Ci którzy na bieżąco obserwują moje facebok owe strony zapewne wiedzą że w ubiegłą sobotę wzięłem udział w imprezie biegowej Maraton Mazury. Dzisiaj kilka słów na ten temat.
Na początku lutego kiedy przygotowania do Orlena ruszyły pełną parą w mojej głowie pojawiło się pytanie ...co dalej ? Wybór padł na Maraton w Gałkowie. Dla czego? Po pierwsze nie był to zwykły maraton bo ponad 80 % trasy wiodła przez lasy , drogami szutrowymi i leśnymi ścieżkami.Po drugie chciało mi się pobiec gdzieś z dala od miasta,wyjechać na parę dni i odpocząć od codzienności. Do wspólnego wyjazdu udało się namówić żonę ,córkę oraz trzech biegowych kolegów którzy z chęcią wzięli udział w biegu towarzyszącym na 10 km - Szlakiem Krutyni .
W moich założeniach było pobiec tak aby załapać się w pierwszej dziesiątce. Byłem dobrze przygotowany i wiedziałem że jeżeli to zrobię to podium w kategorii wiekowej jest w moim zasięgu. Po starcie szybko przeliczyłem uciekajace osoby w tym Ukraińca który wyciął jak by go z procy wystrzelili. Tempo biegu ustalone było z trenerem na 4 : 10 .Niestety początek był za szybki.Pierwsze pięć kilometrów, kilka zdań zmienionych z zawodnikami z czołówki.Na prowadzenie wysunęło się dziewięciu biegaczy w tym ja a na zegarku 4'0.Trzech podkręcało tempo wśród nich był zwycięzca z tamtego roku.Wiedziałem dokładnie że muszę zwolnić bo w takim tempie bieg zakończę na półmaratonie 😄.Na ósmym kilometrze udało się troszkę uspokoić na zegarku 4'08'' i nie słyszałem z tyłu ani kroków ani oddechu...byłem ósmy.W okolicach 22-23 km na punkcie z wodą zuważyłem rozmawiającego przez telefon biegacza.Chyba kryzys pomyślałem. 25, 28, 32,biegłem tak sobie , góra dół, góra dół, podbieg zbieg.Średnie tempo pokazywało już wtedy 4'10.Jesteś siódmy ,jesteś siódmy darła sie czteroosobowa kibicująca ekipa gdzieś okolicach w środku lasu.Od czasu do czasu obejrzałem się za siebie,nie było nikogo. 34km dwa znaczące podbiegi i na jednym ze zbiegów zauważyłem plecy poprzedzającego mnie biegacza . Nie minął kilometr a ja już go miałem. Zapytałem co jest.Stwierdził że kolka i pamiętam że nie chciał ze mną gadać. Na 38 byłem już sam.Grzałem do mety chociaż nogi były już strasznie ciężkie. Szósty, szósty powtarzałem sobie i modliłem się o asfalt.Kolejna karteczka na drzewie 40 km,asfalt,i tablica z napisem Gałkowo. 41 km pierwsze budynki i roześmiana facjata mojego przyjaciela....dawaj , dawaj złamiesz trójkę. Meta , radość i oczywiście selfik z zegarem.
3:00 : 28 ,6 miejsce open i 1 w kategorii M -40. Mały niedosyt i te kilka sekund no ale cóż, widocznie tak miało być .
Całość imprezy śmiało można zaliczyć do tych z górnej półki. Biuro zawodów, oznaczenie trasy,woda co 2-2,5 km , zabezpieczenie,posiłek po biegu no i sama oprawa i dekoracja.Rewelacja.Jeżeli ktoś kiedyś zapragnął by pobiegać maraton w pożądnym terenie polecam Maraton Mazury I Bieg Szlakiem Krutyni w Gałkowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz