wtorek, 22 października 2019

Górska zaDYSZKA

Kiedy dowiedziałem się że Sylwia i Konrad z Fundacji Ultramaratonu Nadbużańskiego jadą do Łącka na bieg, pomyślałem że może mógłbym wybrać się z nimi. O biegu słyszałem już wcześniej ale samotna podróż nie wchodziła w grę. Kilka pytań które pojawiły się w mojej głowie szybko uzyskały odpowiedź TAK. Bo i miejsce w samochodzie było i żona nie miała nic przeciwko no i trener który wyznaje zasadę że każdy start jest lepszy od treningu również wyraził aprobatę. Najbardziej martwił mnie to że będą to trzecie zawody z rzędu po półmaratonie Jata i Biegu prawie górskim w Siedlcach. Tydzień treningowy został rozpisany pod bieg w Łącku i jak to powiedział trener... Biegaj, biegaj.
  Wieczorem w piątek wpadłem na pomysł że zrobię ekipie z Rykowiska, bo to oni byli organizatorami tego biegu, chlebek z ich logo. To był dobry pomysł bo chleb bardzo się spodobał a i smakował wszystkim 😉
Wyjazd był zaplanowany na siódmą rano w sobotę i mimo małej dawki snu wstało się dobrze i  samopoczucie było ok. Jazda do Płocka też upłynęła bardzo szybko i przed jedenastą byliśmy już na miejscu. Odbiór pakietu który okazał się bardzo ciekawy 😮
i przywitanie ze znajomymi z Rykowiska.

Tomek zaproponował że pokaże nam miejsce startu które było oddalone od biura zawodów o około 200 metrów. Kilka zdjęć i  Konrad z Sylwią i Rafałem który dojechał w między czasie zaczęli pakować ekwipunek na punkt żywieniowy którym mieli się zająć.
Dochodziła 12.30 moja ekipa pojechała na punkt a ja postanowiłem zrobić troszkę rozgrzewki. Wyruszyłem na trasę podziwiając uroki jesiennego lasu. Wracając zastanowiłem się w jaki sposób będą prowadzone pomiary czasu. CHIP.... O ku×××a!!! Gdzie jest mój chip? Pojechał na punkt razem z moimi rzeczami. Obce miasto obcy ludzie co ja teraz zrobię 😉
Poprsiłem Tomka który zajął się już powitaniem gości aby zadzwonił do Konrada. Całe szczęście że był z nimi ktoś kto przywiózł mi chip na pięć minut przed startem. Jeżeli to czyta to dziękuję mu za to bardzo 😉. Na starcie byłem już spokojny i skoncentrowany na biegu. Po cichu liczyłem na pierwszą dziesiątkę a może i ciut lepiej. Start odbył się punktualnie o 13. Wiedziałem że trzeba być przygotowanym na dużo górek i moje przewidywania spełniły się już na pierwszych 3 km. Z linni startu wybiegłem spokojnie w granicach 9,10 pozycji. Na 3 km byłem już na 5 miejscu i nie pozostało nic innego jak je trzymać bo uciekająca grupka czterech zawodników była już poza moim zasięgiem i możliwościami. Po czwartym kilometrze komfort biegu spadł bo nie widziałem już prowadzącej grupy i byłem zdany tylko na siebie. Aby się nie zgubić, aby się nie zgubić, powtarzałem sobie wyglądając kolejnych żółtych taśm które oznaczały trasę. Było dobrze  biegło się lekko a z tyłu nie było nikogo. Wiedziałem że około siódmego kilometra mogę spodziewać się dopingu i łyka wody.
I tak było. Gdzieś na dziewiątym kilometrze zginęły mi wspomniane żółte taśmy postanowiłem zawrócić w ich poszukiwaniu. Chwila, kilkadziesiąt sekund i byłem spowrotem na trasie. Zbieg i kolejny podbieg. Gdzieś w dali było słychać warkot samochodów co wskazywało na to że biegliśmy wzdłuż drogi. Małe zabudowania i gromadaka kibiców troszkę podniosły mnie na duchu. Otuchy dodawały też ubywajace kilometry. 10km i jeszcze łyk wody na punkcie który znowu znalazł się na trasie biegu. Coś mi nie pasowało bo wszyscy mówili że punk jest 2.5 km od mety a ja na zegarku miałem już 10.5 km. Kurcze miało być 12km a nie 13 pomyślałem. Dwa spore podbiegi i zabiegi no i tabliczka informacyjna 12 km a mety ani widu ani słychu 😉 No cóż wytrzymam pomyślałem oglądając się za siebie. Nie było nikogo. Na metę wybiegłem 5 open a zegar pokazał 1.00.49. Gdyby nie mała pomyłka na trasie być może udało by się pobiec poniżej godziny pomyślałem. W ramach schłodzenia pobiegłem do znajomych na punkt dopingując po drodze innych Biegaczy.
Podsumowując organizację bo o bieganiu napisałem chyba wszystko,  podobało mi się bardzo. Widać że ekipa Rykowiska wkłada w organizację imprez dużo serca. Nie sposób nie wspomnieć o kilku godzinnym nawijaniu przez mikrofon T. Markowskiego (Marki Mark) chylę czoło bo wiem co to znaczy. Powiedział bardzo dużo i wszystko składanie ładnie i bez przejęzyczeń. Ognisko kiełbasa, rewelacyjna zupka pomidorowa, trasa doznaczona przyzwoicie. Jedyne co zdziwiło mnie jako organizatora wielu imprez biegowych to brak kategorii wiekowych. Uważam że nie raz mimo braku funduszy można zawsze coś wymyśleć i nagrodzić chociaż jakimiś drobnostkami osoby które ścigały się zajmując dalsze miejsca, tym bardziej że przy elektronicznym pomiarze czasu nie było by problemów z wyszczególnieniem kategorii wiekowych. Jednak patrząc na bardzo małą ilość kobiet które wzięły udział w biegu nie dziwię się że organizatorzy zrezygnowali z kategorii wiekowych. Podejrzewam że w niektórych kategoriach mogło by nie być osób.
Chętnie wrócę do Łącka za rok jeżeli nadarzy się taka okazja. Lubię biegać po lasach a tym bardzie na tak wymagających terenach i to w dodatku na jednej pętli która cały czas sprawiała że trasa nie nudził się ani trochę 😉


Górska ZaDYSZKA
Łąck
Skóra Tomek
1.00.49
Open 5
W biegu wystartowało 146 osób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz