Jakiś czas temu przyszło mi do głowy spróbować biegania wzdłuż rzeki . Pierwsze myśli skierowane były na jedną z większych okolicznych rzek , mianowicie Kostrzyń. Znając w miarę topografię tej rzeki wiedziałem że swój początek ma w okolicach Domanic a swój bieg kończy wpadając do Liwca. Wyczytałem że jej długość to 44 km , wyprawa na jeden dzień lub nawet na dwa wiązała się z niezłym hardkorem. .. Czytając historię Skórca i okolic wpadłem na trop rzeki o której istnieniu nie miałem do tej pory pojęcia . Świdnica swój początek ma w łąkach obok wsi Żelków, zasilając w wodę stawy Broszkowskie wypływa z nich , omijając Kotuń i Koszewnicę wpada do Kostrzynia we wsi Kępa. Całkowita jej długość jak podaje Wikipedia to coś około 20 km. Idąc dalej natrafiłem na notki które mówiły o tym że Świdnica wypływa ze Stawu w Żelkowie. Postanowiłem sprawdzić i przeanalizować trasę jaka by była do pokonania i stwierdziłem ze jest do pokonania dla każdego biegajacego mniej lub więcej biegacza. W między czasie napisałem do kilku znajomych czy byli by zainteresowani taką biegową wyprawą . Największą euforią co do tego pomysłu zaraziła mnie Kasia Skolimowska i dzisiaj powiem szczerze że gdyby nie jej optymizm i chęć udziału być może wszystko skończyło by się na planach lub na mojej samotnej wyprawie , bo na to miałem oczywiście chęć olbrzymią. Kilku biegowych znajomych przyłączyło się do nas .Ustaliliśmy że całość pokonamy w dwóch etapach. Żelków -Kotuń , Kotuń - ujście rzeki do Kostrzynia.
W sobotę 28 kwietnia o godz 9 grupa 9 osób wybiegło na trasę pierwszego etapu. Jakież było zdziwienie niektórych gdy już po pierwszych 200 metrach prawie wszyscy mieli buty pełne wody i mokre skarpety ... później było już tylko lepiej . Zadbany pas nadrzeczny pozwolił na bieganie. Nie biegliśmy na czas więc umówiliśmy się wstępnie że przy każdym mostku będziemy robić postój, tak aby trasę pokonać razem i nie pogubić się po kniejach do których dotarliśmy mijając Stawy Broszkowskie. Po dwóch godzinkach biegu zakończyliśmy pierwszy etap przy wylocie rzeki z rezerwatu przyrody Stawy Broszkowskie, jedząc pączki które podwiozła nam Aldonka.
Pierwszy etap ukończyli :
Katarzyna Skolimowska
Wioleta Szczypiorska
Michał Szczypiorski
Hubert Kamut
Tomek Hajduk
Paweł Czarnocki
Leszek Skorupka
Karol Kulik
Tomek Skóra
Drugi etap postanowiliśmy zrobić w dwóch odsłonach , dlatego że data 1 maj nie pasowała wszystkim. Ruszając w nieznane nie wiedzieliśmy na co się szykować. Na całe szczęście była z nami Wiola która okolice Kotunia i ujścia rzeczki znała bardzo dokładnie. Rozlewiska utworzone przez bobry i mnóstwo drobnych dopływów przyczyniły się do tego że buty po raz kolejny nadawały się tylko do prania. Nasze zdziwienie wywołał również fakt że w ciągu zaledwie 3 dni trawy i pokrzywy były wyższe o dobre 10 cm. Kończąc drugi etap nikt z nas nie mógł sobie odmówić przeprawy na drugi brzeg , szczerze mówiąc była ona obowiązkowym punktem zakończenia biegu .
Drugi etap tego dnia zaliczyli :
Kaśka Skolimowska
Wioleta Szczypiorska
Edyta Kornilak
Adam Skolimowski
Tomek Hajduk
Tomek Skóra
Poprawiny to już tylko ja i dwóch panów, Karol Kulik i Paweł Czarnocki. I znowu zdziwienie bo trawa i pokrzywy wyższe o kolejne 15 cm. Trasa ta sama chociaż rozrywek nie brakowało . Chłopaki lgneli w błocie po kolana twierdząc że nie będą szukać bezpiecznego przejścia na drugą stronę rowków dopływowych .Karol który obiecał kąpiel w Kostrzyniu na finał wyprawy , nie wytrzymał i zrobił to ....w Świdnicy , kilometr przed finiszem , oczywiście dotrzymując słowa uczynił to po raz drugi w Kostrzyniu.
Podsumowując tą naszą biegową wyprawę dziękuję wam wszystkim za udział i miłe słowa. Myślę że wspólnie możemy planować kolejny taki wypad biorąc pod uwagę zdobyte doświadczenie.
Dziękuję Aldonie , Michałowi i Pawłowi za pomoc w komunikacji. Mam nadzieję że powtórzymy to za rok , być może pokonując całość trasy jednego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz