Są biegi w których biegnie się po przysłowiową pietruszkę, są też takie, w których biegnie się dla medalu ,miejsca , czasu lub po prostu dla idei. Każdy bieg ma swój urok i charakter. Są takie po którym zostaje kawałek pamiątkowego metalu , ale są też takie które wspominamy bardzo długo.Takie które kosztowały nas bardzo dużo wyżeczeń lub po prostu przypadła nam do gustu atmosfera biegu.
Biegi charytatywne bo to o nich chciałbym dzisiaj napisać, mają również swój urok i niepowtarzalny charakter. Bo w końcu co może nas lepiej zmotywować niż możliwość pomocy drugiej osobie. Każdy biegacz mając taką możliwość nie odmówi i choćby nie był w najlepszej formie to pobiegnie , bo przecież w takich biegach nie liczy się czas , miejsce ani nic innego poza tym że przyczynimy się do tego że dzięki nam ten świat stanie się troszeczkę lepszy.
Jednym z pierwszych biegów w tym roku jakie pobiegłem był bieg organizowany przez przyjaciół z Mińska Mazowieckiego w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy. ,,policz się z cukrzycą '' Odbył się 15 stycznia i cały dochód z tego wydarzenia zasilił konto WOŚP. -10 na dworze a ja pociągiem do Mińska tylko po to aby pobiec 5km .Szybki powrót i na 13 do pracy. Pobiegłem pomogłem i wygrałem koszulkę przy okazji.
Kolejny akcent charytatywny to półmaraton Warszawski. Za namową kolegi Łukasza postanowiłem pobiec w ramach akcji #biegamdobrze. wymyśliłem sobie że pobiegnę dla fundacji Wcześniak Rodzice - Rodzicom. Moim celem było zebranie 500 zł a za te pieniądze obiecałem pobiec w różowym stroju i perudze. Cel został osiągnięty . Pieniążki wpłynęły na konto fundacji a ja pobiegłem półmaraton w przebraniu 😄
W maju w ramach akcji Polska Biega w mojej miejscowości ,zaproponowałem niepełnosprawnej dziewczynce możliwość udziału w biegu .To było niesamowite przeżycie które opisałem w jednym z majowych postów https://wposzukiwaniumotywacji2016tomekskora.blogspot.com/2017/05/biegam-pomagam.html
W lipcu korzystając z roztrenowania udało się zaliczyć dwa biegi charytatywne. Sabat Czarownic w Mińsku Mazowieckim , gdzie Pomaganie przez bieganie oraz Mkb Dreptak zbierali pieniądze dla niepełnosprawnej Kingi na zakup samochodu oraz Bieg zorganizowany w pobliskim Gręzowie gdzie cały dochód z wpisowego został przekazany na leczenie małej Poli.
Możliwość pomagania naprawdę motywuje a kto chociaż troszkę czytuje mojego bloga wie że mnie motywuje bardzo.Za oknem hula orkan Grzesio dochodzi północ .Wiecie co ??? Marzy mi się zorganizowanie kiedyś takiego charytatywnego biegu a jeżeli ktoś z was będzie miał kiedyś możliwość pobiec w takim biegu niech uczyni to bez wahania i nie ważne czy będzie akurat w formie czy nie .Bo w takim bieganiu liczy się najbardziej to że pomożemy .
Witam na stronie która powstała 7 lat temu. Przez wiele lat pisałem tutaj o ciekawych dla mnie sprawach, nie tylko o bieganiu. Rok 2023 zdominowały opisy miejscowości, które zwiedzam biegając po nich. Mam nadzieję że teksty przypadną wam do gustu a niektóre opisy sprawią że zechcecie odwiedzić któreś z tych miejscowości i odnaleźć opisane rzeczy. Z całego serca polecam też starsze artykuły i mam nadzieję że każdy znajdzie coś dla siebie.
niedziela, 29 października 2017
piątek, 20 października 2017
Zmęczenie
I co zrobić kiedy pojawia się niechęć. Człowiek zastanawia się czym jest to spowodowane. Zmęczenie , monotonnoś , przetrenowanie? Zrobiłem w tym roku wszystko co sobie wymarzyłem.Złamane 3 h w maratonie , udział w Maraton Mazury, piękne bieganko w Bieszczadach, ukończone trzy grand prixy , wszystkie . na podium . Chyba to normalne że po 10 miesiącach zapieprzania mogę czuć się zmęczony i zniechęcony,tym bardziej że tamten rok zakończyłem 13 listopada maratonem w Atenach a 4 grudnia biegałem już pierwszy etap grand prix BGGB .Tak szczerze to w tej chwili do biegania motywuje mnie tylko blog,trener i chęć dobicia do 4000 km w tym roku.W tej chwili mam już prawie 3.5 tys.Brakuje niewiele a za razem tak dużo.
Jutro 4 bieg prawie górski. Wszyscy namawiają mnie do startu a mi się po prostu nie chce. Mam nadzieję że przyjaciele z Yulo Run Team mają przygotowany jakiś pakiety dla niezdecydowanych , bo nawet się nie zapisałem. Jak nie będę biegał to na pewno będę kibicował wszystkim biegaczom.
Wiecie co bym zrobił najchętniej? siadł bym na rower i pojechał przed siebie tak jak zrobiłem to w lipcu. Niestety nie mam aż tyle czasu. Chyba pójdę pobiegać
;-)
Jutro 4 bieg prawie górski. Wszyscy namawiają mnie do startu a mi się po prostu nie chce. Mam nadzieję że przyjaciele z Yulo Run Team mają przygotowany jakiś pakiety dla niezdecydowanych , bo nawet się nie zapisałem. Jak nie będę biegał to na pewno będę kibicował wszystkim biegaczom.
Wiecie co bym zrobił najchętniej? siadł bym na rower i pojechał przed siebie tak jak zrobiłem to w lipcu. Niestety nie mam aż tyle czasu. Chyba pójdę pobiegać
;-)
wtorek, 10 października 2017
V Hiundai Ultramaraton Bieszczadzki
Pomysł wyjazdu na piątą odsłonę Ultramaratonu Bieszczadzkiego pojawił się już na wiosnę , w trakcie przygotowań do Orlen Maratonu. Może nie do końca byłem przekonany do tego jesiennego startu ale namowy kolegów z Grupy Biegaczy Skórzec Biega oraz chęć poprawy czasu ze startu w 2015 roku sprawiły że to właśnie Ultramaraton Bieszczadzki stał się jesiennym startem docelowym. Razem z trenerem postanowiliśmy że duży nacisk w treningach położymy na siłę biegową i objętość. 840 km przebiegnięte w dwa miesiące .Skipy , podbiegi i mnóstwo treningów w terenie dały nieźle w kość. Do poprawy był niezbyt wygórowany czas 6 godzin i 4 minuty.
W Cisnej zameldowaliśmy się już w czwartek wieczorem. Trochę spaceru, kolacja w Siekierezadzie i odpoczynek.
Piątek to już ładowanie węglowodanów i małe rozbieganie z rytmami na zakończenie. Po południu odebraliśmy pakiety i nie zostało nic innego jak odpoczynek i spokojny sen.
Start ultra przewidziano na 7 rano.Pobudka o 5 śniadanie i ....biegunka... 😄 Takie rzeczy się zdarzają . Stres przedstartowy,tak to nazywają. Nigdy tego nie doświadczyłem. Na całe szczęście wszystko się uspokoiło i o 6.45 razem z całą ekipą byliśmy gotowi. Start to około 14 km po asfalcie , delikatnie pod górkę i z górki .Dosyć szybkie tempo 4 : 05 -4 : 20 dały o sobie znać pod koniec asfaltowej części biegu.Mały kryzys i myśli, to już po mnie ?Na całe szczęście skończył się asfalt i zaczęło się pierwsze podejście. Wypracowana pozycja pozwoliła na uspokojenie biegu. Odpoczęłem troszkę i na szczycie znowu biegłem .Wiedziałem dokładnie że najgorsze czeka mnie na 30 km.Masakryczny podbieg okazał się nie taki straszny jak 2 lata temu. I tu pojawiła się nadzieja i dobre myśli. Jest moc .Baton, woda i cola na zmianę. Zbieg i znowu podbieg na 39 kilometrze wiedziałem że zostało ich tylko 3 , 3 podbiegi i juz z gorki .Kilometry ubywały a razem z nimi moje zapasy płynów . Nogi zarówno na podbiegach jak i na zbiegach wpadały w głębokie ślady .Ścieżka była jak bagno. Stawiając kolejne kroki zastanawiałem się chwilami czy wyjmę nogę z butem czy bez 😄 Na 45 km wiedziałem że jestem zdany tylko na pół półlitrowej butelki coli która była w plecaku , jednak nie chciałem tracić czasu na sięganie po nią .Biegłem a pragnienie narastało. Trzy kilometry do mety ...ostatni zbieg i decyzja... muszę się napić bo źle skończę. Kilka łapczywych łyków i pusta butelka wylądowała spowrotem w plecaku .Słychać już było doping zgromadzonych na mecie kibiców. Ostatni raz spojrzałem na zegarek kilometr przed metą. Wiedziałem że mogę być nawet w pierwszej dwudzieste. Udało się pomyślałem .Plan wykonany . Dzięki temu że czterech zawodników z kategorii M - 40 zostało nagrodzonych w kategorii open ,udało się stanąć na podium w kategorii wiekowej tak znanego biegu .
V Hiundai Ultramaraton Bieszczadzki
Skóra Tomek
5:20 :50
open 19
m - 40 - 6
W Cisnej zameldowaliśmy się już w czwartek wieczorem. Trochę spaceru, kolacja w Siekierezadzie i odpoczynek.
Piątek to już ładowanie węglowodanów i małe rozbieganie z rytmami na zakończenie. Po południu odebraliśmy pakiety i nie zostało nic innego jak odpoczynek i spokojny sen.
Start ultra przewidziano na 7 rano.Pobudka o 5 śniadanie i ....biegunka... 😄 Takie rzeczy się zdarzają . Stres przedstartowy,tak to nazywają. Nigdy tego nie doświadczyłem. Na całe szczęście wszystko się uspokoiło i o 6.45 razem z całą ekipą byliśmy gotowi. Start to około 14 km po asfalcie , delikatnie pod górkę i z górki .Dosyć szybkie tempo 4 : 05 -4 : 20 dały o sobie znać pod koniec asfaltowej części biegu.Mały kryzys i myśli, to już po mnie ?Na całe szczęście skończył się asfalt i zaczęło się pierwsze podejście. Wypracowana pozycja pozwoliła na uspokojenie biegu. Odpoczęłem troszkę i na szczycie znowu biegłem .Wiedziałem dokładnie że najgorsze czeka mnie na 30 km.Masakryczny podbieg okazał się nie taki straszny jak 2 lata temu. I tu pojawiła się nadzieja i dobre myśli. Jest moc .Baton, woda i cola na zmianę. Zbieg i znowu podbieg na 39 kilometrze wiedziałem że zostało ich tylko 3 , 3 podbiegi i juz z gorki .Kilometry ubywały a razem z nimi moje zapasy płynów . Nogi zarówno na podbiegach jak i na zbiegach wpadały w głębokie ślady .Ścieżka była jak bagno. Stawiając kolejne kroki zastanawiałem się chwilami czy wyjmę nogę z butem czy bez 😄 Na 45 km wiedziałem że jestem zdany tylko na pół półlitrowej butelki coli która była w plecaku , jednak nie chciałem tracić czasu na sięganie po nią .Biegłem a pragnienie narastało. Trzy kilometry do mety ...ostatni zbieg i decyzja... muszę się napić bo źle skończę. Kilka łapczywych łyków i pusta butelka wylądowała spowrotem w plecaku .Słychać już było doping zgromadzonych na mecie kibiców. Ostatni raz spojrzałem na zegarek kilometr przed metą. Wiedziałem że mogę być nawet w pierwszej dwudzieste. Udało się pomyślałem .Plan wykonany . Dzięki temu że czterech zawodników z kategorii M - 40 zostało nagrodzonych w kategorii open ,udało się stanąć na podium w kategorii wiekowej tak znanego biegu .
V Hiundai Ultramaraton Bieszczadzki
Skóra Tomek
5:20 :50
open 19
m - 40 - 6
poniedziałek, 2 października 2017
Wrzesień
Kolejny miesiąc mocnego biegania w tym roku ,wrzesień. Rozpoczął się już drugiego, startem w 4 Jesiennym Grand prix Mińska Mazowieckiego w biegach przełajowych. Celem na to grand prix było złamanie 40 minut na trasie tego biegu oraz obrona 1 miejsca w kategorii wiekowej zdobytego w ubiegłym roku.Pierwszy bieg i od razu jedno z założeń zrealizowane. 39 : 03. Wieczorkiem oczywiście jak przystało na pierwszą sobotę miesiąca , trening z grupą Biegaczy Skórzec Biega. Kilka 150 metrowychpodbiegów i odpoczynek bo w niedzielę rano 28 km wybieganie .4 września po południu byliśmy z żoną już we Wrocławiu .
Był to przystanek w drodze do Sobótki gdzie odbywał się event jednej z firm piekarniczych na który otrzymałem zaproszenie. Event odbywał się 5 września od godz 10 tak że rano był czas na małe rozbieganie po malowniczym Ślężańskim Parku Krajobrazowym. Kolejny dzień to oczywiście już mocny ,górski trening .Ślęża to spora góra a 20 km podbiegów i zbiegów zrobiło swoje .
Ciężkie nogi dały się odczuć na drugim biegu Jesiennego Grand prix który odbył się 9 września. O dziwo czas był bardzo podobny 39 : 02 po tygodniu mocnych treningów było ok i pozwoliło umocnić się na 3 miejscu open .Nazajutrz , niedziela i mocne 33 km długiego wybiegania z szybszym zakończeniem.
Kolejny tydzień minął szybko a w nogach kolejne 100 km i oczywiście sobotni trening z moją grupą biegową , a w niedzielę 25 km wybieganie z narastającym tempie, tym razem w towarzystwie Łukasza Kosieradzkiego. 23 września , kolejny trzeci bieg grand prix .Ukończyłem go na drugiej pozycji z czasem 39 : 06. Troszkę słabiej ale warunki tego dnia nie były najlepsze .Padający od kilku dni deszcz spowodował znaczne rozmiekczenie podłoża. Oczywiście jak to po sobocie czas na niedzielne długie wybieganie .Tym razem 35 km w towarzystwie małżonki na rowerku. Ostatni dzień września to finał Grand prix .Na ostatnim 4 biegu udało się pobiec jeszcze mocniej .Wszystko dzięki miejszemu kilometrarzowi w ciągu tygodnia oraz dzięki Łukaszowi Staniakowi który wręcz poprowadził mnie na ten kosmiczny jak dla mnie czas 38 :30.
Po dekoracji szybki powrót do domu i zaplanowane spotkanie z Grupą biegaczy Skórzec biega które z ogniska zmieniło się w grilla 😄
To był intensywny miesiąc mocnego treningu .420 km a po dodaniu sierpnia 840 km .Mam nadzieję że trener wie co robi bo taki kilometrarz nie jest dla każdego.
Był to przystanek w drodze do Sobótki gdzie odbywał się event jednej z firm piekarniczych na który otrzymałem zaproszenie. Event odbywał się 5 września od godz 10 tak że rano był czas na małe rozbieganie po malowniczym Ślężańskim Parku Krajobrazowym. Kolejny dzień to oczywiście już mocny ,górski trening .Ślęża to spora góra a 20 km podbiegów i zbiegów zrobiło swoje .
Ciężkie nogi dały się odczuć na drugim biegu Jesiennego Grand prix który odbył się 9 września. O dziwo czas był bardzo podobny 39 : 02 po tygodniu mocnych treningów było ok i pozwoliło umocnić się na 3 miejscu open .Nazajutrz , niedziela i mocne 33 km długiego wybiegania z szybszym zakończeniem.
Kolejny tydzień minął szybko a w nogach kolejne 100 km i oczywiście sobotni trening z moją grupą biegową , a w niedzielę 25 km wybieganie z narastającym tempie, tym razem w towarzystwie Łukasza Kosieradzkiego. 23 września , kolejny trzeci bieg grand prix .Ukończyłem go na drugiej pozycji z czasem 39 : 06. Troszkę słabiej ale warunki tego dnia nie były najlepsze .Padający od kilku dni deszcz spowodował znaczne rozmiekczenie podłoża. Oczywiście jak to po sobocie czas na niedzielne długie wybieganie .Tym razem 35 km w towarzystwie małżonki na rowerku. Ostatni dzień września to finał Grand prix .Na ostatnim 4 biegu udało się pobiec jeszcze mocniej .Wszystko dzięki miejszemu kilometrarzowi w ciągu tygodnia oraz dzięki Łukaszowi Staniakowi który wręcz poprowadził mnie na ten kosmiczny jak dla mnie czas 38 :30.
Po dekoracji szybki powrót do domu i zaplanowane spotkanie z Grupą biegaczy Skórzec biega które z ogniska zmieniło się w grilla 😄
To był intensywny miesiąc mocnego treningu .420 km a po dodaniu sierpnia 840 km .Mam nadzieję że trener wie co robi bo taki kilometrarz nie jest dla każdego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)