Pomysł wyjazdu na piątą odsłonę Ultramaratonu Bieszczadzkiego pojawił się już na wiosnę , w trakcie przygotowań do Orlen Maratonu. Może nie do końca byłem przekonany do tego jesiennego startu ale namowy kolegów z Grupy Biegaczy Skórzec Biega oraz chęć poprawy czasu ze startu w 2015 roku sprawiły że to właśnie Ultramaraton Bieszczadzki stał się jesiennym startem docelowym. Razem z trenerem postanowiliśmy że duży nacisk w treningach położymy na siłę biegową i objętość. 840 km przebiegnięte w dwa miesiące .Skipy , podbiegi i mnóstwo treningów w terenie dały nieźle w kość. Do poprawy był niezbyt wygórowany czas 6 godzin i 4 minuty.
W Cisnej zameldowaliśmy się już w czwartek wieczorem. Trochę spaceru, kolacja w Siekierezadzie i odpoczynek.
Piątek to już ładowanie węglowodanów i małe rozbieganie z rytmami na zakończenie. Po południu odebraliśmy pakiety i nie zostało nic innego jak odpoczynek i spokojny sen.
Start ultra przewidziano na 7 rano.Pobudka o 5 śniadanie i ....biegunka... 😄 Takie rzeczy się zdarzają . Stres przedstartowy,tak to nazywają. Nigdy tego nie doświadczyłem. Na całe szczęście wszystko się uspokoiło i o 6.45 razem z całą ekipą byliśmy gotowi. Start to około 14 km po asfalcie , delikatnie pod górkę i z górki .Dosyć szybkie tempo 4 : 05 -4 : 20 dały o sobie znać pod koniec asfaltowej części biegu.Mały kryzys i myśli, to już po mnie ?Na całe szczęście skończył się asfalt i zaczęło się pierwsze podejście. Wypracowana pozycja pozwoliła na uspokojenie biegu. Odpoczęłem troszkę i na szczycie znowu biegłem .Wiedziałem dokładnie że najgorsze czeka mnie na 30 km.Masakryczny podbieg okazał się nie taki straszny jak 2 lata temu. I tu pojawiła się nadzieja i dobre myśli. Jest moc .Baton, woda i cola na zmianę. Zbieg i znowu podbieg na 39 kilometrze wiedziałem że zostało ich tylko 3 , 3 podbiegi i juz z gorki .Kilometry ubywały a razem z nimi moje zapasy płynów . Nogi zarówno na podbiegach jak i na zbiegach wpadały w głębokie ślady .Ścieżka była jak bagno. Stawiając kolejne kroki zastanawiałem się chwilami czy wyjmę nogę z butem czy bez 😄 Na 45 km wiedziałem że jestem zdany tylko na pół półlitrowej butelki coli która była w plecaku , jednak nie chciałem tracić czasu na sięganie po nią .Biegłem a pragnienie narastało. Trzy kilometry do mety ...ostatni zbieg i decyzja... muszę się napić bo źle skończę. Kilka łapczywych łyków i pusta butelka wylądowała spowrotem w plecaku .Słychać już było doping zgromadzonych na mecie kibiców. Ostatni raz spojrzałem na zegarek kilometr przed metą. Wiedziałem że mogę być nawet w pierwszej dwudzieste. Udało się pomyślałem .Plan wykonany . Dzięki temu że czterech zawodników z kategorii M - 40 zostało nagrodzonych w kategorii open ,udało się stanąć na podium w kategorii wiekowej tak znanego biegu .
V Hiundai Ultramaraton Bieszczadzki
Skóra Tomek
5:20 :50
open 19
m - 40 - 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz