poniedziałek, 6 listopada 2023

44/52 Dęblin

 Tak zupełnie na szybko wpadłem na pomysł odwiedzenia Dęblina. Niedzielne popołudnie było idealną do tego porą. Jeszcze w piątek namierzyłem połączenia kolejowe. Wszystko wyglądało bardzo optymistycznie. 1.5 godziny podróży tam, dwie godziny na zwiedzanie i 1.5 powrotu.  Niestety nie sprawdziłem tego, jak daleko jest stacja PKP od centrum. W trakcie  podróży rozpocząłem planowanie biegania po Dęblinie. Okazało się że do Muzeum lotnictwa od stacji jest prawie 4 km. No nic pomyślałem 4 tam 4 z powrotem i ze dwa pokręcić się po mieście. Dycha była do przyjęcia. W międzyczasie skontaktowałem się ze znajomymi z Dęblina, którzy odnaleźli mnie na trasie i dali kilka wskazówek jak pobiec. Po dwóch i pół kilometra biegu dotarłem do centrum miasta.



Po kilku zdjęciach pobiegłem dalej w kierunku muzeum. Zapierający dech w piersiach widok różnych samolotów dodał mi skrzydeł do dalszej podróży.



Celem kolejnego etapu  był pałac.


Po kolejnych 2.5 kilometrach biegu dobiegłem do pałacu fajna okolica i, padający deszcz i konieczność zwracania co jakiś czas uwagi na mapę spowodowało to że straciłem świadomość gdzie jestem. Niechcący wbiegłem na teren garnizonu i po prostu zabłądziłem. Mapy pokazywały drogi które po jakimś czasie okazywały się zamknięte. Postanowiłem wrócić do pałacu i wrócić tą samą drogą. Zegarek pokazywał już 10 kilometrów a mnie zaczął ponaglać czas. Bo 16.01 mam pociąg powrotny i po prostu muszę nim jechać. Deszcz padał co raz większy a ja biegłem do kolejnego punktu czyli Twierdzy Dęblin. Po kolejnych 2 km znowu zonk. Zamknięta droga którą prowadziła mnie nawigacja. Powrót, kolejna okazała się dobra. Zobaczyłem twierdzę ale przestraszony już nawet zdjęć nie robiłem, wszystko tereny wojskowe, nie można. Powrót do dworca był szybki. Na całe szczęście po drodze trafiłem jeszcze drewniany kościółek, który według historii wcześniej był cerkwią i został przywieziony tu z Łosic. 

O godz 15.30 byłem z powrotem na dworcu cały mokry, ale szczęśliwy że zdążyłem. Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć w okolicach dworca i zmoczony telefon odmówił posłuszeństwa.




Zegarek pokazał 17 kilometrów. Tak długiego zwiedzania chyba jeszcze nie miałem, pomyślałem. Na dworcu wypiłem naprawdę dobrą kawę z automatu za 3zł i udałem się do pociągu. Okazało się że nawet ubrania przeznaczone do przebrania, które miałem całą drogę w plecaku na plecach, też były mokre. To była jedna z najciekawszych wypraw.


P.S Zdjęcia dodam jak odzyskam dane ze starego telefonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz