wtorek, 10 października 2017

V Hiundai Ultramaraton Bieszczadzki

Pomysł  wyjazdu na piątą  odsłonę  Ultramaratonu  Bieszczadzkiego  pojawił  się już  na wiosnę  , w trakcie  przygotowań  do Orlen Maratonu. Może nie do końca  byłem  przekonany do tego jesiennego startu ale  namowy  kolegów z Grupy Biegaczy Skórzec Biega  oraz chęć  poprawy czasu ze startu w 2015 roku sprawiły  że to właśnie Ultramaraton Bieszczadzki stał  się jesiennym   startem  docelowym. Razem z trenerem postanowiliśmy  że duży nacisk  w treningach położymy  na siłę  biegową i objętość. 840 km przebiegnięte  w dwa miesiące  .Skipy ,  podbiegi  i  mnóstwo  treningów w terenie dały nieźle w kość. Do poprawy  był niezbyt wygórowany czas 6 godzin i 4 minuty.
W Cisnej zameldowaliśmy się  już  w czwartek  wieczorem.  Trochę  spaceru, kolacja w Siekierezadzie  i odpoczynek.
Piątek  to już  ładowanie  węglowodanów i małe rozbieganie  z rytmami  na zakończenie. Po południu  odebraliśmy pakiety i nie zostało nic innego jak odpoczynek i spokojny  sen.
Start  ultra  przewidziano na 7 rano.Pobudka o 5  śniadanie i  ....biegunka... 😄   Takie rzeczy się  zdarzają  . Stres przedstartowy,tak to nazywają. Nigdy tego nie doświadczyłem.  Na całe  szczęście  wszystko się  uspokoiło i o 6.45 razem z całą  ekipą  byliśmy  gotowi. Start to około 14 km po asfalcie , delikatnie pod górkę  i z górki  .Dosyć  szybkie tempo  4 : 05 -4 : 20 dały o sobie znać  pod koniec  asfaltowej części biegu.Mały kryzys i myśli,  to już  po mnie ?Na całe szczęście  skończył  się  asfalt i zaczęło  się  pierwsze  podejście. Wypracowana pozycja pozwoliła  na uspokojenie  biegu.  Odpoczęłem  troszkę  i na szczycie znowu biegłem .Wiedziałem dokładnie że najgorsze czeka mnie na 30 km.Masakryczny  podbieg  okazał  się  nie taki straszny jak 2 lata temu. I tu pojawiła się nadzieja i  dobre myśli. Jest moc .Baton,  woda i cola na zmianę. Zbieg i znowu podbieg na 39  kilometrze wiedziałem  że zostało ich tylko 3 , 3 podbiegi i juz z gorki .Kilometry ubywały  a razem z nimi  moje zapasy  płynów . Nogi  zarówno  na podbiegach jak i na zbiegach  wpadały w głębokie ślady .Ścieżka  była  jak bagno. Stawiając  kolejne kroki zastanawiałem się  chwilami czy wyjmę nogę  z butem czy bez 😄 Na 45 km wiedziałem że jestem  zdany tylko na pół półlitrowej butelki coli która była w plecaku , jednak nie chciałem tracić  czasu  na  sięganie  po nią  .Biegłem a pragnienie narastało. Trzy kilometry do mety ...ostatni zbieg i decyzja... muszę  się  napić  bo źle skończę. Kilka łapczywych łyków i pusta butelka wylądowała spowrotem  w plecaku .Słychać  już  było doping zgromadzonych  na mecie kibiców. Ostatni raz spojrzałem  na zegarek  kilometr  przed metą. Wiedziałem że mogę  być  nawet w pierwszej  dwudzieste. Udało się  pomyślałem  .Plan wykonany . Dzięki  temu że czterech  zawodników  z kategorii  M - 40 zostało nagrodzonych w kategorii  open ,udało  się  stanąć  na podium  w  kategorii  wiekowej  tak znanego biegu .
V Hiundai  Ultramaraton Bieszczadzki
Skóra Tomek
5:20 :50
open  19
m - 40 - 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz