poniedziałek, 5 czerwca 2017

Maraton Mazury

Ci którzy  na bieżąco  obserwują  moje  facebok owe  strony   zapewne  wiedzą  że w ubiegłą  sobotę  wzięłem  udział w  imprezie biegowej Maraton  Mazury. Dzisiaj kilka słów  na  ten temat.
Na początku  lutego kiedy przygotowania do Orlena ruszyły pełną  parą w mojej głowie pojawiło się  pytanie ...co dalej ? Wybór  padł  na Maraton w Gałkowie. Dla  czego? Po pierwsze nie był to zwykły  maraton bo ponad 80 % trasy wiodła przez lasy , drogami szutrowymi i  leśnymi ścieżkami.Po drugie chciało  mi się  pobiec gdzieś  z dala od  miasta,wyjechać na parę  dni i odpocząć  od codzienności. Do wspólnego  wyjazdu udało się  namówić  żonę  ,córkę  oraz trzech biegowych kolegów którzy z chęcią  wzięli udział  w  biegu  towarzyszącym  na 10 km -  Szlakiem  Krutyni .
W moich założeniach było pobiec tak aby załapać  się  w pierwszej dziesiątce. Byłem dobrze przygotowany  i wiedziałem że jeżeli to zrobię  to podium w kategorii  wiekowej  jest  w moim  zasięgu. Po starcie szybko przeliczyłem  uciekajace  osoby w tym Ukraińca  który wyciął  jak by go z procy  wystrzelili. Tempo biegu ustalone było z trenerem  na 4 : 10 .Niestety początek  był  za szybki.Pierwsze pięć  kilometrów, kilka zdań  zmienionych z zawodnikami z czołówki.Na prowadzenie wysunęło  się  dziewięciu  biegaczy w tym ja  a na zegarku 4'0.Trzech podkręcało tempo wśród nich  był  zwycięzca z tamtego roku.Wiedziałem dokładnie że muszę  zwolnić  bo w takim tempie bieg zakończę  na półmaratonie  😄.Na ósmym kilometrze udało  się  troszkę  uspokoić na zegarku 4'08'' i nie słyszałem  z tyłu ani kroków ani oddechu...byłem ósmy.W okolicach 22-23 km na punkcie z wodą  zuważyłem rozmawiającego przez telefon  biegacza.Chyba kryzys pomyślałem. 25, 28, 32,biegłem tak sobie , góra dół, góra dół, podbieg zbieg.Średnie tempo pokazywało już wtedy 4'10.Jesteś siódmy ,jesteś  siódmy darła sie czteroosobowa kibicująca ekipa gdzieś okolicach  w środku lasu.Od czasu do czasu obejrzałem się  za siebie,nie było nikogo. 34km dwa znaczące podbiegi  i na jednym ze zbiegów zauważyłem plecy poprzedzającego  mnie biegacza .  Nie minął  kilometr a ja już go miałem. Zapytałem  co jest.Stwierdził że kolka  i pamiętam  że nie chciał  ze mną  gadać. Na 38 byłem już  sam.Grzałem do mety chociaż nogi były już strasznie ciężkie. Szósty, szósty powtarzałem sobie i modliłem się  o asfalt.Kolejna karteczka na drzewie 40 km,asfalt,i tablica z napisem Gałkowo.  41 km pierwsze budynki i  roześmiana  facjata  mojego przyjaciela....dawaj , dawaj złamiesz trójkę. Meta  , radość  i oczywiście  selfik  z zegarem.
 3:00 : 28  ,6  miejsce open  i 1 w kategorii  M -40. Mały niedosyt i te kilka sekund  no ale cóż, widocznie tak miało być .
Całość  imprezy  śmiało można  zaliczyć  do tych z górnej półki. Biuro  zawodów, oznaczenie trasy,woda co 2-2,5 km , zabezpieczenie,posiłek po biegu no i sama oprawa i dekoracja.Rewelacja.Jeżeli ktoś  kiedyś  zapragnął  by pobiegać  maraton w pożądnym  terenie polecam Maraton Mazury I Bieg Szlakiem Krutyni  w Gałkowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz