piątek, 16 lutego 2018

Wyzwanie

Jakiś czas temu, wysyłając zaproszenia do polubienia strony W poszukiwaniu motywacji, otrzymałem wiadomość : Naucz mnie jak taki ciężarówka jak ja, może zacząć biegać i żyć zdrowo ? Przecież twoja a moja waga to podwójna różnica . Dokładnie podwójna, odpisałem znajomemu .Zacząłem się zastanawiać jak największy chudzielec w okolicy może zmotywować człowieka ważącego 120 kg do tego aby wziął się za siebie,schudł i zaczął aktywnie żyć.Poprosiłem swoich dobrych znajomych o opisanie swoich historii.Tego jak walczyli ze swoimi kilogramami, słabościami i w odpowiednim czasie wzięli swój los w swoje ręce. W tym poście nie będzie zdjęć  chociaż chciałbym pokazać wam moich bohaterów ...Niestety nie zgodzili się na publikację wizerunku. To co każdy z nich napisał mi w prywatnej wiadomości,wysłałem wyżej wymienionemu koledze .Oprócz tego wysłałem mu link do mojej ulubionej dietetyczki Oli. Co on z tym zrobi??? Nie wiem, wiem że postarałem się zrobić coś dla niego . Chciałbym aby to co napisali  mi moi biegowi koledzy dotarło do szerszej publiczności. Oczywiście zgodę na publikację otrzymałem i cieszę się że dzisiaj mogę się z wami podzielić tymi historiami .Pełnymi życia , entuzjazmu, i chęci walki przede wszystkim o siebie .
Pierwsza historia to historia anonimowa, ale zaufajcie mi .Ten koleś naprawdę istnieje :)
 Czy ja wiem? Powiem Ci, że ja doszedłem do etapu, w którym zacząłem się czuć fatalnie sam ze sobą. Tyłem głównie ze względu na paskudną miłość do słodyczy (która niestety trwa nadal) i ogólnie średnio się odżywiałem (częste wyjazdy "w teren" szybkie posiłki w macdonaldzie itp.). Ale cały czas byłem gdzieś blisko sportu. Od lat gram w tenisa ziemnego i moja masa (w punkcie krytycznym 119kg) przeszkadzała mi w tym. Męczyłem się. Bolały mnie stawy. Głównie dlatego, abym mógł dalej cieszyć się z pasji jaką był tenis zacząłem się odchudzać i przy okazji biegać. Natomiast już na starcie okazało się, że nie wszystko jest kolorowo bo zdiagnozowałem dużą torbiel na tarczycy co mnie wykańczało (nadczynność i związany z nią szereg dolegliwości). Dzięki Bogu i z tym sobie poradziłem. Na szczęście nie było to złośliwe i podano mi jod radioaktywny ( przez jakiś czas świeciłem w nocy 🙂 ) i pomogło. A później wziąłem się za siebie. Dieta, dzięki której zwaliłem kilkanaście kilo i bieganie dało efekt. Niestety dzięki temu że wkręciłem się w bieganie teraz zaniedbuję tenisa 🙂 ale mam za to frajdę z biegania 🙂 Trochę mi wróciło bo teraz waham się pomiędzy 106-108kg ale chcę jeszcze raz zawalczyć. Zaczyna się post, może odstawię cukier i spróbuję. U mnie tak naprawdę zero słodyczy i waga leci w dół jak szalona. Jak bym ważył ok. 100kg to fruwałbym jak motyl 🙂. Nie wiem, czy jestem dobrym przykładem motywatora ale zawsze warto spróbować 🙂 uff ale się rozpisałem :))

Drugą historię opowie wam Hubert :
U mnie było tak zawsze lubiłem sport w podstawówce i liceum piłka ręczna z licznymi sukcesami ale niestety potem praca i sport odstawiamy. W pracy niestety 12h w samochodzie i 2 razy dziennie duże porcje kebaba na zmianę z Chińczykiem zrobiły swoje prawie udało mi się dobić do 130 kg do tego jeszcze wieczorem piwko zagryzane chipsami i poleciało. Ale o dziwo nie przeszkadzało mi to wogole w życiu a że sportu pozostała tylko miłość do rowerka i wycieczki z żonką. Wszystko było dobrze tak moje życie toczyło się w spokoju aż do stycznia 2016 roku kiedy to musiałem położyć się na stół w szpitalu i wycieli mi woreczek żółciowy wraz z moim przyjacielem kamieniem (efekt niestety mojego odżywiania). Potem przyszły ciężkie 3 miesiące ostrej diety gdzie tylko warzywa z pary i mięsko parowane ale co zauważyłem ostry spadek masy i jakąś taką lekkość. Wiadomo na początku nie myślałem o tym że od razu zostanę sportowcem absolutnie nawet mi to przez myśl nie przeszło. Natomiast jakieś 2 miesiące po zabiegu przyszedł taki kryzys bo stanąłem przed lustrem po kąpieli i zobaczyłem nagle zwisy skóry po tym jak spadła masa i no nie koniecznie mi się to spodobało. Więc postanowiłem sobie że coś muszę zrobić ale było trochę za wcześnie po zabiegu na siłownię to zacząłem od spacerów. Wytyczylem sobie trasę około 12 km i codziennie przez 32 dni pokonywalem ją obserwując jednocześnie swój organizm. Na początku bolały mnie plecy potem ból ustąpił i zaobserwowałem że coraz szybciej pokonuje km bez zmęczenia. Po upływie tych 32 dni tak sobie pomyślałem że kondycja mi się sporo poprawiła ale czy dam radę przebiec km bo w pracy na zaliczeniu ze sprawności fizycznej ledwo dobieglem nie mówiąc już o czasie i o tym że prawie padłem na bieżni. I tu kolejne zdziwienie przebieglem 1 km i nic zero zmęczenia nie było też za bardzo zadyszki więc sobie tak pomyślałem że będę dalej chodził te 12 km i na koniec 1 km biegu i tak zrobiłem. I znowu sobie tak pomyślałem może dam radę zalew przebiec dookoła i próba i jest udało się więc zrezygnowałem z chodzenia na rzecz codziennego biegania dookoła zalewu. Potem nagle odezwał się do mnie kolega z pracy który śmiga maratony i mówi mi że znalazł mnie na endomondo i widzi że biegać zaczynam więc on chętnie radą mi pomoże i będzie mi kibicować no i wtedy to się zaczęło jak to się mówi złapałem bakcyla i zakochałem się w bieganiu.. Nie powiem bo i żonka mocno mnie wspierała w tym co robiłem zresztą do tej pory lubi mi towarzyszyć na zawodach i spędzamy razem super czas. Więc tak naprawdę biegać zacząłem w kwietniu 2016 a na biegu Jacka w Siedlcach wziąłem udział pierwszy raz w zawodach i 5 km z rekordem życiowym 23:15 było dla mnie mega motywacją po zaledwie kilku miesiącach treningu i tak to się na dobre zaczęło. Potem poznałem yulowcow i zaczęły się wspólne treningi i wspólne wyjazdy na zawody i teraz powiem szczerze nie wyobrażam sobie żeby mogło tego zabraknąć po prostu to jest silniejsze ode mnie a czas z przyjaciółmi spędzony na wspólnym truchtaniu to po prostu rewelacja.Natomiast teraz masa ciała no tak jak mówiłem dobijalem do 130 kg potem ścisła dieta i szok masa spadła przez 3 miesiące na 99 kg potem jeszcze bieganie i rower (nie zapominam cały czas o rowerku wręcz km krece z coraz większą radością zwłaszcza gdy mam tu takiego rywala-wariata) no i masa ciągle w dół i doszło do 93 kg czyli 37 kg mniej wszystkie ciuchy poszły w odstawke musiałem kupić nowe ale warto było no i teraz najważniejsze robiąc badania okresowe nie tyle ja co mój lekarz przeżył szok wyniki powalił go na kolana szczerze to nie wiem czy takie wyniki miałem jako 18 letni chlopaczek ale cieszy mnie to bardzo że widać efekty mojego sposobu życia obecnego. No i jeszcze sposób odżywiania nie ma już diety ale posilam się w średnich dawkach co 2-3 godziny cały dzień i to też chyba swoje robi i nie muszę się martwić już o to że masa wróci bo słyszałem o tych efektach jojo u mnie to nie nastąpiło dzięki ciezkiemu treningowi i odpowiedniemu sposobowi odżywiania. Dodatkowo jestem aktywnym honorowym dawcą krwi i nawet tu widać poprawę bo panie oznaczają teraz moją krew jako niezwykle wartościową o wysokim stopniu czystości więc tak coś w tym sporcie jest i mam zamiar dalej ciągnąć tą moją przygodę z bieganiem

Trzecia  opowieść to historia Michała .Tą historią zakończę ten post i zostawię was z przemyśleniami.  Michał z zawodu jest kierowcą. Jego tryb życia nie podobał mu się  do tego stopnia że postanowił coś zmienić. Może kilogramy zrzucone przez Michała nie powalają za to na pewno na pochwałę zasługuje jego chęć i zawziętość, ale w sumie mieć taki motywator w domu jak jego żona to nie jeden wziąłby się za siebie .....zresztą poczytajcie sami :

  Witaj Tomku, otóż zaczęło się od tego , gdy urodził nam się synek, ja zmieniłem pracę , wiadomo kierowca autobusu , praca siedząca , zero ruchu , ciągle pączki czy jakiekolwiek inne jedzenie i kilogramy przybywały, żona zaś zaczęła przygodę z bieganiem , chciała zrzucić parę kilo po ciąży . Tak więc od marca 2015 biega, sam wiesz jak to jest, im więcej biegasz tym bardziej to Ci się podoba.
Ja nie dawałem długo się namówić na ten sport, wręcz nienawidziłem biegać. Wracałem z pracy , obiad/kolacja i poleżeć . Kondycja spadła diametralnie, a żonie rosła z każdym dniem. Pomimo nieprzespanych nocy ( dziecko) , ona była ciągle pelna energii a ja jej tylko zazdrościłem . Jeszcze do 2014 r , dobra miałem kondycję robiliśmy dużo km. Rowerami, oplynalem półtora raza zalew w kaluszynie bez ustanku, to było dla mnie pestką, tęskniłem do tego tym bardziej gdy widziałem jak ruch wpływa na moją żonę , widziałem u niej ogromny progress , chciałem być taki sam. 25 września miałem 30 urodziny, postanowiłem sobie zrobić taki prezent , skończyć z papierosami i zadbać o zdrowie, kondycję , zrzucić kilka kg, bo przekroczyłem 90. Tak na początek gdy żona szła biegać , ja brałem rower, w miejscach gdy nie bylo zbyt dużego ruchu zamienialiśmy się, ona biegała już ze swoim polarem m400, więc stwierdziłem na ile dam radę taką odległość przebiegnę, więc pierwszy raz zrobiłem półtora kilometra, potem zmiana ja na rower Wiola biegiem, po czterech kilometrach znów zmiana , Wiola na rower ja biegiem, przebiegłem kolejne półtora ,za następną zmianą udało mi się zrobić kilometr . I tak gdy wychodziła biegać ja leciałem z nią na rowerku i się zamienialiśmy. Po nie całych dwóch tygodniach , wyskoczyłem sam z domu i zrobiłem 4km z niezłym czasem jak na początkującego a mianowicie 5:30,. Potem było już tylko lepiej, wieksze dystanse , lepsza kondycja a przy tym 5kg mniej. Reasumując , zaraziła mnie tym sportem, dziś nie trzeba mnie namawiać , aby zdrowie pozwoliło to sobie nie żałuję bieganka, ja zagorzały niegdyś przeciwnik biegania, kierowca autobusu .
To by było na tyle, pazdrawiam Cię Tomku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz