Nie znam nikogo kto będąc chociaż raz na biegu w Hajnówce, powiedział by coś złego na ten bieg. I nie ważne czy chodzi o październikową dwunastkę czy majowy półmaraton, każdy kto odwiedzi Hajnówkę , z chęcią tu wraca. I tak właśnie było ze mną. Kiedy w 2015 roku pobiegłem półmaraton Hajnowski obiecałem sobie że kiedyś tu wrócę. Trener nie miał nic przeciwko bo stwierdził że takie bieganko na dwa tygodnie przed rzeźnikiem jest jak znalazł. A kiedy znajomi zaproponowali zgłoszenie wspólnej drużyny motywacja do tego startu wzrosła do 100 %.
Wspólne wyjazdy zawsze są fajne i tak też było tym razem. 6 rano pobudka , śniadanie i wyjazd.
Kilka minut po dziewiątej odbieraliśmy już pakiety startowe. Wiedząc że gdzieś w pobliżu jest piekarnia o bardzo dobrej sławie zaproponowałem abyśmy ją odwiedzili . Cała ekipa nie miała nic przeciwko bo od śniadania minęło kilka godzin i trzeba było coś przekąsić.
Niestety drożdzówki były nie dość że drogie to jeszcze i niezbyt smaczne.
Start honorowy przewidziano na godz 10.30 z amfiteatru w Hajnówce po czym autobusy przewiozy wszystkich zawodników do Białowieży skąd punktualnie o godz 12 miał odbyć się start ostry. Autobusy zajechały na miejsce dosyć szybko tak więc wszyscy mieli prawie godzinkę na mały odpoczynek i rozgrzewkę . Czując cały czas drożdzowkę w żołądku po małym spacerze postanowiłem troszkę potruchtać z nadzieją że to średniej jakości drugie śniadanie ułoży się i da mi spokój. 2 km ze znajomymi troszkę rozciągania i szybszych przebieżek i wszystko było ok. Można startować. Wybiegajac z Białowieży nie wierzyłem do końca w to co się dzieje. Byłem trzeci .
Taki układ nawet nie pojawił się w żadnym z moich scenariuszów na ten bieg. Dlaczego tak ? i czy uda się utrzymać to miejsce ? to dwa pytania które zdawałem sobie przez pierwsze 10 km. Od czasu do czasu obejrzałem się do tyłu i zauważyłem że zwiększam przewagę nad 4 zawodnikiem. Było bardzo dobrze . Szybki żel i woda na 12 km i jedziemy dalej. Zegarek niezmiernie pokazywał 3'42'' .Było mega szybko . Pogoda sprzyjała. Boczny wiatr który dał się odczuć na pierwszych kilometrach, ginął gdzieś w lesie. Na 17 km nie widziałem już z tyłu nikogo, jeden pan tylko krzyknął mi że pierwszych dwóch zawodników są kilometr przedemną. I tak wiedziałem że ich nie dogonię. Ostatni podbieg i woda na 18 km i już wbieg do Hajnówki . 2km do mety i doping kibiców na ulicach miasta . O dziwo udało się jeszcze przyśpieszyć, w myśl zasady jednego z moich biegowych znajomych, finisz zawsze dla kibiców. Wbiegałem na metę z myślami że kiedyś powiedziałem takie słowa, że wolał bym być pierwszy w wiekówce niż trzeci open. Jednak w tym momencie nie zamienił bym się z nikim. Było rewelacyjnie. 1 : 18 : 41 pokazał zegar a zapytany przez spikera jak się biegło ? odpowiedziałem że świetnie, zupełnie jak 3 lata temu 😄 . Kiedy reszta znajomych dotarła na metę udaliśmy się na miejski basen bo akurat pobyt tam był w pakiecie startowym, zupełnie jak wieczorna impreza której uroki zapamiętamy na długo. Jako drużyna zajęliśmy 4 miejsce ze stratą 2 minut do trzeciej pozycji.
18 Półmaraton Hajnowski
Skóra Tomek 1:18: 41
3- open . 2 -m3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz