Piekielna piętnastka tak nazywają bieg w Kodniu zarówno organizatorzy jak i biegacze którzy przybywają do Kodnia rok rocznie, w pierwszą sobotę sierpnia.
Osobiście w Kodniu byłem 2 razy w 2013 i w 2014 roku. Ciężko mówić o życiówkach robionych w lipcu lub sierpniu bo zazwyczaj warunki pogodowe w tym okresie nie są sprzyjające bieganiu ale to właśnie Kodeńska piętnastka czyli Bieg Sapiechów, posiada atest PZLA i to właśnie tutaj można powalczyć o życiówkę na dystansie 15 km.
Na ten bieg udałem się z dwoma kolegami którzy również postanowili tego dnia zmierzyć się z upałem i z dystansem 15 km oraz z mamą która Kodeń odwiedziła turystycznie.
Start biegu przewidziano na godz 13. Osobiście tego dnia nie pojechałem się ścigać, pojechałem po prostu na bieg. Temperatura sięgała 30 stopni a drobne chmurki które dawały trochę cienia szybko przeganiał wiatr. Od samego początku prowadzenie obieło trzech Ukraińców. Po dwóch rundach po Kodniu , wybiegliśmy na drogę do Kopydłowa gdzie miał być nawrót. Wybiegałem z Kodnia wśród 4 biegaczy którzy trzymali równe tempo w okolicach 3'40'' Na 4 kilometrze było nas już trzech a policjant na motorze który prowadził bieg z minuty na minutę ginął nam z oczu. Wraz z nim ginęła prowadząca trójka. Kolejne kilometry to walka z upałem i patrzenie w niebo, które dawało coraz więcej nadziei na deszcz. Na nawrotce zerwał się wiaterek a że pierwszą część trasy biegliśmy pod, to teraz zrobiło się całkiem przyjemnie. Na trasie zrobiło się tłoczno bo w jedną stronę biegli biegacze do nawrotki a w drugą my. Mnóstwo prywatnych osób które stojąc nawet w lesie ratowali nas przed odwodnieniem podajac kubki z wodą. Na 11 kilometrze na drogę spadły pierwsze krople deszczu. Och jak zrobiło się fajnie. Kilka zdań zmienionych z towarzyszami biegu i za chwilę lunęło. Zauważyłem że moje buty straciły przyczepność. To prawda nigdy nie testowałem ich w takich warunkach. W przeciągu kilku minut byłem przemoczony do tego stopnia że czułem się jak bym wyszedł ze stawu . Do mety pozostało 2 kilometry, obejrzałem się do tyłu. Już wtedy wiedziałem że wśród czterdziestolatków nie mam sobie równego na tym biegu . Każdy zakręt wymagał odemnie silnego skupienia bo buty jeździły jak na lodzie. Towarzystwo uciekło o dobre sto metrów mimo to starałem się nie zwalniać. Na metę wbiegałem jako 6 uczestnik pokonując z uśmiechem olbrzymią kałużę która powstała w wyniku ulewy.
Bieg w Kodniu to nie tylko kilometry. Bieg w Kodniu to pyszny obiadek oraz dla tych którzy oczywiście chcą coś do duchowego przeżycia. Msza święta specjalnie dla biegaczy oraz wspólna modlitwa przed biegiem to coś czego nie spotkacie na innych biegach. Osobiście polecam Kodeńską, piekielną piętnastkę i przyznam się że sam poważnie będę myślał o starcie w przyszłorocznym jubileuszowym XX biegu Sapiechów w Kodniu.
XIX Bieg Sapiechów
Kodeń 4 sierpnia 2018 - 15 km
Skóra Tomek
czas 56:59
miejsce open 6
m 40 - 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz