar burmistrza miasta Legionowa , ja własnie zdecydowałem że rozprawię się z 37:53 z czerwca ubiegłego roku , zrobione 3 tygodnie po Maratonie Mazury, oczywiście w Platerowie . Dlaczego nie maraton? pytali wszyscy... Dlaczego dyszka ? A chociażby dlatego że zależało mi na porządnym czasie właśnie na dychę , a i doświadczenia z poprzednich dwóch maratonów Orlena nie pozwoliły mi na kolejną poniewierkę na królewskim dystansie.
Sobotnie popłudnie spędziłem na pracach w ogródku i na sprzątaniu drogi ze Skórca do Nowak , które zorganizowaliśmy razem z Grupą Biegaczy Skórzec Biega. Pogoda na niedzielę zapowiadała się śliczna . Razem ze znajomymi postanowiliśmy że do stolicy udamy się pociągiem.
Komunikat maszynisty w Mrozach o tym że ze względu na utrudnienia w ruchu przewidziano 30 minutowy postój, przeraził nas totalnie . Mieliśmy godzinę czasu od dojechania na miejsce do startu ....ta godzina w tej chwili stała się 30 minutami , i to niepewnymi. Aldonka jadąca z nami do pracy szybko dowiedziała się że na trasie był wypadek i na torach leży łoś a pociąg który w niego uderzył jest uszkodzony. Towarzysze podróży ,nie czekając , zaczęli obdzwaniać znajomych .Nie minęło 15 minut a my już siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy w stronę Warszawy. Kilka minut po ósmej byliśmy na Narodowym . Byłem prawie gotowy do biegu , pozostało zrobić rozgrzewkę na którą było troszkę za wcześnie. Wziąłem od wolontariuszy butelkę wody i odpoczywałem popijając wodę małymi łykami. Kiedy miałem już rozpoczynać rozgrzewkę , zauważyłem na schodach przy stacji kilka znajomych twarzy i moją małżonkę . Zdążyli , pociąg dojechał na czas.
Stojąc w strefie startowej rozglądałem się do okoła . Jedyny znajomy spotkany przed biegiem to Mateusz ( Będzie dobrze albo nie dobrze ) z którym zamieniliśmy kilka zdań. Mateusz poleciał do znajomych a ja zostałem sam .Kilka chwil przed startem zauważyłem starych dobrych znajomych , Tomka i Łukasza i chociaż wiedziałem że to nie moja liga ruszyłem z nimi bo tempo o którym rozmawiali bardzo mi pasowało . 3:35 kilometr ...tego kazał trzymać się trener , i tak było :) na pierwszym kilometrze :) Czwarty kilometr i tempo na zegarku 3 :31 .Piękne bieganie pomyślałem. Muzyczka grała , bo któremuś z biegaczy przyszło do głowy biec z grającym telefonem . Rytmy mi pasowały i tylko uśmiechałem się pod nosem :) Zaraz zacznie się bieg powiedział Łukasz . I tak się stało ...Dosyć mocny wiaterek zaczął być odczuwalny po 5 km. Łukasz uciekł a Tomek czaił z tyłu.Ja też postanowiłem nie szaleć i wykorzystać grupkę biegnącą w pasującym mi tempie. Troszkę się schowałem aby utrzymać siły na finisz . Wbiegając na ostatni kilometr czułem że przyśpieszam . Dawaj !! Krzyknął jeszcze raz Tomek i zaczął mi uciekać ... Dawałem ile sił w nogach . 35:43 sekundy które pokazał zegarek na mecie w zupełnie mnie zadowoliło. Kilka wymienionych spostrzeżeń z towarzyszami biegu, szybkie zdjęcie i powrót do domu bo na 13 do pracy :)
ORLEN WARSAW MARATHON
BIEG OSHEE 10 KM
Skóra Tomasz
35:41 miejsce open 111
M - 103
Witam na stronie która powstała 7 lat temu. Przez wiele lat pisałem tutaj o ciekawych dla mnie sprawach, nie tylko o bieganiu. Rok 2023 zdominowały opisy miejscowości, które zwiedzam biegając po nich. Mam nadzieję że teksty przypadną wam do gustu a niektóre opisy sprawią że zechcecie odwiedzić któreś z tych miejscowości i odnaleźć opisane rzeczy. Z całego serca polecam też starsze artykuły i mam nadzieję że każdy znajdzie coś dla siebie.
środa, 25 kwietnia 2018
poniedziałek, 9 kwietnia 2018
Leśny półmaraton ,, Na żarcie ''
Trudno powiedzieć o dobrym przygotowaniu na bieg, kiedy kończysz pracę o pierwszej w nocy i wiesz że za 12 godzin masz stać na starcie półmaratonu. Nie przeszkadzało mi to że będzie trzeba jechać ponad 2 h pociągiem i nie przeszkadzało mi to że jest wolna sobota i można poleżeć w domu. Po prostu miałem olbrzymią chęć a za razem motywację aby odwiedzić Legionowo i pobiec ten półmaraton.
,,Na żarcie '' tak nazwali go organizatorzy i trzeba przyznać że tam naprawdę biegnie się na żarcie , ale po kolei.
Kilka dni przed biegiem dowiedziałem się że z Siedlec jedzie na ten bieg jeszcze Kamil Młynarz i to właśnie z nim udałem się w podróż. Po 2 godzinach jazdy pociągiem z Siedlec , oczywiście z przesiadką w Warszawie , byliśmy na miejscu .15 minut spacerkiem i trafiliśmy do biura zawodów usytuowanego na skraju lasu. Kilka minut po 12 mieliśmy już odebrane numery startowe i mogliśmy chwilę odpocząć.
O 12.30 ruszyliśmy na rozgrzewkę .Piękna pogoda zachęcała do biegania po lesie . Po krótkiej rozgrzewce i zapoznaniu pierwszego kilometra trasy stanęliśmy na starcie .
Punktualnie o 13 ponad 200 zawodników i zawodniczek wybiegło na trasę leśnego półmaratonu. Pierwsze kilometry leciutkie i zdawało mi się spokojne 3 : 38 średnie tempo pokazywał zegarek. 6 uciekinierów w tym oczywiście faworyt Kamil i ja. Wszyscy skoncentrowani . Kiedy na 2 km starałem rozgadac trochę towarzystwo tylko jeden, Radek Gozdek podłapał temat. Niestety tuż po 3 km w czołówce zostało nas tylko czterech. Chłopaki mocno trzymali tempo a ja trzymałem się nich. Leśna trasa cały czas się zmieniała. Górka , piasek , dołek, ścieżka. ....ciekawie i wyczynowo 😄 .Tuż za szóstym kilometrem prowadząca trójka zaczęła mi uciekać. A ja po prostu musiałem zwolnić . Od tej pory już samotnie pokonywałem trasę. Od czasu do czasu oglądałem się za siebie ale nikogo nie widziałem. Na półmetku nawrotka i heja na drugą pętlę 😄. Do prowadzącej czołówki traciłem jakieś pół kilometra. Tyle samo miej więcej był za mną Radek. Mimo wszystko wiedziałem ze nie mogę pozwolić sobie na zupełny luz. Druga pętla o wiele trudniejsza , pokonywana w samotności .Wiatr dawał się we znaki . 14 -15 km to te które najbardziej lubię na półmaratonie. Można zacząć odliczenie . Jeeszcze 5 , jeszcze 4 .Jakież było moje zdziwienie gdy ujrzałem biegnącego wprost na mnie , tego którego spodziewałem się za mną 😄. Jak okazało się później , zabłądził Radzio, źle pokierowany na trasie. Teraz już myślałem o wybiegnieciu na ostatnią prostą. Zegarek znowu zaczął pokazywać fajne cyfry 3:40 ,3 : 42......Niestety średniej z całego biegu nie udało się poprawić , A samotny bieg , wiatr i terenowe podłoże nie pozwoliły mi tego dnia biegać szybciej niż 4 minuty kilometr. Kiedy zobaczyłem zegar i uciekające sekundy , tuż po 1:20 pomyślałem. ...niewiele zbrakło do złamania po raz 3 w życiu 1:20 . No cóż . Żarcie które czekało już na biegaczy zrekompensowało mi cały żal .
Z czystym sumieniem polecam leśny Legionowski półmaraton ,, Na żarcie'' każdemu kto czuje się na siłach aby pokonać dystans 21 km. Jak dla mnie mega przygoda , porównywalna z Adamowskim półmaratonem tradycji. Wizja powrotu do domu na 21 wieczorem przestraszyła nas tak bardzo że postanowiliśmy poprosić organizatorów o wcześniejsze wydanie nam wywalczonych statuetek i truchcikiem w ramach rozbiegania, razem ze zwycięzcą biegu , Kamilem udaliśmy się na stację PKP aby ruszyć w drogę powrotną do domu.
II leśny półmaraton Na żarcie
Tomek Skóra 1:20:30
open - 4
m 40 - 1
,,Na żarcie '' tak nazwali go organizatorzy i trzeba przyznać że tam naprawdę biegnie się na żarcie , ale po kolei.
Kilka dni przed biegiem dowiedziałem się że z Siedlec jedzie na ten bieg jeszcze Kamil Młynarz i to właśnie z nim udałem się w podróż. Po 2 godzinach jazdy pociągiem z Siedlec , oczywiście z przesiadką w Warszawie , byliśmy na miejscu .15 minut spacerkiem i trafiliśmy do biura zawodów usytuowanego na skraju lasu. Kilka minut po 12 mieliśmy już odebrane numery startowe i mogliśmy chwilę odpocząć.
O 12.30 ruszyliśmy na rozgrzewkę .Piękna pogoda zachęcała do biegania po lesie . Po krótkiej rozgrzewce i zapoznaniu pierwszego kilometra trasy stanęliśmy na starcie .
Punktualnie o 13 ponad 200 zawodników i zawodniczek wybiegło na trasę leśnego półmaratonu. Pierwsze kilometry leciutkie i zdawało mi się spokojne 3 : 38 średnie tempo pokazywał zegarek. 6 uciekinierów w tym oczywiście faworyt Kamil i ja. Wszyscy skoncentrowani . Kiedy na 2 km starałem rozgadac trochę towarzystwo tylko jeden, Radek Gozdek podłapał temat. Niestety tuż po 3 km w czołówce zostało nas tylko czterech. Chłopaki mocno trzymali tempo a ja trzymałem się nich. Leśna trasa cały czas się zmieniała. Górka , piasek , dołek, ścieżka. ....ciekawie i wyczynowo 😄 .Tuż za szóstym kilometrem prowadząca trójka zaczęła mi uciekać. A ja po prostu musiałem zwolnić . Od tej pory już samotnie pokonywałem trasę. Od czasu do czasu oglądałem się za siebie ale nikogo nie widziałem. Na półmetku nawrotka i heja na drugą pętlę 😄. Do prowadzącej czołówki traciłem jakieś pół kilometra. Tyle samo miej więcej był za mną Radek. Mimo wszystko wiedziałem ze nie mogę pozwolić sobie na zupełny luz. Druga pętla o wiele trudniejsza , pokonywana w samotności .Wiatr dawał się we znaki . 14 -15 km to te które najbardziej lubię na półmaratonie. Można zacząć odliczenie . Jeeszcze 5 , jeszcze 4 .Jakież było moje zdziwienie gdy ujrzałem biegnącego wprost na mnie , tego którego spodziewałem się za mną 😄. Jak okazało się później , zabłądził Radzio, źle pokierowany na trasie. Teraz już myślałem o wybiegnieciu na ostatnią prostą. Zegarek znowu zaczął pokazywać fajne cyfry 3:40 ,3 : 42......Niestety średniej z całego biegu nie udało się poprawić , A samotny bieg , wiatr i terenowe podłoże nie pozwoliły mi tego dnia biegać szybciej niż 4 minuty kilometr. Kiedy zobaczyłem zegar i uciekające sekundy , tuż po 1:20 pomyślałem. ...niewiele zbrakło do złamania po raz 3 w życiu 1:20 . No cóż . Żarcie które czekało już na biegaczy zrekompensowało mi cały żal .
Z czystym sumieniem polecam leśny Legionowski półmaraton ,, Na żarcie'' każdemu kto czuje się na siłach aby pokonać dystans 21 km. Jak dla mnie mega przygoda , porównywalna z Adamowskim półmaratonem tradycji. Wizja powrotu do domu na 21 wieczorem przestraszyła nas tak bardzo że postanowiliśmy poprosić organizatorów o wcześniejsze wydanie nam wywalczonych statuetek i truchcikiem w ramach rozbiegania, razem ze zwycięzcą biegu , Kamilem udaliśmy się na stację PKP aby ruszyć w drogę powrotną do domu.
II leśny półmaraton Na żarcie
Tomek Skóra 1:20:30
open - 4
m 40 - 1
wtorek, 3 kwietnia 2018
Motywacja na codzień
Edytę poznałem kilka lat temu na Platerowskim biegu . Zawsze radosna i uśmiechnięta ...Chętna do pomocy i nie ważne że dzieli nas ponad 60 km kiedy dowiedziała się że potrzebna mi pomoc przy organizacji biegu przedszkolaków, od razu zaproponowała nagrody i pomoc . Bieganie , jak sama przyznaje to jej odskocznia od pracy i obowiązków codziennych. Razem z koleżankami reprezentuje miejscowość w której mieszka , biorąc udział w wielu biegach pod banderą ,,Dziewczyny z Platerowa Biegają ''.
Jak pogodzić pracę zawodową , obowiązki domowe i inne zajęcia ? Czerpać z tego co się robi radość? Co daje jej siłę i powera ? Przeczytajcie sami bo naprawdę każdy może znaleźć w wypowiedzi Edyty coś dla siebie . Specjalnie dla ,,W poszukiwaniu motywacji '' - Edyta Gregorczuk.
Co mnie motywuje i inspiruje?
# Z motywacją jest trochę jak z gustami – każdemu podoba się coś innego. Jednych motywują pochwały, innych – czyjeś sukcesy. Każdy człowiek ma swoje źródło motywacji ,a jeśli go nie ma, to musi je po prostu znaleźć.
# Mam to szczęście, że jestem osobą, którą niesamowicie łatwo zmotywować. Szybko się zapalam do różnych pomysłów (czasami aż ze słomianym zapałem ), piekielnie prosto jest mnie przekonać do jakiejś idei i błyskawicznie wyobrażam już sobie jak spełniamy jakiś cel. Tak już mam. Jest jednak kilka rzeczy, które inspirują mnie szczególnie mocno i które sprawiają, że przebieram nogami w miejscu, żeby rzucić się do pracy.
# Posiadam mnóstwo celów. Niektóre są długoterminowe (niektóre były długoterminowe, ale już widać światełko w tunelu – niedługo parapetówka). Inne mam określone na rok, kilka miesięcy, czy nawet na każdy dzień (nawet te najprostsze przyziemne sprawy).
# Od zawsze marzyłam o własnym domu. Sporo osób mówiło, że po co mi to bo przecież mam gdzie mieszkać, ale postawiłam na swoim i już niedługo zmienię adres zamieszkania Trochę to trwało, ale krok po kroku cel został spełniony. Nie zawsze było prosto, często pod górkę ale myśl o tym, że będę miała coś własnego a córki własne kolorowe pokoje dawało kopa. W trakcie planów z budową domu pojawił się też pomysł o założeniu plantacji borówki amerykańskiej. Po pierwsze dlatego, że zarobione pieniądze ze zbioru pomogą i przyspieszą budowę, a w przyszłości będą dodatkowym zabezpieczeniem i poprawią komfort życia.
# Nie zawsze jest tak, ze otwieram rano oczy i od razu działam. Nie nie to tak nie działa, ale jest wiele rzeczy, które mnie mobilizują. Kiedy widzę, że mogę komuś pomóc albo to co robię sprawia komuś frajdę a ja czuję się zadowolona i w pewien sposób spełniona (pomijając już cel zarobkowy) to to mobilizuje mnie do działania. Tak jest z moją pracą w bibliotece.
# Od dziecka lubiłam czytać, często chodziłam do biblioteki szkolnej, brałam udział w konkursach recytatorskich, odpowiadał mi klimat tego miejsca. Praca w bibliotece pojawiała się niespodziewanie. Miałam to szczęście, że pracują tu osoby, które znam od dzieciństwa co sprawiło, że miałam więcej odwagi i było mi łatwiej zapytać się czy nie chcieliby współpracować ze mną. Wcześniej przez długi czas pracowałam w agencjach reklamowych, jako przedstawiciel handlowy, grafik, sprzedawca powierzchni reklamowych (zawsze śmieszyło mnie to określenie ), ale też od drugiej strony – drukowałam banery, plakaty, naklejki, robiłam nadruki na koszulkach i gadżety reklamowe. Mimo, że bywało różnie to doświadczenie jakie zdobyłam ułatwia mi pracę teraz. W pracy w bibliotece najlepsze jest to, że ma tak szeroki wachlarz możliwości. Można realizować się jako popularyzator literatury, trochę jako nauczyciel, działacz kulturalny, czasem nawet jako psycholog. Czytelnicy często przychodzą porozmawiać, ja polecam im książki. W bibliotece pracuje się z dziećmi, i z ludźmi starszymi. Czas pracy bibliotekarza jako siedzącego tylko za ladą i wypożyczającego książki minął. To są moje początki co będzie dalej pokaże czas, ale pomysłów mam wiele a coraz większa ilość osób odwiedzających naszą bibliotekę mobilizuje do tego żeby działać. Staram się, aby każdy czuł się tu dobrze a biblioteka nie kojarzyła się z czymś nudnym. Organizujemy np. Walentynki czy Dzień Kobiet, planujemy Dzień Dziecka w bibliotece, robimy wystawy. Mamy cały wachlarz atrakcji dla dzieci: pasowanie na czytelnika, konkursy i pogadanki, kącik zabaw dla najmłodszych z możliwością zostawienia dziecka na czas zakupów Planuję zorganizować warsztaty dla młodzieży, najbliższe już niedługo. Marzą mi się spotkania autorskie, może cykliczne dyktanda dla dorosłych. Staramy się uzupełniać cały czas nasz księgozbiór. Co tydzień umieszczam na naszym funpagu w rubryce Kulturalny Wtorek wyszukane artykuły prasowe, które mogą kogoś zainspirować, pomóc w czymś, po prostu zainteresować. Chciałaby żeby ludzie pchali się do biblioteki drzwiami i oknami. By biblioteka żyła. Bo ta praca ma tylko wtedy sens, gdy ludzie wychodzą z biblioteki zadowoleni i uśmiechnięci.
# Jeżeli chcę się zmotywować do ćwiczeń lub zdrowego odżywiania, odwiedzam blogi, rozmawiam z siostrą i koleżankami szukam w sieci stron i platform z inspirującymi, motywującymi i wartościowymi wystąpieniami różnych ludzi. Często sięgam po książki. Nie tylko te typowo motywujące, ale też takie, które opowiadają historie ludzi o podobnych zainteresowaniach czy celach. Mnie więc inspirują najbardziej filmy, seriale i książki o dziennikarzach, o pisarzach – ludziach pióra. Czytam więc biografie oraz powieści i poradniki dotyczące pisania, a także książki związane z aktywnością fizyczną i jedzeniem, bo to mnie po prostu interesuje. Jeśli zaś chodzi o inspirację do życia, działania, pracy – tutaj przydadzą się typowe książki o działaniu.
# Wbrew pozorom motywują mnie sukcesy innych. Trudno, żeby sportsmenka amatorka nie dała tutaj takiego punktu Nie da się ukryć, że 4 lata rywalizacji odcisnęło swoje piętno (piszę tylko o bieganiu w życiu dorosłym, jako dziecko i nastolatka biegałam odkąd pamiętam, był też epizod z pchnięciem kulą i podnoszeniem ciężarów w liceum) . Lubię słuchać o sukcesach innych, cieszę się z nich, ale jednocześnie czuję wtedy inspirację i motywację do własnego działania. Nie na zasadzie „chcę być lepsza„, a raczej „super! Jeśli jemu się udało, to ja też mogę spróbować!”. Uwielbiam biegać. Bieganie oczyszcza moją głowę, wycisza mnie, daje powera. Lubię biegać z siostrą i „moimi” dziewczynami z grupy „Dziewczyny z Platerowa Biegają”. To moje motywatorki kochane Nasze wspólne, regularne bieganie rozpoczęło się 4 lata temu (dziewczyny zaczęły kilka miesięcy przede mną), chociaż znamy się od zawsze Każda z nas zaczęła biegać z innego powodu. Jedna chciała odreagować pracę i po raz kolejny schudnąć, druga szukała pomysłu na siebie i pracy, trzecia miała już pracę, dorosłe dzieci i stabilizację więc mogła zrobić coś tylko dla siebie, ja potrzebowałam wyjść z domu po okresie ciąży i rocznego macierzyńskiego, potrzebowałam rozmowy i spotkań towarzyskich a poza tym zalegało mi kilka zbędnych kilogramów Razem tworzymy zgrany zespół mimo, że każda z nas od biegania oczekuje czegoś innego. Jedna drugą wspiera. Razem spędzamy czas a zdarza się również, że mobilizujemy innych do aktywności – i to jest najfajniejsze. Poprzez bieganie, wyjazdy na zawody poznałam wielu wspaniałych ludzi, odwiedziłam ciekawe miejsca. Wciągnęłam się w to na maxa. Chwilo trwaj !
# Obserwuję profile społecznościowe osób, które lubię. Które odnoszą sukcesy i działają w podobnych branżach… chociaż jak to przemyślę to nie, niekoniecznie.Warto otaczać się takimi pozytywnymi, ambitnymi osobami, bo łatwiej wtedy o kopa w tyłek dla samej siebie.
# Bardzo ważne! Swoje plany spisuję. Dzięki temu ze zwykłych myśli zamieniają się w coś realnego, coś możliwego do spełnienia. Cele na cały rok mam zapisane w kalendarzu, cele na najbliższe tygodnie lub dni w notesie i trzymam w torebce. Ludzie dzielą się na tych, którzy uwielbiają organizację i na tych, którzy ich krytykują i ciągle wołają, że ważniejsza jest spontaniczność. Ja próbuję to jakoś wypośrodkować – uważam, że w pracy i w zajęciach „poważnych” organizacja czasu jest konieczna – chociażby po to, by więcej rzeczy zrobić – ale w życiu ogólnie już niekoniecznie. Organizuję więc rzeczy związane z pracą, wpisuję w „plan dnia” mój trening, obowiązki, ale zostawiam sporo miejsca na spontaniczne decyzje i zwyczajny luz. Ważne, żeby czasami pamiętać o tym, że zdrowo jest przełożyć jakąś rzecz i zrobić coś zaplanowanego kiedy indziej, jeśli mamy fajną okazję na spotkanie się z kimś, wyluzowanie i tak dalej.
# W codziennych działaniach, zawodowych, czy na rzecz innych osób motywują mnie sami ludzie. Motywacje dają mi ludzie, którzy doceniają to co robię. Jedną z potrzeb jaką wszyscy mamy jest potrzeba szacunku i uznania. Dlatego gdy inni ludzie doceniają to co robię, mówią, ze wykonuję dobrą robotę i że komuś pomogłam, to wtedy daje mi motywację i kolejnego kopa do działania. Oczywiście znacznie więcej czynników mogłabym wymienić, które dają mi motywację, ale ten uważam za najważniejszy i na tym zakończę.
Jak pogodzić pracę zawodową , obowiązki domowe i inne zajęcia ? Czerpać z tego co się robi radość? Co daje jej siłę i powera ? Przeczytajcie sami bo naprawdę każdy może znaleźć w wypowiedzi Edyty coś dla siebie . Specjalnie dla ,,W poszukiwaniu motywacji '' - Edyta Gregorczuk.
Co mnie motywuje i inspiruje?
# Nie chcę wymyślać jakiś wzniosłych tekstów. Nie jestem Alfą i Omegą. Jestem kobietą, żoną, mamą, przyjaciółką, absolwentką filologii polskiej ze specjalnością edytorską i wiedzy o kulturze, kocham biegać, uwielbiam książki, pracuje w bibliotece, współpracuję z organizacjami pozarządowymi, czasami jestem aktorką w teatrze rodziców, działającym przy platerowskim przedszkolu, mam uprawę borówki amerykańskiej, wykańczam wymarzony dom – żyję. Opowiem po prostu o normalnych codziennych sytuacjach, które rzeczywiście mają na mnie wpływ.
# Z motywacją jest trochę jak z gustami – każdemu podoba się coś innego. Jednych motywują pochwały, innych – czyjeś sukcesy. Każdy człowiek ma swoje źródło motywacji ,a jeśli go nie ma, to musi je po prostu znaleźć.
# Mam to szczęście, że jestem osobą, którą niesamowicie łatwo zmotywować. Szybko się zapalam do różnych pomysłów (czasami aż ze słomianym zapałem ), piekielnie prosto jest mnie przekonać do jakiejś idei i błyskawicznie wyobrażam już sobie jak spełniamy jakiś cel. Tak już mam. Jest jednak kilka rzeczy, które inspirują mnie szczególnie mocno i które sprawiają, że przebieram nogami w miejscu, żeby rzucić się do pracy.
# Posiadam mnóstwo celów. Niektóre są długoterminowe (niektóre były długoterminowe, ale już widać światełko w tunelu – niedługo parapetówka). Inne mam określone na rok, kilka miesięcy, czy nawet na każdy dzień (nawet te najprostsze przyziemne sprawy).
# Od zawsze marzyłam o własnym domu. Sporo osób mówiło, że po co mi to bo przecież mam gdzie mieszkać, ale postawiłam na swoim i już niedługo zmienię adres zamieszkania Trochę to trwało, ale krok po kroku cel został spełniony. Nie zawsze było prosto, często pod górkę ale myśl o tym, że będę miała coś własnego a córki własne kolorowe pokoje dawało kopa. W trakcie planów z budową domu pojawił się też pomysł o założeniu plantacji borówki amerykańskiej. Po pierwsze dlatego, że zarobione pieniądze ze zbioru pomogą i przyspieszą budowę, a w przyszłości będą dodatkowym zabezpieczeniem i poprawią komfort życia.
# Nie zawsze jest tak, ze otwieram rano oczy i od razu działam. Nie nie to tak nie działa, ale jest wiele rzeczy, które mnie mobilizują. Kiedy widzę, że mogę komuś pomóc albo to co robię sprawia komuś frajdę a ja czuję się zadowolona i w pewien sposób spełniona (pomijając już cel zarobkowy) to to mobilizuje mnie do działania. Tak jest z moją pracą w bibliotece.
# Od dziecka lubiłam czytać, często chodziłam do biblioteki szkolnej, brałam udział w konkursach recytatorskich, odpowiadał mi klimat tego miejsca. Praca w bibliotece pojawiała się niespodziewanie. Miałam to szczęście, że pracują tu osoby, które znam od dzieciństwa co sprawiło, że miałam więcej odwagi i było mi łatwiej zapytać się czy nie chcieliby współpracować ze mną. Wcześniej przez długi czas pracowałam w agencjach reklamowych, jako przedstawiciel handlowy, grafik, sprzedawca powierzchni reklamowych (zawsze śmieszyło mnie to określenie ), ale też od drugiej strony – drukowałam banery, plakaty, naklejki, robiłam nadruki na koszulkach i gadżety reklamowe. Mimo, że bywało różnie to doświadczenie jakie zdobyłam ułatwia mi pracę teraz. W pracy w bibliotece najlepsze jest to, że ma tak szeroki wachlarz możliwości. Można realizować się jako popularyzator literatury, trochę jako nauczyciel, działacz kulturalny, czasem nawet jako psycholog. Czytelnicy często przychodzą porozmawiać, ja polecam im książki. W bibliotece pracuje się z dziećmi, i z ludźmi starszymi. Czas pracy bibliotekarza jako siedzącego tylko za ladą i wypożyczającego książki minął. To są moje początki co będzie dalej pokaże czas, ale pomysłów mam wiele a coraz większa ilość osób odwiedzających naszą bibliotekę mobilizuje do tego żeby działać. Staram się, aby każdy czuł się tu dobrze a biblioteka nie kojarzyła się z czymś nudnym. Organizujemy np. Walentynki czy Dzień Kobiet, planujemy Dzień Dziecka w bibliotece, robimy wystawy. Mamy cały wachlarz atrakcji dla dzieci: pasowanie na czytelnika, konkursy i pogadanki, kącik zabaw dla najmłodszych z możliwością zostawienia dziecka na czas zakupów Planuję zorganizować warsztaty dla młodzieży, najbliższe już niedługo. Marzą mi się spotkania autorskie, może cykliczne dyktanda dla dorosłych. Staramy się uzupełniać cały czas nasz księgozbiór. Co tydzień umieszczam na naszym funpagu w rubryce Kulturalny Wtorek wyszukane artykuły prasowe, które mogą kogoś zainspirować, pomóc w czymś, po prostu zainteresować. Chciałaby żeby ludzie pchali się do biblioteki drzwiami i oknami. By biblioteka żyła. Bo ta praca ma tylko wtedy sens, gdy ludzie wychodzą z biblioteki zadowoleni i uśmiechnięci.
# Jeżeli chcę się zmotywować do ćwiczeń lub zdrowego odżywiania, odwiedzam blogi, rozmawiam z siostrą i koleżankami szukam w sieci stron i platform z inspirującymi, motywującymi i wartościowymi wystąpieniami różnych ludzi. Często sięgam po książki. Nie tylko te typowo motywujące, ale też takie, które opowiadają historie ludzi o podobnych zainteresowaniach czy celach. Mnie więc inspirują najbardziej filmy, seriale i książki o dziennikarzach, o pisarzach – ludziach pióra. Czytam więc biografie oraz powieści i poradniki dotyczące pisania, a także książki związane z aktywnością fizyczną i jedzeniem, bo to mnie po prostu interesuje. Jeśli zaś chodzi o inspirację do życia, działania, pracy – tutaj przydadzą się typowe książki o działaniu.
# Wbrew pozorom motywują mnie sukcesy innych. Trudno, żeby sportsmenka amatorka nie dała tutaj takiego punktu Nie da się ukryć, że 4 lata rywalizacji odcisnęło swoje piętno (piszę tylko o bieganiu w życiu dorosłym, jako dziecko i nastolatka biegałam odkąd pamiętam, był też epizod z pchnięciem kulą i podnoszeniem ciężarów w liceum) . Lubię słuchać o sukcesach innych, cieszę się z nich, ale jednocześnie czuję wtedy inspirację i motywację do własnego działania. Nie na zasadzie „chcę być lepsza„, a raczej „super! Jeśli jemu się udało, to ja też mogę spróbować!”. Uwielbiam biegać. Bieganie oczyszcza moją głowę, wycisza mnie, daje powera. Lubię biegać z siostrą i „moimi” dziewczynami z grupy „Dziewczyny z Platerowa Biegają”. To moje motywatorki kochane Nasze wspólne, regularne bieganie rozpoczęło się 4 lata temu (dziewczyny zaczęły kilka miesięcy przede mną), chociaż znamy się od zawsze Każda z nas zaczęła biegać z innego powodu. Jedna chciała odreagować pracę i po raz kolejny schudnąć, druga szukała pomysłu na siebie i pracy, trzecia miała już pracę, dorosłe dzieci i stabilizację więc mogła zrobić coś tylko dla siebie, ja potrzebowałam wyjść z domu po okresie ciąży i rocznego macierzyńskiego, potrzebowałam rozmowy i spotkań towarzyskich a poza tym zalegało mi kilka zbędnych kilogramów Razem tworzymy zgrany zespół mimo, że każda z nas od biegania oczekuje czegoś innego. Jedna drugą wspiera. Razem spędzamy czas a zdarza się również, że mobilizujemy innych do aktywności – i to jest najfajniejsze. Poprzez bieganie, wyjazdy na zawody poznałam wielu wspaniałych ludzi, odwiedziłam ciekawe miejsca. Wciągnęłam się w to na maxa. Chwilo trwaj !
# Obserwuję profile społecznościowe osób, które lubię. Które odnoszą sukcesy i działają w podobnych branżach… chociaż jak to przemyślę to nie, niekoniecznie.Warto otaczać się takimi pozytywnymi, ambitnymi osobami, bo łatwiej wtedy o kopa w tyłek dla samej siebie.
# Bardzo ważne! Swoje plany spisuję. Dzięki temu ze zwykłych myśli zamieniają się w coś realnego, coś możliwego do spełnienia. Cele na cały rok mam zapisane w kalendarzu, cele na najbliższe tygodnie lub dni w notesie i trzymam w torebce. Ludzie dzielą się na tych, którzy uwielbiają organizację i na tych, którzy ich krytykują i ciągle wołają, że ważniejsza jest spontaniczność. Ja próbuję to jakoś wypośrodkować – uważam, że w pracy i w zajęciach „poważnych” organizacja czasu jest konieczna – chociażby po to, by więcej rzeczy zrobić – ale w życiu ogólnie już niekoniecznie. Organizuję więc rzeczy związane z pracą, wpisuję w „plan dnia” mój trening, obowiązki, ale zostawiam sporo miejsca na spontaniczne decyzje i zwyczajny luz. Ważne, żeby czasami pamiętać o tym, że zdrowo jest przełożyć jakąś rzecz i zrobić coś zaplanowanego kiedy indziej, jeśli mamy fajną okazję na spotkanie się z kimś, wyluzowanie i tak dalej.
# W codziennych działaniach, zawodowych, czy na rzecz innych osób motywują mnie sami ludzie. Motywacje dają mi ludzie, którzy doceniają to co robię. Jedną z potrzeb jaką wszyscy mamy jest potrzeba szacunku i uznania. Dlatego gdy inni ludzie doceniają to co robię, mówią, ze wykonuję dobrą robotę i że komuś pomogłam, to wtedy daje mi motywację i kolejnego kopa do działania. Oczywiście znacznie więcej czynników mogłabym wymienić, które dają mi motywację, ale ten uważam za najważniejszy i na tym zakończę.
niedziela, 1 kwietnia 2018
Marzec 2018
Tak ciężko rozpocząć podsumowanie miesiąca kiedy kolejny zaczyna się nie biegając. ....Tak tak ....nie biegałem dzisiaj , chociaż w planie było BNP , i to wcale nie jest pryma a prylis. Deszcz leje cały dzień , a trener napisał że trening można zrobić jutro. Dziwne to wszystko bo jeszcze nigdy tego nie zrobił.
Miesiąc kończę z przebiegniętymi 353 km , nie za dużo rzekł bym no ale dwa ostatnie tygodnie to prawdziwy lajt , muszę przyznać.
Całość miesiąca , trzeba przyznać była dopasowana pod półmaraton Warszawski i to właśnie na tym starcie zależało mi najbardziej. Życiówka z Gdyni miała już rok i trzeba było coś z tym zrobić. Udało się, i od 25 marca mogę się chwalić 1:18 : 49 w półmaratonie.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/03/13-pzu-pomaraton-warszawski.html?m=1
10 marca razem z Cichą Stanicą oraz Slow Jogging Siedlce zorganizowaliśmy Dzień kobiet na sportowo nad Siedleckim zalewem. Pogoda tego dnia dopisała . Oprócz biegu i rozgrzewki Slow joging uczestnicy tego dnia mogli spróbować swoich sił w jodze .
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/03/dzien-kobiet-na-sportowo-nad-siedleckim.html?m=1
W marcu też udało się 2 razy pobiec Skórzecki Parkrun, przy obu startach poprawiając PB. 21:20 z 3 marca i 20:17 z 31 marca to czasy które nadal pozostawiają jak dla mnie dużo możliwości. Na ostatnim marcowym Parkrunie poznałem niesamowitego człowieka , Marka Chołotę który po złamaniu trójki w maratonie zaczął bawić się bieganiem . Podróżując po Polsce , Marek odwiedza wszystkie lokalizacje Parkrun . Skórzec był 52 i w tej chwili został mu do zaliczenia tylko Olsztyn.
Marzec zakończyłem nie tylko fajnym bieganiem na Parkrunie ale i rowerowym rozpoczęciem sezonu. W sobotnie przedświąteczne popołudnie odwiedziłem Lenkę Rybak i jej rodziców. To właśnie mama Lenki wyznaczy mi dystans do przebiegnięcia podczas wrześniowego Ultramaratonu Nadbużańskiego.
https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/5346
W planach na kwiecień Orlenowska dyszka i coś jeszcze . No i na pewno więcej kilometrów bo do rzeźnika już tylko 2 miesiące.
Miesiąc kończę z przebiegniętymi 353 km , nie za dużo rzekł bym no ale dwa ostatnie tygodnie to prawdziwy lajt , muszę przyznać.
Całość miesiąca , trzeba przyznać była dopasowana pod półmaraton Warszawski i to właśnie na tym starcie zależało mi najbardziej. Życiówka z Gdyni miała już rok i trzeba było coś z tym zrobić. Udało się, i od 25 marca mogę się chwalić 1:18 : 49 w półmaratonie.
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/03/13-pzu-pomaraton-warszawski.html?m=1
10 marca razem z Cichą Stanicą oraz Slow Jogging Siedlce zorganizowaliśmy Dzień kobiet na sportowo nad Siedleckim zalewem. Pogoda tego dnia dopisała . Oprócz biegu i rozgrzewki Slow joging uczestnicy tego dnia mogli spróbować swoich sił w jodze .
https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2018/03/dzien-kobiet-na-sportowo-nad-siedleckim.html?m=1
W marcu też udało się 2 razy pobiec Skórzecki Parkrun, przy obu startach poprawiając PB. 21:20 z 3 marca i 20:17 z 31 marca to czasy które nadal pozostawiają jak dla mnie dużo możliwości. Na ostatnim marcowym Parkrunie poznałem niesamowitego człowieka , Marka Chołotę który po złamaniu trójki w maratonie zaczął bawić się bieganiem . Podróżując po Polsce , Marek odwiedza wszystkie lokalizacje Parkrun . Skórzec był 52 i w tej chwili został mu do zaliczenia tylko Olsztyn.
Marzec zakończyłem nie tylko fajnym bieganiem na Parkrunie ale i rowerowym rozpoczęciem sezonu. W sobotnie przedświąteczne popołudnie odwiedziłem Lenkę Rybak i jej rodziców. To właśnie mama Lenki wyznaczy mi dystans do przebiegnięcia podczas wrześniowego Ultramaratonu Nadbużańskiego.
https://rejestracja.maratonwarszawski.com/pl/charity/5346
W planach na kwiecień Orlenowska dyszka i coś jeszcze . No i na pewno więcej kilometrów bo do rzeźnika już tylko 2 miesiące.
Subskrybuj:
Posty (Atom)