niedziela, 23 czerwca 2019

I Nocny Bieg Rzeźniczka

To trzeba przyznać szczerze, gdyby nie pierwszy nocny Bieg Rzeźniczka nie miał bym motywacji do treningów wogóle. Świadomość tego że trzeba będzie przebiec w jakiś sposób 28 km po górach motywowała mnie do walki o każdy trening w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Dlaczego nocny? - pytali niektórzy - trochę dlatego że na dziennego strasznie ciężko się zapisać,  troszkę dlatego że Paweł tak zaproponował, a jeszcze inny powód to chęć poczucia atmosfery przejazdu Bieszczadzką kolejką na start do Solinki. Niektórzy ze znajomych żartobliwie popdpowiadali też, że po ostatnich rzeźnickich przygodach, to pewnie dlatego że za dnia nie chcę patrzeć na Bieszczadzkie szlaki 😉. Tak czy tak, w piątek 21 czerwca o godz 19 wsiadłem właśnie do tej wymarzonej kolejki, chociaż powiem szczerze sam przejazd mnie nie satysfakcjonuje, bo towarzysze wyprawy wydumali sobie podróż zamkniętym wagonem, a mi marzył się ten otwarty znaczy bez okien😉.
Po 30 minutowej podróży byliśmy na miejscu. Pozostało około 10 minut marszu i byliśmy już na starcie.
Kilka fotek, rozgrzewka, kilka słów od Mirka, dyrektora biegu i start. Niestety słynna dubeltówka nie wystrzeliła na starcie .. Coś się zacięło 😮 ale po paru próbach jak cześć Biegaczy była już na trasie nastąpił wystrzał. Założenie było proste, spokojny początek i bez napalania się na wynik. Cały dzień nie czułem się najlepiej i w myślach miałem nawet zejście z trasy w razie złego samopoczucia, dlatego ruszyłem bardzo spokojnie, w tempie robionych spokojnych wybiegań podczas treningów. Nawet tak spokojne tempo powodowało że przez pierwsze 3 km przesówałem się cały czas do przodu a na jednym z ostatnich zakrętów jeszcze przed lasem i górami wiedziałem że jestem w okolicach pierwszej dziesiątki. I tak biegałem sobie prawie sam do punktu w Roztokach czyli do 16 kilometra. Tuż przed tym punktem nawiazałem kontakt z biegaczem który biegł z tyłu. Ze wspomnianego punktu żywieniowego wybiegliśmy razem tam właśnie dowiedzieliśmy się że Biegniemy na 7 i 8 pozycji. Było mega dobrze. Spodziewałem się że od tej właśnie chwili będzie trudniej bo trzeba było odpalić latarkę i pokonać duże przewyższenie.Nie było źle  Kłopoty zaczęły się na górze. Mgła jak mleko i błoto pod nogami wymuszały silną koncentrację. Walka o każdy metr trasy i o każdy zauważony w ciemnościach odblask, który dawał wewnętrzny spokój chociaż na chwilę. Około 20 kilometra dogoniliśmy zawodnika z czołówki. Biegł ale z ogromnym bólem z tego co nam powiedział. Mgła nie odpuszczała. Cieszyłem się że mam z kim biec bo nawet zabłądzić we dwóch to raźniej 😉. Minęliśmy Okrąglik I po mału zaczynał się zbieg. Czym niżej tym mgła była mniejsza za to na trasie przybywało błota. Zbiegaliśmy bardzo zachowawczo. Powiedziałem do kolegi że jak ktoś będzie mocny na zabiegach to nas zje na tych ostatnich trzech kilometrach  Nie minęło kilka minut i mieliśmy towarzystwo. Pierwszy gnał jak wariat i szybko nas obleciał, dwóch trzymało bezpieczny odstęp. Ostatni kilometr i zbieg do strumyka. Strzałka którą zauważyłem jako ostatni i przejście między drzewami które dostrzegli zawodnicy którzy byli za mną 😔 Było ich trzech.  Niestety zmęczenie i to że przez całą drogę byłem skoncentrowany na maxa dało znać.nie miałem już siły na ściganie. Spojrzałem tylko do tyłu czy nikogo nie widać i w spokoju podreptałem ostatnie 300 metrów na metę. Przekraczając linnie mety usłyszałem że jestem 10. Sam nie wiem czy byłem bardziej zły za te ostatnie metry czy bardziej szczęśliwy z tego że udało się zająć tak dobre miejsce.
To 10 miejsce i czas 3 godziny 11 minut i42 sekundy dały mi drugą pozycję w kategorii wiekowej. Do domu wracam ze wspaniałą statuetką. Los w tym roku był bardzo przekorny i oprócz dobrego miejsca dał mi jeszcze prezent podczas losowania. Worek z rzeźnickimi gadżetami pomógł ukoić żal że mogło być lepiej 😉

I Nocny Bieg Rzeźniczka
Skóra Tomasz
Open 10
M- 40- 2

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz