niedziela, 24 marca 2024

18. Półmaraton Warszawski

 Po ubiegłorocznym upodleniu się na trasie półmaratonu w Warszawie w tym roku z góry  nie planowałem startu na tej bardzo znanej wszystkim biegaczom imprezie. Kiedy w połowie lutego organizatorzy opublikowali trasę i powiadomili,  że tegoroczny start odbędzie się na Moście Poniatowskiego, coś we mnie drgnęło.  Wróciły wspomnienia z pierwszych moich biegów w Warszawie, kiedy to właśnie tam się startowało i raptem zachciało mi się tam wystartować.  Jeszcze tego samego dnia wieczorem zapisałem się na ten bieg wybierając ścieżkę charytatywną. Po raz kolejny moim bieganiem w stolicy postanowiłem wesprzeć Fundację WCZEŚNIAK RODZICE-RODZICOM. Następnego dnia ogłosiłem na fb, że chce pobiec półmaraton w Warszawie prosząc o wsparcie zbiórki.  Zaproponowałem też, że jeżeli zbiorę 500 zł, to przebiegnę trasę tego półmaratonu w garniturze. W ciągu 40 minut od ogłoszenia miałem już zapewniony pakiet w ciągu kolejnych minut zacząłem przeglądać garderobę, bo trzeba było znaleźć jakiś przyzwoity garnitur. Po 12 dniach na zakończenie zbiórki na koncie było 1670 zł. Zebranie tak dużej kwoty zobligowało mnie do wykonania zadania bez zbędnych wymówek.



Na bieg wybitnie się nie śpieszyłem i pojechałem ostatnim możliwym pociągiem, tak aby zdać kurtkę i rzeczy do przebrania do depozytu i udać się na start. Garnitur miałem już na sobie a jako że ranek był chłodny, pod spod założyłem jeszcze termiczną koszulkę. Nie uległem namowom niektórych znajomych i pantofle zostawiłem w domu. Wiem że zieloniutkie saucony nie bardzo pasowały do stroju, ale aby przebiec w zdrowiu ten dystans tak po prostu trzeba było zrobić. Jako że plan treningowy, który obecnie realizuje przewidywał na tą niedzielę długie wybieganie (około 28 km) postanowiłem trochę pobiegać przed startem. Wyszło tego 3.5 km. Podczas biegu chciałem zrealizować też zaległy sobotni trening, BC 2 - 12 km w tempie około 4.15 - 4.20.
Pierwszy kilometr był bardzo spokojny i jak to bywa na tak tłocznych imprezach biegło się go bardzo ciężko.  W tłumie, poboczem po krawężnikach itd. Drugi, już troszkę lepszy,  ale też w miarę spokojnie. Na 3 postanowiłem ruszyć. Słonko zaczęło wyglądać za chmur i zrobiło się troszkę ciepłej. Zdjęłem czapkę z którą do tej pory się nie rozstawałem i na przód.  Wyliczyłem, że wystarczy dobiec w zakładanym tempie do 15 kilometra i można dalej truchtać. Mimo iż troszkę zwolniłem mój tempomat nie odpuszczał i na 16 kilometrze wróciłem na zakładane 4.15. Nóżka podawała jednak plan zweryfikował się sam. Na 17kilometrze podbieg pod cytadelę i bieg pod wiatr zwolniły tempo mojego biegu. Od 10 kilometra zauważyłem, że towarzyszy mi pewien jegomość z lekka może starszy odemnie. Widzę że dobrze Ci się ze mną biegnie - zagadałem go na wspomnianym podbiegu. Oj tak - odpowiedział. - Kurde tak równiutko biegniesz i tak się ciebie uczepiłem, bo tempo mi pasuje. Mam nadzieję że ci to nie przeszkadza. Pochwaliłem się doświadczeniem w zajacowaniu i zaproponowałem, że doprowadzę go do mety. Teraz już miałem cel. Na tarczy zegarka pojawiło się  4.10. Na 20 kilometrze powiedziałem, aby biegł środkiem a ja podam mu wodę. Gość wyglądał na mega zdziwionego, ale i mega wdzięcznego. Na ostatnich 200 metrach zobaczyłem jeszcze znajomą mi pomarańczową koszulkę, która mocno zmobilizowała mnie do pościgania się 🤣. Tu już tempo wskoczyło grubo poniżej 4 minut. Mimo iż tylko 12 sekund zbrakło do złamania 1.30 czuję się spełniony.


Podziękowania od nieznajomego były bardzo miłe. Bardzo miłe były też uwagi kibiców i uczestników biegu pod adresem mojego stroju. 

Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy wsparli moją zbiórkę dla Fundacji WCZEŚNIAK RODZICE-RODZICOM. Dziękuję wszystkim którzy zaprosili mnie do wspólnego zdjęcia. Dziękuję również tym którzy trzymali kciuki za powodzenie tej akcji. Jesteście wspaniali 🥰






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz