wtorek, 10 sierpnia 2021

Bieg SAPIEHÓW Kodeń 2021

 Jeszcze w sobotę rano wracając z męskiego różańca zastanawiałem się po co ja właściwie jadę na ten bieg.  Zero treningów szybkościowych, kilometraż marny a jedyne co dobrego udało się zrobić w ostatnich tygodniach to dwie piętnasto kilometrowe górskie wycieczki biegowe. Jednak na zastanawianie się nad wyjazdem było za późno. Opłata startowa opłacona, towarzysz wycieczki załatwiony a  sprawa odbioru nakrętek zbieranych w Kodniu, którą nagrał sołtys Kodnia Darek Mackiewicz zdawała się być  priorytetem tego wyjazdu. Bieganie miało być tego dnia tylko dodatkiem, turystycznym dodatkiem.  Piętnastkę w Kodniu wspominam bardzo dobrze. Ładne medale, super jedzenie, atestowana naprawdę przyjemna  trasa no i wspomnienia z 2018 roku kiedy to miałem przyjemność zająć szóste miejsce open zwyciężając przy okazji kategorię M 40. Podczas rozgrzewki spotkałem dwóch bardzo szybkich zawodników. Jacka Chruściela z Miedzyrzeca Podlaskiego oraz Andrzeja Orłowskiego którego poznałem właśnie na wspomnianym biegu w 2018 roku. Nawet oni czuli respekt przed konkurencją którą widzieli na listach startowych. A ja? Ja napawałem się atmosferą i mnóstwem znajomych spotkanych tuż przed startem. Tuż przed 13 sędziowie PZLA dali znak do zajęcia miejsc na starcie. Święcenie wodą święconą przed startem które jest tu tradycją, krótkie odliczanie  i strzał startera.


Plan był krótki , miejsce w pierwszej 10 i utrzymanie tępa 4.00/km. Plan ten runął już na pierwszym kilometrze. Chociaż chłodna głowa podpowiadała wolniej, dwie rundy wokół parku oraz doping kibiców sprawiły że tempo było sporo szybsze niż to zakładane. Wybiegając z Kodnia byłem na szóstej pozycji. Radiowóz prowadzący czołówkę oddalał się dosyć szybko ja próbowałem uspokoić tempo i te 3.45 które biegłem na drugim kometrze było według mnie za szybko. Dwóch młodych chłopaków którzy wyrwali z czołówką chyba zwolniło. Na trzecim kilometrze minęłem ich obu i od tej chwili rozpoczął się samotny bieg. Udało się troszkę zwolnić. Wiejący wiatr chwilami dawał się we znaki ale opcja tego że spowrotem będzie z wiatrem dawała moc. Trasa biegu wyznaczona była na jednejprostej z nawrotką. Tuż przed ósmym kilometrem jechał na mnie prowadzący radiowóz a za nim dwóch zawodników, Jacek i Andrzej. Przez chwilę zastanawiałem się gdzie jest trzeci. Na sędziowskim stanowisku na nawrotce dowiedziałem się że to ja jestem trzeci i tu znowu doping biegnących w kierunku nawrotki zawodników, tych znajomych i tych nieznajomych spowodowało podkręcenie tempa które ciężko było uspokoić. Głowa mówiła oby do dwunastego kilometra, później jakoś się przetrwa. Właśnie koło 12 kilometra skończyło  się mijanie zawodników biegnących w przeciwną stronę.  Z minuty na minutę nogi dawały znać coraz większym zmęczeniu.  Jeszcze dwa, aby wbiec do Kodnia. Obejrzałem się do tyłu.  Wiedziałem że za mną jest Patryk z Mińska Mazowieckiego jednak był daleko. 300 może 400 metrów. Pięknie przybrane ostatnie pół kilometra flagi powiewały na wietrze a ja samotnie wbiegałem na ostatnią prostą. Jest cudnie pomyślałem przyjmując gratulacje na mecie.

Przewaga między mną a pierwszą dwójką to dobre sześć minut czyli ponad 1.5 km 😲 Trzeba przyznać,  kosmos jednak tak naprawdę to moje trzecie miejsce było dla mnie prawdziwą niespodzianką, bardzo miłą zresztą. Na tym biegu po raz kolejny nie zabrakło mi szczęścia a to że pobiegłem prawie dwie minuty wolniej niż trzy lata temu nie dziwi mnie wcale. Żeby robić progres trzeba trenować a ja po prostu w tej chwili biegam swoje 😊
Tego dnia z Kodnia wróciłem ze wspaniałymi wspomnieniami oraz z prawie 500 kg nakrętek przekazanymi przez Gminę Kodeń dla Fundacji Siedleckie Hospicjum Domowe dla Dzieci 


XXI BIEG SAPIEHÓW 2021

SKÓRA TOMASZ 

Czas 58.23

Open 3 m-40 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz